Cobin Angels: Paweł Kastory
Samo pojęcie bycia startupowcem budzi we mnie duże obawy – przyznaje Paweł Kastory, prezes grupy DDB i anioł biznesu COBIN Angels. A jednak z całą świadomością i ryzyka, i różnic biznesowych wchodzi w nowe projekty #BusinessAngelRevolution i przekonuje do tego innych.
Mimo swojego biznesowego doświadczenia zauważa też, że w reklamie i marketingu młodzi liderzy mają nad starszymi pewną przewagę. Jak lider startupu ma przekonać szefa DDB, by został jego aniołem? M.in. o tym Paweł Kastory opowiada w rozmowie z Jarosławem Kuźniarem.
- Podcasty
- Jarosław Kuźniar Podcast
- Cobin Angels: Paweł Kastory
Mimo swojego biznesowego doświadczenia zauważa też, że w reklamie i marketingu młodzi liderzy mają nad starszymi pewną przewagę. Jak lider startupu ma przekonać szefa DDB, by został jego aniołem? M.in. o tym Paweł Kastory opowiada w rozmowie z Jarosławem Kuźniarem.
Transkrypcja
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Patrzę na pana dorobek, choć wcale nie wysyłam na emeryturę, to myślę sobie, jest pan idealną definicją anioła biznesu. Tak się pan czuje?
P. KASTORY: Nie, to chyba ostatnia rzecz którą bym o sobie pomyślał. Rzeczywiście myślę o sobie już jako człowieku, który musi zacząć myśleć o tym, co z tym dorobkiem zrobić, bo nawet jeśli nie wybieram się na emeryturę, to już kilkadziesiąt lat spędziłem w biznesie w marketingu i reklame głównie no i myślę, że człowiek myśli co dalej niezależnie od wieku zresztą. Ja na pewno o tym myślę i przypadkowo właściwie znalazłem się w tej kategorii, to się tak nazywa anioły biznesu, bo zacząłem się tym zajmować, zacząłem inwestować w przedsięwzięcia, które nie są moim głównym zajęciem na codzień.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Co z mojej perspektywy jest fajne w tej definicji anioła biznesu, to jest to, że ten Anioł to nie zawsze jest ktoś, kto przynosi dużą gotówkę, ale na pewno ktoś, kto przynosi dużą wiedzę.
P. KASTORY: To znaczy, no jeśli wziąć pod uwagę, jedno z takich naszych pierwszych inwestycji, moich, ale też moich wspólników, czyli firmę kosmos, która w właściwie siedzibę fizyczną ma w Azji, to rzeczywiście wiedza była punktem wyjściowym, bo jej twórcą jest Miron Mironiuk, człowiek który założył kosmos i on był na praktykach u nas w firmie, potem został przez nas zatrudniony jako pierwszy w naszej historii doradca zarządu. Nie mówiąc o tym, że miał chyba wtedy 22 lata i niewątpliwie z nim razem przeprowadzaliśmy pewne doświadczenia, które zrodziły myśl o tej firmie później w jego głowie. I też byliśmy i tymi, którzy złożyli pierwsze pieniądze i tymi, którzy namawiali kolejnych do tego, żeby łożyć pieniądze, więc na pewno można powiedzieć, dla mnie rzeczywiście jest to otaczanie skrzydłami, czasami bardziej czasami mniej dzielenie się już posiadaną wiedzą, czy choćby w tym przypadku takie wydarzenia, które dzisiaj wydaje anegdotyczne, ale Miron, jadąc to jest firma, która zajmuje się marketingiem i w związku z tym trafił również do Cannes, która jest sercem reklamy w czerwcu czy w maju każdego roku i tam chciał nagłośnić istnienie tej swojej firmy. Ponieważ jest takie powiedzenie w reklamie, że połowa pieniędzy, która jest wydawana na reklamę, to jest zmarnowane, ale nie wiadomo, która jego firma ma pomagać tym, żeby tę wiedzę zyskiwać i mniej marnować, to on postanowił spalić 500 miliardów dolarów, czyli połowę światowego budżetu reklamowego na oczach uczestników festiwalu w Cannes, który zawsze tam 5, 6 7 tysięcy i wydrukowaliśmy 500 miliardów dolarów, które tam się znalazły. I to też był nasz wkład i zanim zostały spalone nawet sam Bono się fotografował na tej na tym na tych dolarach, w związku z tym to przyjmuję bardzo różne formy na ten udział w taki przedsięwzięciu.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Choć, panie Pawle, powiedział pan ciekawą rzecz. Wybraliśmy człowieka który miał 20 parę lat, żeby doradzał zarządowi. Czyli to jest jakaś odwaga albo takie wyjście z pewnego rytmu, żeby zaufać komuś, kto w sumie powinien z was czerpać.
P. KASTORY: Znaczy tak, chyba to jednak on nas wybrał po pierwsze, bo to był taki mikro szantaż, przyszedł do nas po paru miesiącach pracy, czy może po roku i powiedział, że on może zostać, ale pod warunkiem, że zostanie doradcą zarządu i będzie zarabiał XYZ. No i nie da się ukryć, że moja pierwsza reakcja była dosyć nerwowa. Nie powiedziałem mu wyjdź, ale oczywiście powiedzieliśmy, ża się zastanowimy, ale następnego dnia jak wróciłem do wspólnika, powiedział słuchaj. Jeśli patrzymy na ostatnie miesiące, to był człowiek, który nam osobiście przyniósł najwięcej najwięcej. Wiedzy, najwięcej jakby motywacji do podjęcia różnego rodzaju działań. Nie możemy się zgodzić tak po prostu przyjąć jego dyktatu, ale postawiliśmy pewne warunki, które nam gwarantowały, że on jeśli jak to się mówi obecnie, potocznie dowiezie pewne rzeczy to jego wynagrodzenie, będzie się znacząco różniło od tego, co jest podstawą, Przyjęliśmy go na tego doradcę, przez chyba 1,5 roku tym naszym doradcą był.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Dzisiaj jak pan patrzy na współpracę z młodymi ludźmi, którzy mają jakieś marzenia, mają jakieś pomysły, mają plany. Często nie są tylko plany biznesowe, ale mają też powiedzmy jakieś założenia, jakieś biznesy dużo dobrego się tam dzieje?
P. KASTORY: Przede wszystkim ja myślę, że musimy być uczciwi wobec siebie i człowiek, który ma 25 lat, ma zupełnie inną energię, determinację niż człowiek, który ma 50 lat i jeszcze na dodatek coś mu się w życiu udało mówi życiu zawodowym. W związku z tym no po pierwsze to jest myślę energia, o której możemy marzyć tylko. Tak jak sportowiec, no Tyson dzisiaj a Tyson 25 lat temu, to zupełnie 2 osoby, prawda inne. W związku z tym to jest przede wszystkim energia. Dwa no to jest jednak to, co w naszej branży reklamowej nazywamy digital native. To są ludzie, którzy urodzili w technologiach, które nas dzisiaj interesują. Oni się urodzili w tych wszystkich mobilnych urządzeniach, oni się urodzili w softwareach itd. i my tego nie mamy możemy się tego uczyć, możemy chcieć tego uczyć, ale nigdy nie będziemy tymi, digital native, więc jest ileś takich ich cech, których my nie mamy, możemy tylko je jakby obserwować jakoś w nich uczestniczyć.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jest pan specem, mistrzem, guru różnie pana nazywają. Nie chciałbym teraz odmieniać tego przez przypadki i licytować się na te słowa. Mistrzem, jeśli chodzi o reklamę, marketing szeroko pojęty. Technologii jest wciąż więcej, emocji, aktorstwa, czego?
P. KASTORY: Nie, no myślę, że u źródeł czy sednem, czy rdzeniem jest nadal tzw. insight, czyli to jest jednak technologia. To co my widzimy w konsumencie, co tego konsumenta poruszy, to jest sedno, to znaczy można opanować najlepsze technologie, jeżeli się nie potrafi dotrzeć do konsumenta, no to z tej technologii niewiele będzie. Znaczy coś może być, ale bez tego tzw. insight niewiele będzie i to zostanie myślę tak na zawsze dopóki maszyny nie będą w stanie odczytać, co człowiek naprawdę myśli, czego potrzebuje to człowieka się w tym nie zastąpi. To jest najważniejsze, ale oczywiście technologie dramatycznie zmieniają sytuację, co więcej technologie zmieniają się dramatycznie szybko. Bo to, że one są potrzebne, to jest pewien np. choćby takie proste rzeczy wystarczy, że tak wielkie media obecnie jak Facebook czy Google zmienią algorytm działania i cała wiedza musi się budować nową. Czy zmienią sposoby finansowania się. To też zmienia natychmiast sposób, jakim my musimy wobec nich się poruszać albo taka anegdota, młodzi ludzie, którzy pracują w naszej branży, mając nawet średnio w naszej firmie 33 lata robią bardzo dobrą kampanię, która jest robiona po raz pierwszy na świecie, przed nimi chodziło o klip muzyczny, przed nimi Justin Bieber zrobił taki klip z użyciem 3 telefonów. Chodzi o to, że im więcej telefonów kładzie pan obok siebie tym dostaje pan, jakby większy obraz głębszą muzyka z różnymi rozwiązaniami. Myśmy to zrobili na 7 telefonów, nikt przed nami tego na świecie nie zrobił. My zrobiliśmy to zaraz po Justinie Bieberze i jak zastanawialiśmy się nad medium, to wydawało nam się to było 2 lata temu, że to musi być Messenger i byliśmy w tak katastrofalnym błędzie, dlatego że chodziło nam grupa między 15 lat i to był TikTok i to jakby, ale TikTok był właściwie obecny dopiero od 2-3 lat, czyli nawet ktoś będąc 33 latkiem, już może się kompletnie rozjechać tymi zmianami, które zachodzą dlatego, że one zachodzą dosłownie na przestrzeni 2-3 lat w naszej branży, zachodzą takie zmiany, że kanały komunikacji się zmieniają, że sposób, jakby komunikowania się zmienia. To i tego nikt nie jest w stanie sam opanować. To jest nie do zrobienia.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale jeżeli mówimy o insightcie, a czy emocja klientów się zmienia, oni idą za to nową technologią? Czy to nowa technologia idzie za nimi? Jak to jest?
P. KASTORY: No i idą idą, to znaczy jeden z naszych bardzo poważnych klientów, dla którego ta grupa młodych jest bardzo istotna, jakby oprócz takiego myślenia, oczywiście o wynikach sprzedaży itd. myśli o tym, że on w głowach tych konsumentów musi być swój, on musi być poruszać się i jakby posługiwać się tymi narzędziami komunikacji, które oni ćwiczą np. coś, co się wydaje wielu marketerom, kompletnie niedopuszczalne, on chce robić pierwsze rzeczy w danej dziedzinie, nie wiem pojawia się pierwszy, to on chce być pierwszy, czy pierwsza technologia, dlatego że nawet jeśli to nic nie przyniesie, w sensie sprzedaży, to on utrwala przekonania wśród tych ludzi, że on po prostu próbuje dokładnie tak samo jak oni. Przecież są narzędzia, które młodzież np. odrzuca i to, że ten marketer wejdzie w to narzędzie i nawet jak to będzie bez sensu w tym sensie, że to nic nie przyniesie, ale oni widzą rząd, tak samo jak oni doświadcza próbuje tych samych narzędzi. To jest strasznie ważne, bo to się utrwala wtedy jako taka wizerunkowa cecha tego marketera.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czy można dzisiaj przekonać Pawła Kastory, żeby zainwestował?
P. KASTORY: W takich inwestycjach tego typu, wydaje mi się że bardzo istotni są ludzie. To jest jedna rzecz, czyli rzeczywiście trzeba mieć przekonanie, że ci ludzie, którzy to robią są zdeterminowani. Ja szczerze mówiąc, jestem przedsiębiorcą, nie jestem start-upowcem i samo to pojęcie start-up, bycia jakby start-upowcem we mnie budzi duże obawy. To znaczy start-up to jednak jest coś takiego taki pomysł, który stosunkowo szybko chce skomercjalizować, żeby przyniósł duże pieniądze pan. Czyli wyobrażam zresztą wielu się teraz start-upowcy sukcesem to są ci, co sprzedali nie wiem 4 pomysły prawda. Czyli to są ludzie, którzy rozwijali przez parę lat jakiś pomysł i sprzedali. To przedsiębiorca to jednak nie jest to. Przedsiębiorca to jak firma istnieje od 150 lat np. czy od 30 lat więc dla mnie ludzie są najważniejsi, to jest pierwsza rzecz. Dwa no jednak muszę rozumieć i widzieć, dlaczego ja inwestuje w nowe technologie, więc to mnie interesuje. Dlaczego ta technologia ma coś zmienić. No i trzecie dla mnie ważne to jest skalowalność. Dzisiaj już chce patrzeć na rzeczy, które są globalnie do zrobienia. Jako przedsiębiorca zajmuje się swoim lokalnym biznesem w Polsce, chociaż mamy ambicje, oczywiście ekspansji międzynarodowej, natomiast jeśli wchodzę w jakąś inwestycję technologiczną, to bym chciał aby ona była z czasem globalna. W związku z tym te 3 rzeczy są najważniejsze, czyli ludzie, czy rozumiem, co ma przynieść to, w co inwestuje i trzy, że to skalowalne.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Szanuję i rozumiem, te 3 rzeczy, natomiast chciałem, starałem się nie przerywać, ale wrócić do tego rozdziału między start-upowiec a przedsiębiorca. Czy każdy start-upowiec ma szansę kiedyś zostać przedsiębiorcą, czy to jest zupełnie inny świat?
P. KASTORY: Dla mnie start-upowcy są trochę bardziej w branży finansowej. To znaczy oni ten element finansowy szalenie ważny i ten, jak oni szybko zbudują skalę, nawet firmy, która przynosi stratę, czyli tutaj np. to jest oczywiście zawsze zwiększanie ilości nabywców danej usługi, ale to jest też poszukiwanie kolejnych ludzi, którzy wyłożą pieniądze w to przedsięwzięcie, czyli fundraising jest dużo istotniejszy albo inaczej, no wchodzi bo w takim zwykłym przedsięwzięciu jak moje, agencji reklamowej czy grupie reklamowej w ogóle nie ma fundraisingu. My nie szukamy inwestorów, my rozwijamy sieć sprzedaży, chcemy, żeby jak najwięcej klientów korzystało z naszych usług. W start-upach, fundraising zaczyna się pierwszego dnia, bo startupowcy wiedzą, że potrzebują tyle lat na rozwinięcie technologii na pozyskanie pierwszych, zanim to się zrobi breakkiller, prawda. Potem często sprzedają, nawet patrząc najwyżej jak możliwe taki Elon Musk, no po prostu sprzedał ten swój PayPal, znacznej mierze poleciał dalej z tymi pieniędzmi. Więc dla mnie start-upowcy są dużo bardziej finansistami, którzy zarabiają na nabyciu przez chwilę przedsiębiorcami, tak czy uruchamianiu takich kolejnych przedsięwzięć.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To musi być dosyć obciążające, jeżeli się myśli tylko o tym, że to, co robię albo inaczej, robię dużo rzeczy po to, żeby właśnie mieć kolejne rundy finansowania.
P. KASTORY: No ale w tym obszarze i tam, gdzie są aniołowie biznesu, to właśnie to jest, ci młodzi ludzie nie zawsze młodzi, bo znam też osoby starsze, które są start-upowcami, prawda, ale zasadniczo to są ludzie tam w jakimś przedziale wieku między nie wiem właśnie 18, a 30 pare 40. No to są ludzie, którzy coś rozkręcają od zera i chcą dosyć szybkiego sukcesu. Szybki sukces w tej dziedzinie to jest tak powiedzmy no do 8 lat mniej więcej.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Przedsiębiorca dzisiaj to kto?
P. KASTORY: Dla mnie przedsiębiorca dzisiaj ktoś, kto buduje stale na tych samych fundamentach, to mogą być bardzo różne rzeczy, bo one mogą być różne, ale jakby zaczął w pewnym miejscu i rośnie organicznie, chociaż nie zawsze też to znaczenie może kupować czegoś, ale raczej tam nie ma, tam są eksperymenty w miarę naszych możliwości finansowych. Najczęściej. Oczywiście, jeśli ktoś chce być bardziej ekspansywny albo się kredytuje, albo wchodzi na giełdę, ale nadal to nadal musi się wykazywać racjonalnością nakładu versus wyniki. Jak patrzymy na niektóre przedsięwzięcia, globalne, startupowe, to do racjonalności tam bardzo daleko. W związku z tym myślę, że znaczy to jest tak jakby innego rodzaju działalność gospodarcza oparta na dużo większym ryzyku. Nawet musi pan będzie jak ja to sobie mierze. Jak mi na przykład przykład ktoś młodych ludzi mówi, że pracuje w takim start-upie to nie jest to ten założyciel, to mnie przychodzi do głowy o kurcze, to ryzykowne miejsce do pracy. Jakby mi ktoś powiedział pracuje w takiej firmie to mi już tam nie przychodzi, mimo że może być także ten startu-up ma dużo lepszą kondycję finansową w danym okresie niż ta firma.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale z drugiej strony tych, którzy właśnie słyszą tą legendę, chcą spróbować, chcą zaryzykować czasami nawet, żyjąc w korporacji. Marzą, że jak tylko zrobią część pieniędzy, oni w ogóle wyjdą i będą start-upowcami, mając nawet ważnie powyżej 30 lat. To oni potrzebują tej wiedzy, którą pan ma jako przedsiębiorca, czy oni chcą robić po swojemu?
P. KASTORY: No to ja nie wiem nie siedzę w ich głowach. Ja myślę, że ta wiedza nasza się przydaje, mamy za sobą. Myślę, że różnica bycia w korporacji czy firmie cudzej, a własnej jest taka, że na koniec we własnej firmie jednak ponosi pan ostateczną odpowiedzialność. To znaczy nie może pan na nikogo zrzucić winy. Jak się nie powiodło, miał pan swój udział większy albo mniejszy. W korporacji można dosyć łatwo się odizolować, powiedzieć oni źle to zrobili, źle zarządzali, ale nie ma dowodu na koniec, że się ma rację. W związku z tym być może ludzie, którzy chcą się rozwijać jako przedsiębiorcy, no to zarządzanie i jakby inwestowanie w takie start-upy może być dla nich pewną próbą czy oni są w stanie ocenić dobrze, czy oni są w stanie pomóc takiej firmie, ale muszę powiedzieć tutaj, że ja mam na swoim koncie wiele nieudanych przedsięwzięć. W związku z tym to jest także, to to nie jest to, że się ma się nieudane przedsięwzięcie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale one są przez pana nieudane, czy pan zainwestował w przedsięwzięcie, które się nie udały?
P. KASTORY: Jeden mój przyjaciel mówi, biznesy dzielą się na udane niedopilnowane. Jak się nie ma czasu, dopilnować biznesu, to często on jest nieudany i akurat nasza branża marketingu i reklamy jest bardzo angażująca osobiście i można bardzo mało czasu poświęcić na to, dlatego powiedziałem o ludziach. Moja uwaga koncentruje się na ludziach, którzy tem start-up rozpoczynają. Tu mam mam mogę mieć dosyć czasu i doświadczenia i też mogę popełnić błędy, żeby ocenić tych ludzi, jakby spróbować z nimi nawiązać bliski kontakt i wtedy jakby podejmować decyzję o inwestycji i już muszę oddać, zaufać, bo nie będę miał czasu dopilnować, żeby biznes był udany. Ale moje wcześniejsze inwestycje po prostu nigdy nie byliśmy w stanie tak dobrze się nimi zająć, żeby one przyniosły efekty. Nie wszystkie, ale tak jak mówię sporo nieudanych i to ludzi, którzy pracują w korporacji, może wywołać przekonanie, ze oni się do czego nie nadają, bo dokonali błędnych wyborów.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Różnie mówiono, patrząc po jednej z dolin startupowych, czyli po Izraelu tam FAME is win. W sumie.
P. KASTORY: O tym w ogóle nie rozmawialiśmy. W Polsce my jesteśmy u początku w ogóle kultury takich ryzykownych inwestycji, bo ludzi, którzy zakładają firmy w Polsce jest sporo. Zresztą uważamy się za bardzo przedsiębiorczych i moim zdaniem coś w tym jest, ale czym innym jest firma przewozowa, która ma 5 ciężarówek na kredyt i po prostu ten człowiek, który jest właścicielem, umie zarządzać, tak, żeby spłacić kredyt coś zarobić. A czym innym jest jednak wkładanie swoich pieniędzy, w przedsięwzięcia, których się nie kontroluje, bo jednak np. wszystkie moje te inwestycja angelwe są absolutnie mniejszościowe. Nigdzie ja nie jestem funduszem, nie mam czasu na to. Więc to jest wyłącznie zdanie się na los innych, jakby swój los oddanie w ręce innych. W związku z tym to jest zupełnie innego rodzaju inwestycja, niż bycie właśnie przedsiębiorcą, który odpowiada w 100% za to co się z jego jego inwestycją dzieje. W Izraelu, No Izrael jest w ogóle ciekawym przykładem, dlatego że przez swój jakby też położenie, otoczenie wrogami całą masę rzeczy, która Izrael ma coś np. takiego, że to wspaniale jest opisane w książce start-up Nation, że to, że Izrael jest bombardowany, nie przeszkadza w robieniu interesów. Wręcz odwrotnie. Spodziewając się, że może być bombardowane, robi takie przygotowania, każdy przedsiębiorca, żeby to nie miało wpływu albo żeby ten wpływ był minimalny i to prowadzi na koniec do tego, że dla wielu przedsiębiorców Izrael jest w związku z tym dużo bezpieczniejszym rynkiem do inwestycji niż cała masa innych rynków na świecie, które wydają się Super bezpieczne. A poza tym, ponieważ Izrael jest otoczony wrogami i sam jest bardzo mały, to Izrael od początku miał globalną perspektywę. Też to, że ich bardzo dużo żyje, no nie Izraelitów. ale Żydów w Ameryce, to oni, a Ameryka jak wiadomo jest pępkiem świata przynajmniej, jeszcze cały czas no to, co się działo, to wszystko, co było wymyślane w Izraelu natychmiast ekspandowało do nowego Jorku jako pierwszy krok albo do Silicon Valley albo w każdym razie w miejsca w Ameryce, z których natychmiast stawały się globalnej jeśli tylko oczywiście było dobrze wymyślone i tak dalej. No i myślę, że my w Polsce jeszcze cały czas się tego uczymy. Uczymy się tego, że może być globalne przecież np. z Estonii czy z Łotwy pochodzi, parę rzeczy które są globalne i to właśnie między innymi dlatego, że oni wiedzieli żadnego biznesu, to nie zrobimy na milionie czy 2 czy 3 000 000 ludzi. I to są rzeczy, które rodzą, boimy się też swój kapitał, bo to są naprawdę niewielkie kapitały w stosunku do tego, czym świat dysponuje, więc nawet jeśli ktoś ma majątek parę milionów dolarów, to wcale decyzja o wydanie 250 000 na jakieś przedsięwzięcie, które właściwie nie ma nad nim kontroli, to nie jest łatwa decyzja, bo to są pierwsze miliony w rodzinie. Tak, jeżeli były miliony w stanach Zjednoczonych, też czwarte szóste pokolenie woli i po prostu nie, ale też wiemy, że się i traci i zarabia, to nie jest jednorazowy zarobek który już zachować wszelką cenę bo się nie powtórzy.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To prawda, choć u nas jest takie myślenie, że wstyd jest przegrać. Nawet jeżeli nam coś nie wychodzi, to nie powiem nie wyszło, ale nauczyłem się tylu rzeczy, że śmiało zabieram się za coś nowego, że jednak jest gdzieś ta Dulska stoi puka mówi cichutko nie udało sie.
P. KASTORY: Ja nawet bardziej stawiał na statystykę. To znaczy nie ma po prostu nie ma geniuszy, którym udaje się wszystko. Jeżeli człowiek wystarczająco dużo próbuje, to wystarczająco dużo rzeczy mu się uda, żeby te porażki jakby, oczywiście doświadczenie to jest inna rzecz, ale raczej bym oświadczenie, odnosił tutaj nie do oczywiście do Angel inwestor też, ale do tych start-upowców. To znaczy im się przydaje doświadczenie porażki, chociaż tutaj pojawia ten problem inwestują swój czas, ale jednak rzadko kiedy inwestują swoje pieniądze. I to jest działanie na cudzych pieniądzach. To nie jest takie ewidentne, że oni wszyscy czują do końca ból związany z utratą pieniędzy przy takich okazjach. Przy okazji porażki. Jeżeli czują to dobrze, ale jeżeli nie czują to słabo.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ci, w których zdecydował się zainwestować, czego oni od pana oczekiwali?
P. KASTORY: Wspomniany przeze mnie Miron, pierwsza taka nasza większa, bo przy okazji mogę powiedzieć w tej chwili wyceniana na 100 000 000 USD inwestycja ostatnio inwestor wszedł przy tej wycenie nas 15 000 000 USD. No ja mam wrażenie, że tak naprawdę Miron nikt od nas niczego nie oczekiwał, on w takiej mierze nas wycisną, w jakim to było potrzebne, a myśmy się na to zgodzi i wyciskał to, co myśmy mieli ją tego nie ma ono kontakty, właśnie wiedzę na pewne tematy, choćby wydrukowanie 500 miliardów dolarów, oczywiście fałszywych nie jest proste. Trzeba mieć ekspertyzę prawną, to się działo we Francji trzeba wiedzieć jak to tam dowieźć trzeba wyłożyć pieniądze, żeby to wydrukować. Jest ileś rzeczy, które wymagają doświadczenia, a nie po prostu pójścia na ślepo prawda. Natomiast, więc ja bym powiedział, tu jest taka wydaje się, że, że ci ludzie muszą też wiedzieć, czego od nas chcą, czyli np. jedna z firm, którą zainwestowaliśmy, prowadzi negocjacje. I tu już np. doświadczenia w negocjacjach są przydatne. Czy z jednej strony nastawienie, żeby się nie bać, to nie jest ostatnia szansa, zazwyczaj nie jest tak że, jak teraz popełnia błąd nie mogę doczekać wrócić. Prawda, czy będę za twardy za miękki, więc tu jest i myślę, że to młodzież fajnie łączy właśnie ze swoją odwagą, i czasami taką gotowością wskoczenia do basenu bez wody prawda, ale to sobie chyba najbardziej cenię właśnie. To połączenie tych dwudziestoparolatków, w moim przypadku większości przypadków z nami tym 50 paru latkami i to, że oni czerpią od nas. Więc właściwie to fajnie jest jak oni chcą od nas brać tak, bo my możemy ich zarzucić swoim doświadczeniem. Mamy go od cholery, tylko ona może okazać kompletnie nie przydatne.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale fajnie jest to, co pan powiedział nie na ślepo i dobrze jest, żeby ten, który przychodzi po inwestycje pomoc radę wiedział, czego konkretnie chce.
P. KASTORY: Oczywiście, my też staramy się być na nasłuchu stałym, ale nie w ten sposób, że sadzamy młodego i mówimy no to młody my ci podpowiemy, nie no raczej tak, że na np. dostajemy cyfry, analizujemy i czegoś nie rozumiemy, więc zadajemy pytania mo to wtedy wychodzi, co wg nich oni wiedzą, co robią. My wtedy staramy się celowo jak przekazać. No jeszcze jest tak, to trzeba przy okazji, bo wspominałem na początku przed rozpoczęciem rozmowy, że współpracuje dużo z moimi synami, więc też jest tak, że ci moi synowie są w dużej mierze pośrednikami w tych inwestycjach, ja jestem tylko przekazem. Nie nie jestem zawsze bezpośrednio zaangażowany, więc to też jest jeszcze kolejne. Oni w pewnym sensie pomagają, a pewnym sensie pewnie przeszkadzają, bo pomagają, bo to oni wydobywają tę wiedzę, przeszkadzają, bo może nie zawsze przekazują tak jak ja to mówię.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyli to jest jakimś sensie, to wspieranie inwestowanie bycie tym aniołem zaraźliwe? Czy synowie chcieli czy pan do tego namawiał? Jak to idzie?
P. KASTORY: No ja myślę, że ja miałem już oczywiście parę inwestycji. Natomiast myślę, że to było pod wpływem jakimś. Ja zawsze im powtarzałem, że marketing reklama jest fantastycznym narzędziem, że właściwie tak jak prawo, czy tak jak właśnie umiejętności w finansach, przyda się w każdym miejscu świata, ale mówiłem, że ja nie uważam, żeby to była dziedzina, którą oni powinni się rzucić i zostać w niej do końca świata i trochę może te finanse zostały przez nich wybrane, bo jeden jest po prawie, drugi jest po socjologii, więc zupełnie nie nie kierowali się w to, ale zostały wybrany trochę na skutek też tych moich podszeptów. Ja traktuję trochę jako rodzaj sukcesji, dlatego że akurat mam tak biznes zbudowany, że w momencie, kiedy z niego odejdę, muszę go sprzedać. Nie mogę go jak przekazać, więc dla mnie jest to też pewien rodzaj takiego postępowania, jak jak rodzice przekazują biznes swoim dzieciom, no to ja nie mogę przekazać tego biznesu, ale mogę przekazać w tym sensie owoce tego co z tego biznesu wyniosą jakieś finanse jakieś doświadczenia, jakieś relacje i staram się to robić, a oni obracają w tę inwestycję, więc to w tym sensie to jest budowanie pewnego rodzaju sukcesu.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Też jeszcze o jedną rzecz bardzo pana świata chciałem zapytać. Często jak spotkam się z różnymi startupowcami, czy młodymi przedsiębiorcami, to rzeczywiście postaram się to widzieć szerzej, tak jak pan dzisiaj nie tego nauczył i rozgraniczać te rzeczy. Oni bardzo często mówią, pomysł dla nich realizacja jest ważniejsza niż opowiedzenie tego świata, czyli skupienie się na marketingu reklamie, to się zmienia?
P. KASTORY: No myślę, że akurat start-upowcy są dużo bardziej, ponieważ muszą brać fundraising, a fundraising bez opowiedzenia, przecież w co wierzy człowiek, który wykłada. No powiedzmy, że tak naprawdę inwestycje zaczynają się pewnie w Polsce na poziomie 50 000 EUR. To są jest taka skala, że to, ma jakiś sens. Oczywiście zaczynają się często i od 5000 EUR, ale to jest taki, no żeby kogoś przekonać do tego, żeby wyłożył 50 000 EUR w Polsce, nawet ludzi zamożnych, to nie jest takie proste. Trzeba zbudować jakąś historię i w związku z tym to jest marketing dla mnie. To może nie jest marketing pt. ja używam fachowych kanałów, ale jest to, o czym mówiłem. To jest insight. Trzeba zrozumieć to, co zainteresuje tego inwestora, dlaczego miałby wyłożyć pieniądze, to jest insight i przekonać go do tego. Jakimi kanałami najczęściej w przypadku inwestycji po prostu to jest biznes to biznes, czyli rozmawiamy z inwestorem. Ale, to też jest, a propos tej globalizacji tego wszystkiego to jest tak, że ja wiem ponieważ jeden z moich synów działa na rynku francuskim, tam jest jego firma, mimo że pracuje w Polsce, na co dzień to wiem, że 50 000 EUR, to jest we Francji to jest 150 000 EUR, a w Stanach Zjednczonych to jest 200 000 USD i już to, że wysiłek włożony w to przekonanie przynosi na naszym terytorium 1/3 tego co wo Francji, a w stanach Zjednoczonych, a w ogóle 1 000 000 USD to jest taka większa suma progowa w stanach Zjednoczonych, w związku z tym ten sam wysiłek włożony w 50 000 USD można włożyć gdzieś indziej. I też dlatego część naszych startupowców błyskawicznie instaluje się, gdzie indziej, bo tam jednak dostępność pieniędzy dużo większa, a w Izraelu, gdzie są reguły ułatwiające postępowanie i na wielu innych rynkach.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Też z tęsknotą na to patrzę, na Estonię chociażby, gdzie zresztą rezydenturę posiadam, bo chciałem sprawdzić, jak to działa, przyjmując program stamtąd, ale właśnie tam wszyscy myślą globalnie.
P. KASTORY: Nie można inaczej, bo kraj jest za mały. My tam mamy jedną inwestycję, to się nazwa podgar. To taki Software, który ma, jakby walczyć z botami, które mogą prowadzić do jakichś oszustw, naruszeń, prywatności różnych tego typu rzeczy. I też tam już jest w pewnym sensie utrwalona. Start-upowcy wiedzą, co mają robić wiedzą do kogo mają pójść i jest to łatwiejsze niż w Polsce. Na pewno.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyli długa droga przed nami? Ciekawa droga przed nami? Wyboista droga przed nami?
P. KASTORY: Ja myślę, że rzeczywiście jeśli miałbym kogoś przekonywać, to tak bardzo skrótowo. Po pierwsze dla mnie jakiegokolwiek biznesu bym nie robił w naszym przypadku marketing i reklama on się ciągle zmienia. W związku z tym inwestycje w start-upy dają szansę obserwowania rzeczy w różnych dziedzinach, które się dzieją. Ale też jest tak w marketingu, że my pracujemy dla bardzo różnych klientów. Marki samochodowe, wielkie firmy dystrybucyjne. W związku z tym obserwowanie technologii również przez inwestycje to pierwsza sprawa. Druga sprawa jednak młodość i też młody duch, bo nawet ludzie, którzy robią rzucili na McKinleya, czy coś innego teraz to robią, oni postanawiają zbudować swoją przyszłość, tak naprawdę. W związku z tym to są ludzie, którzy mają taki napęd, że się go nie jakby inaczej nie można pozyskać. Trzecie to w moim przypadku myślę, że wielu ludzi, którzy docierają do pięćdziesiątki, to zaczyna być właśnie o sukcesji, co co dalej. O sukcesji takiej emeryturze, ale nie będę codziennie pracował po 10 godzin, ale mogę być zaangażowany w parę przedsięwzięć, gdzie poświęcę godzinę, dwie dziennie i będę przydatny i będę być może miał z tego jakieś korzyści finansowe.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Cały czas ręka na pulsie.
P. KASTORY: Ale już nie z perspektywy prezesa, który każdemu mówi co ma robić, tylko wręcz odwrotnie. No prezesa, ale już, który pozwolił sobie na oddech. Na to, żeby popatrzeć na innych. I go to trochę, bawi trochę stresuje, to jest potrzebne jedno i drugie.
Prowadzący
Jarosław Kuźniar – dziennikarz, host, szkoleniowiec public speaking. Uczy liderów storytellingu, budowania historii, dbania o narrację ludzi i marek.W jego 30-letnim doświadczeniu dużą rolę odegrała praca w mediach: prasa, radio, telewizja i digital, m.in. Trójka, Radio ZET, TVN24, TVN, Onet. Obecnie mentor Voice House Academy, CEO Kuźniar Media i redaktor naczelny Voice House. Autor „The Host”, podręcznika skutecznego mówienia do ludzi.