Słuchowiska w nowoczesnym wydaniu znów cieszą się zainteresowaniem. Kryminalny serial audio „Jazgot” trafił na pierwsze miejsce listy top programów na Spotify i Apple Podcasts. Jak wyglądała realizacja serialu audio od kuchni?
Słowa, muzyka, efekty dźwiękowe, a czasami cisza – właśnie tak odbiorcy poznają przedstawioną w serialu historię Piotrka. Oprócz dobrego scenariusza, który napisał ceniony Łukasz Orbitowski (nagrodzony m.in. Paszportem Polityki) skupiliśmy się na najważniejszym – świetnej jakości dźwięku.
Główny bohater miał niewiele, ale chciał z ukochaną Kamilą mieć dostatnią przyszłość i postanowił wejść w interesy z rzekomym brokerem, którego poznał w internecie. Ten obiecywał mu szybki zysk. W fabule znajdziemy mnóstwo psychologicznych tricków i emocji. A dobrze wykreowani bohaterowie, głosy 11 aktorów i ich sposób wyrażania emocji, mocno pobudzają wyobraźnię.
Jakie było wyzwanie?
We współpracy z mBank połączyliśmy kryminał audio, bank i kampanię edukacyjną #samoobronawsieci. Dotarliśmy do tysięcy zaangażowanych Słuchaczy z trudnym tematem, jakim jest cyberbezpieczeństwo. Kryminałem wyjaśniamy groźne oszustwo „na inwestycję”. To wyzwanie, ponieważ często to temat tabu dla poszkodowanych. Ofiara jest mamiona wizją szybkiego zysku bez ryzyka. Złodzieje manipulują ludźmi, wyłudzając nawet ich oszczędności życia.
Serialem audio wyszliśmy ze schematu zwykłych poradników. Słuchacze Jazgotu mogą wczuć się w rolę ofiary i dobrze poznać machinę działania przestępców.
Za realistyczne udźwiękowienie Jazgotu odpowiada Kamil Sołdacki, szef audio Voice House. Opowiada, jaką rolę pełni reżyser serialu.
Jak wygląda reżyseria takiego słuchowiska, gdy dostaje się scenariusz tekstu?
Dla mnie ważne są wskazówki scenarzysty, swego rodzaju didaskalia. Chcę lepiej poznać jego wizję i wyobraźnię, nie tylko na podstawie tekstu, który napisał, ale na podstawie tego, jak on sam to widzi, słyszy i rozumie. Czasami jedno zdanie, że ktoś przeszedł z lewej strony na prawą, że ma krótkie czy długie włosy, albo że akurat jedzie tramwaj, pomaga wejść w historię i znaleźć się między sytuacją a scenarzystą.
Na pewno też tekst trzeba wielokrotnie naczytać i za każdym razem ubrać się w buty innej postaci. Zbudować sobie ich profile, ale też, myśląc dźwiękiem, profile miejsc, scenerii muzycznej albo po prostu ciszy. Myślę, że naczytanie scenariusza i odegranie go w swojej głowie czy po prostu w pustym pokoju na głos, to jest pierwszy krok przy takiej reżyserii, przynajmniej w moim przypadku.
Jak wygląda praca z aktorami w studio?
Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że większość produkcji audio powstaje w taki sposób, że aktorów nagrywa się oddzielnie. Rzadko zdarza się, że sadza się dwóch aktorów i gra się scenami, ponieważ tych scen jest mnóstwo i konfiguracji aktorów byłoby tyle, że sesje trwałyby 10 razy dłużej. Trzeba więc stworzyć aktorowi przestrzeń i takie środowisko w trakcie nagrań, żeby wiedział, w jakiej sytuacji się znajduje, z kim aktualnie rozmawia, w jakiej emocji – np. czy krzyczy, czy szepcze, czy jest tylko zły, czy może bardzo zły.
Tak samo dogrywa się kolejnych aktorów, żeby potem z tych klocków poskładanych ze sobą, z poszczególnych wersów stworzyć prawdziwy, naturalny dialog. Mimo tego, że każdy nagrywa w innym miejscu, w innej przestrzeni, w innym czasie, to po złożeniu tego powstaje dialog, powstaje historia. To wszystko żyje, jakby zostało nagrane przez detektywa na ulicy.
Ile czasu może zająć realizacja takiego projektu?
W twórczości artystycznej chodzi o szukanie emocji. Czasami aktor trafi w emocję już przy pierwszym dublu, a czasami tych dubli trzeba 5-10-15-20. Miałem w swojej karierze i takie historie, że 70 czy 100 dubli było potrzebnych, żeby się odnaleźć. To jest żywy organizm. Nagrywa się, żeby każdy był zadowolony. Nie zawsze reżyser musi mieć rację, nie zawsze aktor musi mieć rację. Czasami osoba z boku może mieć jakiś inny pomysł. Przy 6 odcinkach „Jazgotu” spędziłem z aktorami w studio łącznie 30 godzin.
ZAPISZ SIĘ DO VOICELETTERA PO WIĘCEJ WIEDZY O PODCASTINGU
Jeśli chodzi o powstanie samej ścieżki dźwiękowej, to zależy. Kiedy cały odcinek dzieje się w klubie, to praca jest prostsza. Jeśli w trakcie odcinka jesteśmy w parku, w samochodzie, w klubie, a potem w biurze, to zmian jest więcej i trzeba to wszystko znaleźć. Do tego dochodzi jeszcze dobranie odpowiedniej muzyki. Przy „Jazgocie” miałem sytuację jednej sceny w klubie, gdzie pomysł wpadł mi do głowy po północy, gdy leżałem już w łóżku. Wstałem do komputera, coś zarysowałem i wysłałem to do kompozytora. Pomysł powstał poza godzinami pracy, a został zrealizowany kolejnego dnia, ale w tym konkretnym momencie, kiedy przyszło mi to do głowy, musiałem zrobić szkic.
Czym się wyróżnia dźwiękowo serial Jazgot? W produkcjach, które robię, a szczególnie gdy robiłem Jazgot, szukałem swego rodzaju „smaczków”. Szukałem czegoś charakterystycznego, ale w dozowany sposób. Tak, żeby to pobudzało Słuchacza, a nie przez cały czas nakręcało – a tak naprawdę stało się po chwili nudne. W „Jazgocie” mamy silny charakter i głos naszego oszusta Roberta (Daniel Kondraciuk). Jest też niewinny, emocjonalny Piotrek (Kamil Kula). A jako właśnie te „smaczki” pojawiają się mniejsze role, jak „grecki filozof” i barman Szymon (Zbigniew Dziduch) z mocnym głosem czy eteryczna Kamila (Kinga Suchan). Myślę, że ważne jest poszukiwanie takich charakterystycznych małych rzeczy.
W jednym z odcinków jest sen naszego głównego bohatera Piotra, który słyszy pieniądze uderzające o dach samochodu. Próbowaliśmy z jednym z sound designerów (Wojciech Sławacki) osiągnąć efekt deszczu pieniędzy i wiem, że przez wielu Słuchaczy został zauważony. Gdyby cały odcinek był wypełniony takim charakternym, ciężkim i mocnym dźwiękiem, podkreślającym każdy ruch, to odwracałoby to uwagę od tego, co najważniejsze – od historii. Ważne, żeby w dźwięku opowiadać emocje, a nie je sztucznie dodawać. Każda warstwa tego audioserialu – muzyczna, aktorska, narracyjna, ma swój punkt, w którym opowieść wychodzi naprzód, ale nigdy nie konkurują między sobą o uwagę Słuchacza.
Pobudzającą wyobraźnię muzykę do serialu „Jazgot” skomponował Andrzej Żarnecki.
Czym się inspirowałeś komponując muzykę do Jazgotu?
Wyobraziłem sobie klub jazzowy, ludzi siedzących przy stołach, sączącą się w tle muzykę. Trąbka, kontrabas, perkusja – taki mały secik. Muzyka oddaje klimat fajnego, dobrze prosperującego lokalu, ale przerywają ją dźwięki wprowadzające niepokój i niepewność – organy, pianino grane w wysokich partiach. To nadaje taki patetyczny wydźwięk. Instrumenty mają wprowadzić słuchacza w klimat tajemniczości, żeby był ciekawy, co się za chwilę wydarzy. Pojawia się też rytmiczny, powtarzający się dźwięk, który ma symulować dźwięk EKG pacjenta po nieoczekiwanych przejściach i stresach.
Co było najistotniejsze przy tworzeniu muzyki do serialu audio?
Wprowadzenie słuchacza w klimat klubu jazzowego, a jednocześnie podkreślenie treści słuchowiska. Otwartość na zmianę biegu wydarzeń. Improwizacja muzyczna jest dobrą formą na pokazanie rzeczy nieoczywistych, niespodziewanych. Pobudzającą wyobraźnię muzykę do serialu „Jazgot” skomponował Andrzej Żarnecki.
Jaki miałeś pomysł na ten kryminał?
Muzyka w stylu jazzowym, małe instrumentarium: trąbka, piano, kontrabas, perkusja. Mały skład muzyczny, który może dużo wyrazić, wprowadzić słuchacza w koktajlowy nastrój lub przykuć uwagę, wprowadzić do tego, co może za chwilę nastąpić.
Każdy dźwięk improwizacji jest niewiadomą kierunku, w którym podąża muzyk. To ma pokazać, że sprawy mogą przybrać różny obrót, niekoniecznie taki, jaki byśmy chcieli. Mogą wydarzyć się nieoczekiwane zwroty akcji. Muzyka miała oddać właśnie ten klimat – nieoczywisty. Pomysłami wymienialiśmy się z Kamilem Sołdackim, reżyserem dźwięku. Ekscytujące połączenie świata cyber z jazzem. Można powiedzieć, że rozumiemy się bez słów. Jest pomysł, jest realizacja. Bardzo lubię taką robotę i taką współpracę!
Przez całą opowieść przeprowadza nas Jarosław Kuźniar w roli narratora.
Co było największym wyzwaniem w studio Jazgotu?
Praca z dźwiękiem nie jest łatwa, wymaga wiedzy i cierpliwości. Z mikrofonem działam od 30 lat, ale przy narracji pierwszego serialu kryminalnego audio musiałem łamać wszystkie dotychczasowe zasady, których się trzymam w newsach i wywiadach.
Co było największym wyzwaniem w studio Jazgotu? Praca z dźwiękiem nie jest łatwa, wymaga wiedzy i cierpliwości. Z mikrofonem działam od 30 lat, ale przy narracji pierwszego serialu kryminalnego audio musiałem łamać wszystkie dotychczasowe zasady, których się trzymam w newsach i wywiadach.
Produkcja mBanku i Voice House ujawnia prawdziwe historie ludzi, którzy wpadli w ręce manipulatorów, oferujących szybkie i przede wszystkim pewne pieniądze. Pokazuje, że jeden telefon wystarczy, żeby zburzyć czyjś świat. W komentarzach Słuchaczy czytamy, że edukacja jest potrzebna:
„Bardzo dobrze, że powstała taka akcja. Moja Babcia straciła kilkadziesiąt tysięcy z konta na fałszywe inwestycje…”
– Obserwując, jak przestępcy próbują oszukać ludzi doszliśmy do wniosku, że to historia rodem z Hollywood i warto ją opowiedzieć w fabularyzowany sposób – mówi Krzysztof Drozd, starszy specjalista ds. relacji z mediami mBanku. „Jazgot” to część kampanii edukacyjnej pod hasłem Samoobrona w sieci.
mBank od lat edukuje Polaków w dziedzinie bezpieczeństwa. Jako pierwszy wśród banków prowadził kampanie społeczne na ten temat. Dzięki niekonwencjonalnej formie, “anty-poradnika” zamkniętego w kryminalnym serialu audio, temat jest w stanie dotrzeć do miłośników kryminalnych podcastów i przestrzec przed cyberoszustami. W projekt zaangażowali się pracownicy banku, którzy wzięli udział w wewnętrznym castingu do roli w serialu.
– Pisanie słuchowiska, formy audio ma swoją własną specyfikę. Kluczową rzeczą jest rytm. Żeby ten kojący rytm słów pociągnął słuchacza niczym piosenka, a melodia zdań sprawiała przyjemność – mówi Łukasz Orbitowski, pisarz i autor scenariusza „Jazgotu w wywiadzie specjalnym. Pełną rozmowę możesz wysłuchać na kanale Jazgot, jak i Jarosław Kuźniar Podcast.