Przestrzeń, która wymaga
Kiedy kąpaliśmy się w gorących źródłach, przyszło nam na myśl, że ten kraj można by było „zrobić lepiej”. Postawić hotele, wykorzystać dobro naturalne, zrobić z tego turystyczne zagłębie. Czy na pewno? Irina, nasza kamczacka przewodniczka ostrzegała, że będzie tu niewygodnie. A wystarczy tylko pomyśleć o tym, jak erupcja wulkanu Tołbaczik zamieniła las w martwą strefę. Świeży las zaczyna odrastać, ale skąd pewność, że za pięć lat znów nie unicestwi go pył wulkaniczny? To utwierdza w przekonaniu, że nie wszędzie może wkroczyć nowoczesność, do jakiej przywykliśmy.
Kamczatka to gigantyczna przestrzeń. Być może zabrzmi to banalnie, ale kiedy chcesz przemieścić się z punktu A do punktu B, nagle okazuje się, że czeka cię bardzo daleka droga. Męcząca, wymagająca od podróżnika siły fizycznej i psychicznej. Tę przestrzeń poczuliśmy, gdy z Pietropawłowska przelecieliśmy helikopterem ok. 250 km, wokół wulkanów. Ta powietrzna podróż to była pestka w porównaniu z tym, że dzień wcześniej musieliśmy spędzić w samochodzie aż 9 godzin, by dotrzeć do celu. Nie ma innej drogi. Na Kamczatce nie chodzi się na skróty.
Kamczatka, czyli wielka lekcja pokory
Moja rada dla tych, którzy chcą ruszyć na Kamczatkę? Zostawcie w domu marzenia o łączności ze światem. Tu nie będzie wi-fi, a nawet wysyłania smsów. I zapomnijcie o wszystkim, co jest waszą codziennością. Tu liczy się tylko jedno: przyroda. Kamczatka jest miejscem doskonałym. To sprawia, że w wyobraźni żegnam nawet cudną Islandię, która mimo wszystko, stała się turystyczna. Tam baza noclegowa jest zupełnie inna. Tymczasem tutaj miejsce, w którym chcesz się przespać i wziąć prysznic przypomina ci, że Wschód jest jednak stanem umysłu. Trzeba pogodzić się ze stanem rzeczy, zaakceptować go i przyjąć, że pewne sprawy zostały zaczęte, ale nie skończone. Pozostaną brudne. Chaotyczne. Czy mamy prawo narzekać? Nie. Bo tutaj nie spotkasz tłumów. Wielkie hotele, luksusowe kwatery są nikomu niepotrzebne, bo nie przyjeżdżasz na Kamczatkę, by czytać książkę przed kominkiem, ale po to, by iść przez 10 godzin przed siebie. Widoki, jakie zobaczysz, zrekompensują ci każdy ból mięśnia.
Czy Kamczatka chciałaby się zmienić?
Na Kamczatce nie brakuje młodych ludzi, szukających podróżników chętnych na przygodę. Ściągają pasjonatów, którzy chcą poznać krainę wulkanów, łososi, dzikich niedźwiedzi. Jednak poprzez ten kontakt z wielkim światem ich myślenie jest podobne do naszego: kamczacka rzeczywistość może czasem odstręczać. Przypomina trochę nasz PRL, co jest fajne, kiedy wpadasz na kilka tygodni i nie musisz tu żyć. U nas PRL zniknął, a na Kamczatce to wszystko trwa i nie widać perspektyw na zmianę.
Jaka jest konkluzja? Czemu tyle o tym piszę? Od wielu lat widzę, że ludzie, którzy podróżują, oczekują od odwiedzanych miejsc tego, od czego tak bardzo chcą uciec. Na Kamczatce się to nie uda. Tu wchodzisz w ten świat całkowicie, albo szybko odpadniesz. Nie dostaniesz wygodnego łóżka, bogatej karty menu, ani nawet kawy, tuż za rogiem. Na Kamczatce robisz mały zwrot w kierunku pierwotności. A to zmienia myślenie, czyści głowę i równocześnie stawia cię sam na sam z samym sobą. Czy na pewno tego chcecie? Podpowiem: warto.