„Lex TVN” i polityczne upadki, których nie da się uratować
Karolina Hytrek-Prosiecka i Jarosław Kuźniar to byli dziennikarze TVN24, którzy od lat idą własną drogą. O mediach, dziennikarstwie, polityce i TVN24 mogą powiedzieć jednak bardzo dużo. Szczególnie teraz, kiedy władza postanowiła uderzyć w wolne media.
W najnowszym odcinek podcastu „Brandbook” rozmawiają o granicach swobody, o stylu „dziennikarzy” mediów państwowych oraz o politycznych upadkach, których wizerunkowo nie da się uratować.
W najnowszym odcinek podcastu „Brandbook” rozmawiają o granicach swobody, o stylu „dziennikarzy” mediów państwowych oraz o politycznych upadkach, których wizerunkowo nie da się uratować.
Transkrypcja
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nazywam się Jarosław Kuźniar i prowadzę podcast Brandbook z Karoliną Hytrek-Prosiecką - byłą dziennikarką, specjalistką od komunikacji, marketingu i relacji. Spędziliśmy z Karoliną ładnych parę lat w TVN. Takich rzeczy się nie zapomina i taki warsztat się szanuje. Teraz kiedy władza zamachnęła się na wolność mediów w Polsce, rozmawiamy o granicach swobody, o nakolanniczym stylu dziennikarzy mediów publicznych i politycznych upadkach, które wizerunkowo są nie do uratowania.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Chciałem się poczuć z tobą teraz prawie jak wtedy w studiu telewizji TVN, bo dzisiaj wszyscy wyjmują jakieś swoje pamiątki z TVN-u i mówią: "Byłem tam, pracowałem tam, zależy mi na nim" albo "Nienawidzę...", ale każdy się w jakimś sensie zaczyna odnosić. Jakie ty masz wspomnienia z tego czasu?
K. HYTREK-PROSIECKA: Bardzo dobre. Ja już to kiedyś powiedziałam: dla mnie TVN był fantastyczną szkołą życia i szkołą zawodową, w której spotkałam ludzi, dzięki którym się dzisiaj też realizuję w obszarach, które są dla mnie absolutnie dowolne pod względem wyboru – chociażby to, że my znowu siedzimy oboje przy tym samym stole i możemy sobie rozmawiać w sposób całkowicie swobodny. Choć moim zdaniem wtedy też mieliśmy bardzo dużą swobodę, jeśli chodzi o poruszanie tematów i wyrażanie opinii. Oczywiście ograniczone tym, jaki zawód wykonujemy, standardami, kulturą języka – co dzisiaj już zanika w dużej mierze, może niekoniecznie w TVN, ale w innych mediach. Więc ja mam naprawdę super wspomnienia z TVN-u i uważam, że jestem tu, gdzie jestem m.in. dzięki tej stacji. Dzięki temu czego tam się nauczyłam, dzisiaj mogę się rozwijać na własnych zasadach. Nie chodzi o to, że ktoś mnie tam ograniczał, tylko ja po prostu dostałam tak super szkołę życia, że ja dzisiaj jestem w stanie dokonywać świadomie trudnych wyborów.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Bo jest background, więc ci łatwiej zdecydować.
K. HYTREK-PROSIECKA: Jest background, jest dobry track record, który jednak rynek weryfikuje od wielu lat bycia poza TVN. Muszę ci powiedzieć, że rozumiem ludzi, którzy mają zarzuty wobec TVN, bo to nie jest tak, że będziemy teraz wybierać stację-matkę, jak się mówiło zawsze. Rozumiem, że są popełniane błędy w narracji, rozumiem, że czasami ktoś nie jest w stanie odpowiednio zinterpretować kroków podejmowanych przez danego dziennikarza, ale też mało kto zna kuchnię telewizji i nie do końca wie, jak ten proces od momentu zgłoszenia tematu do jego puszczenia na emisję wygląda. Więc ja mam super wspomnienia, nawet jeśli TVN ma sporo za uszami – a ma, bo wiemy chociażby o tym elemencie rynku pracy i standardów zatrudnienia. Ja akurat na to nie mogłam w żadnym stopniu narzekać. Ja naprawdę generalnie nie mam na co narzekać w TVN. To jest niesamowite. Ja miałam tak dużą samodzielność – oprócz tego, że oczywiście byłam dość trudnym pracownikiem, jak dobrze wspominam nie bez powodu miałam ksywę „caryca” – ale naprawdę nikt nigdy mnie tam nie ograniczał. Ja się tam tak rozwijałam, że to jest coś niesamowitego.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Karolina powiedziała o kilku rzeczach, które chciałbym rozwinąć i właśnie zacznę od jednej, o której najczęściej mówiłaś teraz, czyli ograniczenie. Jest duże takie poczucie, że w każdym medium, w którym się jest - jeżeli się nie jest blogerem, podcasterem, wolną postacią poza dużym medium - tam jest ktoś, kto przychodzi i mówi: "Karolina, dzisiaj nie możesz użyć tego słowa". Dzisiaj w mediach, które kupił Orlen, to się - jak słyszymy, widzimy i są na to dowody - zdarza. Nie piszemy o LGBT, nie piszemy o ograniczaniu wolności mediów... Natomiast to za cholerę tak nie działa. Jest taki standard globalny europejski, także wynikający z niemieckich telewizji, ale i BBC czy CNN - jeżeli jesteś Karoliną Hytrek-Prosiecką, Jarkiem Kuźniarem, Piotrkiem Kraśko, Brygidą Grysiak, Michałem Sznajderem i jeżeli masz odwagę usiąść w studiu i powiedzieć do kamery coś, to możesz to samo zrobić w kanałach social media. Jeżeli nie masz odwagi powiedzieć tego komuś prosto w obiektyw, czyli prosto w oczy, to tego nie mówisz. Ale też używasz swojej głowy, używasz swojego serca, swoich zasad, standardów. To nie jest tak, jak dzisiaj wielu także studentów dziennikarstwa mówi: "Pilnujcie obiektywizmu". Czym dzisiaj tak naprawdę jest obiektywizm? My jesteśmy już trochę poza nurtem informacji, dotykamy biznesu, więc mamy większą swobodę nie tylko informowania o czymś, ale także komentowania. Ale pamiętam ten moment, w którym mój szef powiedział: "Masz 4 godziny rano, zrób coś". Teraz jeżeli jesteś hostem programu informacyjnego, ale jesteś obok ludzi, którzy przychodzą i czytają newsy, to masz odrobinę więcej możliwości do tego, żeby coś skomentować, żeby coś nazwać po imieniu - twoim imieniu, bo moje nazwanie będzie inne niż nazwanie Karoliny. To rzeczywiście było coś takiego, co jednych wku*wiało, inni mówili: "Ale odważny", a ja cały czas myślałem sobie: "Ale jak inaczej?". Jeżeli przychodzi do ciebie poseł partii X czy Y, zadajesz mu pytania, a on ci na te pytania nie odpowiada, to zadajesz mu te pytania do skutku. Nie przechodzisz nad nimi do porządku dziennego, niezależnie od tego co słyszysz w słuchawce, czy czas się skończył, czy się nie skończył. Ale to jest w sumie bardzo backgroundowa robota dziennikarska. Tak jak Karolina mówi - nikt mnie tam nie ograniczał, ja też miałem dużą swobodę języka, wręcz tak dużą, że Mariusz Walter na jednym z takich publicznych spotkań z zespołem powiedział: "Nie chciałem, żeby ten chłopak u nas pracował, bo wydawało mi się, że to nie jest nasz styl, ale przekonał mnie do siebie i dzisiaj w jakimś sensie mu współczuję, bo on każdego dnia wychodzi jak linoskoczek na linę i idzie po niej. I wie sam, że jak za bardzo będzie w jedną stronę, to spadnie, i jak w drugą stronę, to spadnie. Ale każdego dnia kiedy mówisz 'dzień dobry', od tego momentu zaczynasz iść po tej linie i albo się wypieprzysz, albo nie".
K. HYTREK-PROSIECKA: W zasadzie po twoim programie ja zaczynałam swój program. 2 godziny, a wcześniej też 4 godziny na żywo o gospodarce i sprawach międzynarodowych. To o czym powiedziałeś jest szalenie istotne, bo my mieliśmy dużą swobodę mówienia być może też dlatego, że mamy taki, a nie inny charakter. Nie każdy by się sprawdził w tej roli, tak mówiąc zupełnie szczerze. Dużo czytaliśmy, dużo się przygotowywaliśmy, bo ja to pamiętam nawet, jak przecież umawialiśmy się na poranne rozmowy, to też ten temat gdzieś tam przegadywaliśmy, o czym rozmawiamy. Dzisiaj trochę mi brakuje tej wyrazistości na antenie, ale może dlatego, że brakuje też takich bardzo silnych osobowości w telewizji. Ty byłeś jednak taką osobowością, Jarek. Więc nie traktuj siebie jako benchmark, bo takich osób jak ty było naprawdę niewiele.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To jest też tak, że pora nadawania tego programu to jest zupełnie inna pora niż "Dzień na żywo" czy "Fakty" - to są stricte programy informacyjne. Tutaj miałaś program, który jest trochę lifestyle'owy, trochę informacyjny, czasami jest jednym wielkim breaking newsem, którego nie przerwiesz. Musisz być raz gościem, który dobrze pogada z Kasią Nosowską, raz gościem, który umiejętnie pogada ze Stasiukiem, raz musisz być gościem, który popałuje się - dosłownie, bo tak wspominam rozmowy z Jackiem Kurskim z czasów, kiedy był posłem, bo musisz być przygotowany na jego cynizm, złośliwość, ale też ogromną inteligencję - a raz będziesz gadał o w sumie niczym, czyli o prognozie pogody, zaczepiając kogoś, kto z tą prognozą przyszedł.
K. HYTREK-PROSIECKA: Ale jednocześnie masz taką klasę i rozumiesz odpowiedzialność za każde twoje słowo, każdy twój gest, intonację.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To też jest ważne, że rozliczają nas na końcu szefowie - to jedno - ale to jest tylko pośrednia droga, bo na końcu są widzowie. Tak jak Karolina mówi: "Miałam taką trakcję, że właściwie wyszłam i wciąż ludzie chcą mnie słuchać, chcą ze mną pracować, chcą mojej wiedzy". Ja mam dzisiaj też takie poczucie, że jest to samo, to znaczy jeżeli jesteś uczciwy ze społecznością, czyli z widzami, to oni z tobą będą długo i wszędzie.
K. HYTREK-PROSIECKA: Tak. Ale też musisz im dawać ciągle jakąś wartość.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Szczerość jest wartością.
K. HYTREK-PROSIECKA: Szczerość jest wartością, autentyczność też, ale jednak przyzwyczajasz ich do jakiejś swojej postawy. Np. kiedy ja przeszłam pracować do piłki, to mojemu odbiorcy nie do końca pasowało to, że ja już nie udzielam się, jeśli chodzi o komentowanie polityki, jeśli chodzi o komentowanie gospodarki, czy po prostu bieżącej rzeczywistości. Oni tego ode mnie oczekiwali, bo oni to lubili na antenie, oni właśnie lubili to, że ja nigdy nie czytałam z promptera – ja nawet nie umiem czytać z promptera, myślę, że by mi się to wszystko przewinęło – ja mówiłam rzeczywiście to, co ja myślałam w danej chwili i to było to, co mój widz lubił i czego on do dzisiaj oczekuje. W twoim przypadku jest dokładnie tak samo. Potrafisz też wyczuć atmosferę. Mnie razi to, że dzisiaj mamy bardzo trudny temat Lex TVN, o którym będziemy rozmawiać, i gdzieś tam ktoś zadaje pytania właśnie w porannych pasmach z takim żartobliwym podkładem. Dla mnie to jest brak wyczucia po prostu. U ciebie tego nie było.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Choć rozmawiamy nie o tym, żeby się tutaj pochwalić tym, co nam w duszy gra i jak wspominamy waszą ocenę naszej pracy, tylko mówimy szczególnie na początku tego spotkania, tego odcinka poświęconego w całości TVN-owi, o tym co się wokół mediów i wolności mediów dzieje. Tego, że nie miałem nigdy takiej sytuacji, w której do słuchawki ktoś mi powiedział, że mam nie zadawać tego i tego pytania, nie zapraszać tego i tego gościa, nie mogę zrobić czegoś. To jest ten moment, w którym odpowiadasz swoją gębą, swoim nazwiskiem za siebie. Ostatnio nawet z Olgą z English PRO o tym rozmawialiśmy. Ona coś tam przeczytała i mówi: "Publiczne osoby mogą więcej". Guzik prawda, publiczne osoby paradoksalnie mogą mniej. Kiedy masz nieograniczoną wolność - taką jaką z Karoliną mieliśmy w TVN - jedynym co cię ogranicza, jest tylko twoja głowa. Zadajesz te pytania, które chcesz zadać, nie zadajesz takich, których być może nie zdążysz albo uważasz, że one w danym momencie nie pasują. Po Smoleńsku mnóstwo było pytań, których nie zadawało się przez pierwszy miesiąc czy dwa. Na nie przyszedł czas zupełnie kiedy indziej.
K. HYTREK-PROSIECKA: Pamiętam, bo pojechałam na pierwszą konferencję Michała Boniego, który wtedy zarządzał tematem Smoleńska i pamiętam, że chodziło o to, co się będzie działo z Narodowym Bankiem Polskim, bo w Katastrofie zginął Sławomir Skrzypek. To było tak ciężkie, żeby 3-4 godziny po tym wydarzeniu wydobyć z siebie jakiekolwiek pytanie na tym briefingu, że my w zasadzie staliśmy i czekaliśmy, aż oni coś powiedzą. Ale jednocześnie musisz dostarczyć widzowi te informacje. To były strasznie trudne momenty. Ale to jest znowu to wyczucie, o którym ci mówiłam przed chwilką, że to, że my mieliśmy bardzo dużą swobodę przekazu informacyjnego, konstruowania myśli, ciągu logicznego na antenie, interpretowania faktów w sposób taki bardziej publicystyczny niż newsowy, to też dawało nam takie szerokie spektrum konstruowania pytań do naszych widzów, bo ja to dzisiaj widzę pracując z dziennikarzami, że oni mają ograniczony komfort ciśnięcia rozmówcy. Ja tego nie jestem w stanie pojąć.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czasem to wynika z tego, co się w ogóle ukuło przez lata, że jeżeli jedna osoba z redakcji dostaje kamerę, mikrofon i jest wysyłana świat, albo jedzie na konferencję i ma tam marszałka Sejmu albo marszałka Senatu czy prezydenta, to ona ma listę pytań, które musi zadać i to czasami jest tak, że pyta go o jedną, drugą, trzecią rzecz, bo ona przywozi te wszystkie odpowiedzi do redakcji i one w tej redakcji się roznoszą po iluś programach. Też dlatego tak to wygląda.
K. HYTREK-PROSIECKA: Nie, Jarek, bo do mnie też tak dzwoniono. Do mnie też wielokrotnie dzwoniono, bo byłam na konferencji Tuska i dzwoniło 17 producentów z TVN24. Moja odpowiedź była prosta: „Ułóżcie sobie wspólnie 3 pytania. Jeżeli ich nie ułożycie, to ja ich po prostu nie zadam”. To oczywiście było mało koleżeńskie, ale koniec końców to też wpływało na mój wizerunek, bo ja nie będę stała przed mikrofonem i zadawała całej listy pytań na konferencji premiera.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To co powiedziała Karolina teraz, to jest też jeden z wątków, o którym rozmawialiśmy tuż przed włączeniem oficjalnie mikrofonów. Od momentu kiedy Amerykanie pojawili się w TVN, próbuje się w jakiś sposób sprofesjonalizować także całą komunikację zespołu. Mamy dział PR-u TVN-u, dział marketingu TVN-u i mamy też mnóstwo pracowników, którzy sami w sobie są markami osobistymi. Przecież każde nazwisko naszych kolegów to jest osobna marka obok TVN - czasem mniej znacząca, czasem bardziej znacząca. W Stanach to jest na zupełnie inną skalę, natomiast ten moment, w którym nakładamy pewne ograniczenia na to, co możemy zrobić w kanałach social, a czego nie możemy zrobić... Nagle teraz kiedy pojawiła się cała historia Lex TVN, mam wrażenie, że kolegom pozwolono na wyrażanie własnego zdania, to znaczy na komentowanie pewnych opinii, które się pojawiają, w ogóle na wypowiedzenie tego, że im, cholera, to w duszy gra. Nam to gra trochę inaczej w duszy, bo jesteśmy daleko od stacji, natomiast jak widzę moich przyjaciół po tamtej stronie, oni są rzeczywiście przejęci tym, że nie wiedzą, co się będzie działo.
K. HYTREK-PROSIECKA: Miałam ostatnio taką rozmowę z osobą z zewnątrz, która mówi, że siedziała w kawiarni i siedziała tam też osoba pracująca w TVN. Było mało osób, więc można było podsłuchać tę rozmowę i mówiła o tym, że jest po prostu zaniepokojona o swoje miejsce pracy, bo nikt nie wie, co się będzie działo. Ja naprawdę nie zazdroszczę atmosfery, która jest dzisiaj w stacji, wyobrażam sobie, że tam poziom napięcia musi być bardzo wysoki.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jest, bo to wynika dlatego, że właśnie nie wiesz co za rogiem, masz Amerykanów, szefów i to jest sprawa, która nie jest już między firmą a firmą, między pracownikiem a firmą - sprawa jest między państwem a państwem, między najwyższymi ośrodkami władzy w Stanach Zjednoczonych a najwyższymi ośrodkami władzy tutaj.
K. HYTREK-PROSIECKA: Zanim przejdziemy sobie do tych brandów, to ja bym chciała tylko zrobić jedno wprowadzenie. Ja wszystkim bardzo polecam tę książkę, bo ludzie mogą dzisiaj nie rozumieć, co się dzieje w Polsce. Jest taka fenomenalna książka: „Węgry anatomia państwa mafijnego”. Ja przyniosłam tę książkę, bo specjalnie wczoraj wróciłam do rozdziału dotyczącego mediów. Jak przeczytałam to w dzisiejszej rzeczywistości, to po prostu dostałam gęsiej skórki, bo to jest 1:1 to, co się dzieje w Polsce. Począwszy od ustanowienia Narodowego Urzędu ds. Mediów i Komunikacji, czyli Rady Mediów Narodowych, poprzez podatki od reklam – podatek medialny, który miał być wprowadzony w Polsce – poprzez takie postępowanie… Tutaj jest taki cytat: „Państwo mafijne nie jest doktrynerem, nie boi się słów, znosi krytykę pod warunkiem wszakże, że nie dociera do szerszych kręgów”. Zobacz, co się dzieje: TVN jest w zasadzie jedyną dzisiaj telewizją, która jest w stanie w sposób super, moim zdaniem, obiektywny przedstawić to, co się dzieje w polityce i gospodarce. I mówię to pełną odpowiedzialnością, bo w różnych stacjach widać różne odchylenia.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: "Obiektywnie pokazywać politykę". Ostatnie dane mówiące o tym, jak wyglądała oglądalność TVN24 w czasach, kiedy właśnie była ta cholerna sejmowa debata tak zawstydzająca, gwałcąca każde możliwe regulaminy, każdą możliwą konstytucję, telewizja TVN zdecydowała się pokazywać to, co się dzieje bez żadnych przerw, co się nie udało telewizji publicznej, która pokazywała tylko swoich ludzi i schodziła na zupełnie absurdalne dyskusje z ludźmi, którzy w ogóle nie powinni mieć nigdy publicznego głosu. TVN pokazywał to bez przerwy na dużym kanale i na małym kanale, dając szansę jak największej grupie ludzi w Polsce spróbować zrozumieć, co się dzieje. Umówmy się, hasło "Lex TVN" wcale nie jest jednoznaczne, nie jest proste, samo słowo "Lex" w tym wszystkim już sugeruje, że w tych szczegółach tkwi najwięcej problemów. Upraszczając to i sprowadzając do jednego najważniejszego - to jest właśnie przypilnowanie wolności, tego, że możesz mieć TVP Info, które jest jakie jest i niech będzie...
K. HYTREK-PROSIECKA: Nie „niech będzie”… Ale jestem przeciwna oczywiście pomysłowi Koalicji Obywatelskiej, żeby zlikwidować TVP Info.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jeśli mówimy o wolności, pozwalamy gadać wszystkim...
K. HYTREK-PROSIECKA: Tak, ale nie za moje podatki. Załóżcie sobie prywatną telewizję Republika czy tam jakąś inną i sobie opowiadajcie, co chcecie. Żyjecie w kraju, w którym ludzie mają bardzo zróżnicowane poglądy i telewizja publiczna powinna odzwierciedlać te poglądy, a nie narzucać mi rozmówców często o bardzo wąskich horyzontach, niskim poziomie intelektualnym, bo po prostu to jest dla mnie upokarzające.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: I tylko takich, to jest problem. Gdyby sąsiadował Sakiewicz z np. Baczyńskim na jednej antenie, to rozumiem. Nawet nie w jednym programie, ale na jednej antenie - żeby widz publicznej telewizji mógł posłuchać gościa, który jest naczelnym Polityki i gościa, który jest naczelnym Gazety Polskiej.
K. HYTREK-PROSIECKA: To się nazywa pluralizm po prostu. Tego dzisiaj nie ma. Prywatnie proszę bardzo, niech sobie nawet każda partia telewizję założy, nie mam z tym żadnego problemu, ale ona ma jasny brand ta telewizja, to medium. Jeżeli jesteś np. absolutnie skrajnym zwolennikiem Platformy Obywatelskiej albo skrajnym zwolennikiem Prawa i Sprawiedliwości, to sobie idziesz do tego medium, bo chcesz słuchać o takiej rzeczywistości, jaką ta partia kreuje.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: I tak to w Stanach działa. Masz ludzi, którzy oglądają Foxa, ale to jest prywatna telewizja, a nie publiczna i w Foxie słyszysz rzeczy absurdalne, skandaliczne, nawet sama redakcja Foxa czasami nie nadąża za swoimi kolegami.
K. HYTREK-PROSIECKA: Prof. Krasnodębski powiedział, że Fox kupi Republikę i zrobią duży brand europejski. Lubię taki poziom abstrakcji.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To jest też poziom pokazujący ogromną niewiedzę o tym, jak to działa. O jednej rzeczy myślę w kontekście też ostatnich wydarzeń na Placu Wolności w Poznaniu. Mówiliśmy o tym, że nasi szefowie to jest jedno, właściciele to jest coś drugiego, ale na końcu zawsze naszego podcastu są słuchacze, telewizji są widzowie, gazet są czytelnicy. To co się działo wczoraj w Poznaniu, czy to co się dzieje na ulicach innych polskich miast, ten moment, w którym ludzie wychodzą i mówią tymi swoimi światełkami, tym swoim zebraniem się w tłumie, że im się odbiera pewien dostęp nawet nie do TVN-u, tylko do pewnego symbolu otwartości i wolności. To jest też ważne.
K. HYTREK-PROSIECKA: Oni chcą mieć wybór, bo wybór jest fundamentem demokracji. To nie chodzi o to, żeby tylko TVN narzucał narrację. Oni chcą móc też posłuchać informacji przedstawianych przez TVN, nawet jeśli się z nimi nie zgadzają. Wczoraj dokładnie takie wypowiedzi padały.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Choć myślę też o tym i to się też z każdym kolejnym dniem tej afery zaczyna przewijać, na ile chodzi o TVN24, na ile chodzi o cały TVN, bo pamiętajmy, że jak popatrzymy dzisiaj na wyniki oglądalności TVN24, to one są takie, jak mówiłem, ale samych "Faktów" są zupełnie inne w odniesieniu do "Wiadomości". Zdaję sobie sprawę, że "Wiadomości" swoją siłą docierają do zupełnie innych części Polski, do których "Fakty" z racji też właśnie koncesji, historii nie są w stanie dotrzeć. Jest mnóstwo regionów w Polsce, gdzie nie dotkniesz żadnego innego kanału niż kanały TVP czy TVP Info.
K. HYTREK-PROSIECKA: Zauważ poprawkę, którą zgłosił poseł Suski, który prowadzi ustawę „Lex TVN”, który też nie wyglądał na czującego się super komfortowo z tym projektem w mojej ocenie…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Kazali mu?
K. HYTREK-PROSIECKA: Ja tak to czytam.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Że on normalnie jest wielkim fanem TVN-u, ale mu kazali?
K. HYTREK-PROSIECKA: Aż tak to bym nie wybiegała. W każdym razie nie wyglądał na osobę, która jest w pełni przekonana do tego projektu. Wrzucił z mównicy sejmowej na koniec taką informację, że w Senacie zostanie zgłoszona poprawka, która gdzieś zaginęła po drodze, że kanały nadające w satelicie, nie będą objęte limitem udziałów, który jest planowany. Dobrze, ale jeszcze jest duży TVN, który jest naziemny. Sposób w jaki próbuje się zarżnąć tę stację, jest dla mnie po prostu niewiarygodny. Czytałam ostatnio analizę Andrzeja Stankiewicza, w 3 punktach rozpisany projekt Jarosława Kaczyńskiego. Bardzo polecam. TVN jest jednym z tych 3 punktów, które są potrzebne do wygrania kolejnych wyborów.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyli żeby nie mówili tego, czego władza nie chce słyszeć.
K. HYTREK-PROSIECKA: Tak. Chcę ci powiedzieć jeszcze jedną rzecz. Dlaczego przyniosłam tę książkę i cały czas do niej wracam? To jest profetyczne wydanie z 2015 roku uzupełnione o wątek Polski po to, żeby łatwiej było go czytelnikowi polskiemu zrozumieć. Mamy rozdział szósty: „Deficyt legitymacji państwa mafijnego i sposoby jego pokonania” – pierwszym podrozdziałem jest „Udomowienie mediów”, a drugim „Manipulowanie systemu wyborczego”. Czyli pokazuje ci, gdzie jest krok następny. Chodzi o to, że ja cały czas mam takie poczucie, że ludzie wiedzą, że coś się dzieje, ale moim zdaniem nie do końca rozumieją zagrożenie, które kryje się pod tym krokiem.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nie rozumieją, bo się tym nie interesują, nie rozumieją, bo nie mają gdzie sprawdzić, nie rozumieją, bo oglądają tylko jedne media?
K. HYTREK-PROSIECKA: Trochę tak. Poza tym ta poprzeczka skali działania opresyjnego jest już w zupełnie innym miejscu, niż była kiedyś.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czują się tak spacyfikowani, że wiedzą, że i tak z tym nic zrobią, więc się tym nie przejmują?
K. HYTREK-PROSIECKA: Trochę tak. Więc mówią: „Wyjdźmy na ulice”, a ja już tak trochę prowokacyjnie mówię: „Ale co wam to da? Już tyle razy Polacy wychodzili na ulice. Na Węgrzech też wychodzili na ulice”. Oni mówią: „Karolina, my nie możemy po prostu tego tak przyjąć, my musimy pokazać swój sprzeciw”.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Mam wrażenie, że to jest tak, że niezależnie od... Chociaż nie, akurat od liczby ludzi na ulicy to może mieć znaczenie, i się ze 2-3 razy Jarosław Kaczyński cofnął. Natomiast tutaj to jest już taki taran. Jak sobie nawet dzisiaj popatrzymy na historyczne aktywności Prawa i Sprawiedliwości. Trybunał Konstytucyjny był pierwszym, który mocno wyprowadził ludzi na ulice, było to po to, żeby dzisiaj móc w kolejnych zarzynanych instytucjach ewentualnie powiedzieć: "Oczywiście jak macie wątpliwości, to sprawdźmy to w Trybunale Konstytucyjnym, przecież to jest najważniejszy organ". Ląduje to na biurku wiadomo kogo i wiadomo jaka będzie decyzja i trudno z tym później dyskutować.
K. HYTREK-PROSIECKA: I wcale bym się nie zdziwiła, jakby „Lex TVN” przeszedł tę samą drogę.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Przejdzie przez prezydenta takiego, jakiego mamy i wyląduje w Trybunale takim, jaki jest.
K. HYTREK-PROSIECKA: Do którego Discovery zresztą skierowało notkę, że podejmuje kroki prawne na bazie umowy o przestrzeganiu wzajemnych inwestycji.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Mówimy o ludziach, którzy nie chcą wychodzić na ulice, tak mi się wydaje, tylko w odniesieniu do samej stacji jako takiej. To jest ten moment, w którym Jarosław Kaczyński nie robi tego w białych rękawiczkach jako intelektualista, tylko bierze łom i napieprza tym łomem. Ludzie wychodzą raczej także przeciwko temu, sprowokowani tym właśnie, że masz głosowanie, przegrywasz to głosowanie i robisz wszystko, żeby zrobić je jeszcze raz, gwałcąc każdy możliwy przepis i regulamin. Jarosław Kaczyński, mimo że ma maskę dzisiaj na twarzy, to na niej ma napisane: "I co mi ku*wa zrobisz?". Nic.
K. HYTREK-PROSIECKA: Trochę nawiązując do nazwy naszego podcastu, to jest absolutnie upodlenie brandu polskiej polityki, polskiego parlamentaryzmu, urzędu marszałka Sejmu, który jest drugą osobą w państwie przypomnijmy, poselskiego mandatu i w zasadzie wszystkiego, co jest taką emanacją demokracji. Jest to coś nieprawdopodobnego, dlatego że to nie będzie takie proste do odbudowania, jak to się robi w przypadku brandu firmy, która jest w kryzysie – podejmujemy określone kroki, rozpisujemy sobie strategię, zmieniamy brand… Odbudowanie zaufania społecznego, czyli tego klienta, ale też jednocześnie kogoś, kto cię finansuje, będzie bardzo trudne m.in. dlatego, że niestety – to powiedziała pani prof. Łętowska u Agaty Adamek – żyjemy w tak skonstruowanej rzeczywistości, że prawdopodobieństwo tego, że którakolwiek z tych osób poniesie odpowiedzialność jest niewielka. A po drugie, że odnowienie tego brandu jest zależne od nas samych, a my tych ludzi wybraliśmy. Więc jaka jest gwarancja, że struktura tego parlamentu będzie radykalnie inna, ale też nie tylko taka struktura w sensie partyjnym, ale struktura intelektualna będzie inna, struktura moralna będzie inna? Moim zdaniem my naprawdę sobie nie wyobrażamy, w jak krytycznym punkcie my w tej chwili jesteśmy, bo to już nie jest jednoosobowo prezydent, który jednostkowo świadczy o danym urzędzie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jest to ośmiornica, nawiązując trochę do książki. Jak dzisiaj zaczyna wyglądać Polska, jeśli chodzi o spółki skarbu państwa, jeśli chodzi o całą sferę propagandy komunikacji rządu, jeśli chodzi właśnie o to, co się dzieje w parlamencie, który ma przyjmować ustawy, gdzie przyjmowanie tych ustaw wygląda właśnie w ten sposób, że przyjmujemy jaką chcemy niezależnie od tego, jakie są przepisy. Mamy to w dupie totalnie.
K. HYTREK-PROSIECKA: Jak nam nie pójdzie, to zrobimy reasumpcję. Co to za problem?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To zrobimy jeszcze raz. Wyślemy Suskiego z jakimś papierem... Tu przechodzimy do kolejnego brandu. Mamy ludzi, których też wybraliśmy, i teraz fajnie jest stanąć Kubie Wojewódzkiemu i powiedzieć: "Paweł Kukiz, przepraszam, że namawiałem was, żebyście na niego kiedyś głosowali, wstydzę się". Mamy pana Sawicza, który mówi: "Były fajny kolega, ale dzisiaj ty gnoju" itd.
K. HYTREK-PROSIECKA: Wczoraj też Krzysztof Skiba świetnie to ujął: „Wczoraj powstał najstarszy zawód świata, nazywa się Kukiz”.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak. Zdetronizował prostytutki albo właściwie ustawił się w jednym szeregu. Ale właśnie ten moment, w którym - już pal licho, czy on jest antysystemowcem czy nie - widzisz parlament, masz tam ponad 400 ludzi, których wybrałeś, którzy dostają pieniądze nienajmniejsze, szczególnie że dostali ostatnio podwyżki, i widzisz, że oni robią wszystko w taki sposób, że gdybyś ty był na ich miejscu i zrobił to poza parlamentem, miałbyś prokuraturę albo policję na głowie. A tam totalne bezprawie. Masz gościa, który siedzi i krzyczą do niego koledzy: "Paweł nie rób tego, Paweł zdrajco", a on po prostu wstaje, kłania się i wyciąga taki środkowy palec, którego nie wyciąga, ale go pokazuje i mówi: "Mam was w dupie, bo mi, Kukizowi, się to opłaca".
K. HYTREK-PROSIECKA: „I moim ludziom”.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Wiesz, to jakaś garstka ludzi.
K. HYTREK-PROSIECKA: Ta garstka zdecydowała o tym. To jest ta mniejszość decydująca, to jest coś niesamowitego.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To jest ten moment, w którym Jarosław Kaczyński jest w takiej sytuacji, że nie ma żadnej większości - też pisze o tym Stankiewicz - i dzisiaj on musi mieć worek ze złotem i to będą złote spółki skarbu państwa dla ciebie i całej swej rodziny. I to będzie coraz droższe utrzymywanie tego, żeby Kaczyńskiemu się udawało robić swoje.
K. HYTREK-PROSIECKA: Ja znalazłam fenomenalny wczoraj artykuł wPolityce.pl, czyli jak to Andrzej Stankiewicz mówi „wPotylicę.pl”, bo szukałam takiego obrazu, który wrzuciłam na Instagrama, nazywa się „Pochlebcy” Bruegela.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak, piękne wchodzenie w dupę.
K. HYTREK-PROSIECKA: Jest artykuł wPolityce.pl, który mówi właśnie o opłacanych pochlebcach, znanych jako wazeliniarze.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale napisali o sobie?
K. HYTREK-PROSIECKA: „Chwatowi szukającemu ulgi w pozycji wcześniej opisanej, pchają się właśnie tam. Czy nie jest to najlepsze dzieło tak pięknie ilustrujące kolegów, pozostających w uwielbieniu dla samego geniusza?”. To jest artykuł z 2014 roku, oczywiście o Platformie. Wystarczy wymienić nazwiska albo wydłużyć tę listę. To jest dzisiaj to, co robi Kaczyński. Też właśnie u Stankiewicza, którego przywołuję, bo uważam, że jest to fenomenalny analityk sceny politycznej, mówił o tym, że w strukturach Prawa i Sprawiedliwości funkcjonuje taki rodzaj departamentu szantażu i przekupstwa, którego zadaniem jest pozyskiwanie takich słabych kręgosłupów. To jest coś nieprawdopodobnego, jak skonstruowany jest cały schemat działania. Oczywiście to nie jest nic dziwnego, bo w polityce takie rzeczy się dzieją – pamiętasz taśmy Renaty Beger itd. – to już było. Tylko to co przeraża dzisiaj, to jest skala.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Z drugiej strony jeśli mówimy o brandach... Mamy brand polskiego parlamentu - dziś szanowany rzadko - mamy brand Jarosława Kaczyńskiego - jedni uwielbiają, drudzy nawet jak go nie znoszą, to chwalą jego rzekomą strategiczność - mamy brand Pawła Kukiza, któremu dzisiaj naprawdę trudno będzie się wyszorować z tego szamba, w które wpadł. To jest właśnie to, że dzisiaj tak naprawdę jeżeli jesteś marką, posłem, dziennikarzem, właścicielem, przedsiębiorcą, to w sumie gębę masz, cholera, jedną. Możesz zmieniać brandy, przy których pracujesz - myśląc dziennikarzami czy nawet przedsiębiorcami - ale lustro jest jedno i w tym lustrze zawsze jest ta sama, jedna gęba. Jak sobie myślę o tych kolegach z naszego podwórka, którzy na Placu Powstańców dzień dzień o 19:30 robią swoje, to zastanawiam się na ile ten ich kręgosłup jest złamany nieodwracalnie, na ile oni czują, że nie ma innego wyjścia, bo mają takie koszty miesięczne, że nie mogą inaczej, na ile oni świetnie w to wierzą tak jak dziennikarze Foxa, a na ile to jest po prostu coś zupełnie nieodwracalnego? To są ludzie, którzy jak tylko skończy się ten reżim, który dzisiaj jest, nie będą w stanie wymyć tej gęby nigdy.
K. HYTREK-PROSIECKA: Ja z częścią tych osób pracowałam i powiem nieskromnie, że intuicyjnie wiedziałam, że nie należą do tej samej grupy i tych samych standardów nie reprezentują, które ja reprezentuję. Czas to pokazał. M.in. z ludźmi, którzy są w „Wiadomościach”. Znam tam osoby, które tam pracują, bo rzeczywiście mają trudną sytuację życiową, ale one z kolei nie epatują tym, co tam się dzieje, tylko po prostu wykonują swoją pracę – nie zawsze możesz podjąć decyzję, że odchodzisz, zostajesz z kredytem, dziecko nie ma co jeść. Ja staram się jednak wykazywać jakieś zrozumienie. Ale są tam takie osoby, które zawsze miały bardzo duży ciąg na bramkę z pieniędzmi, bardzo duże parcie na szkło i potrzebę docenienia pomimo bardzo niskich kompetencji intelektualnych, językowych, warsztatowych i wszelakich. Te osoby są dzisiaj na topie – są na Jedynce, na Dwójce, w „Wiadomościach”.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Zobacz: Krzysztof Ziemiec - marka sama w sobie przez lata...
K. HYTREK-PROSIECKA: Ale on się wycofał w pewnym sensie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale ubrudził się i tego już nigdy nie domyje.
K. HYTREK-PROSIECKA: To już niestety przy nim zostanie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Masz pana Adamczyka - to jest też marka sama w sobie. Facet, który był czasem naprawdę fajnie zachowującym się gościem, który dobrze ogarniał tę robotę.
K. HYTREK-PROSIECKA: Pamiętam, że ludzie, którzy z nim pracowali, dobrze go jako szefa wspominają.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Masz Danutę Holecką, która będzie już do końca życia na jednej linii z główną bohaterką wydania północnokoreańskiej telewizji. Bez dwóch zdań, to jest po prostu ten sam styl myślenia, ubierania, zachowania, tego co namalował Bruegel. Oni są markami sami sobie - co im zostanie? Rzecznikowanie, spółki skarbu państwa, praca w klubie parlamentarnym Prawa i Sprawiedliwości, który być może kiedyś przejdzie do opozycji?
K. HYTREK-PROSIECKA: Często sobie zadaję to pytanie. To jest coś niesamowitego, jaki ci ludzie mają plan na dalsze życie? Co oni sobie wyobrażają, że będą robić? Oczywiście nawet jeśli przyjdzie zmiana władzy, zmiana brandu politycznego, to chwilę to potrwa zanim nastąpi wymiana kadr. Ona bezwzględnie nastąpi, nie ma się co oszukiwać. I co dalej? Być może oni są zabezpieczeni na tyle finansowo, że mogą sobie pozwolić na dekadę przeczekania, bo przecież to jak pieniądze wypływają wszelkimi możliwymi strumieniami jest widoczne. Np. taki pan Kłeczek – nie powiem, że redaktor – dostał z naszych podatków 6 mln zł i on przetrwa chwilę.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: 6 mln zł piechotą nie chodzi, ale nawet jak popatrzymy sobie na media i na brandy w ogóle - mamy wPolityce.pl, mamy TV Republika, mamy Sakiewicza, Karnowskich i jeszcze cały Toruń - one są finansowane tylko i wyłącznie przez spółki skarbu państwa, które wykupują tam jakieś absurdalne reklamy.
K. HYTREK-PROSIECKA: Dokładnie. Ten sam schemat pokazany jest w tej książce.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jeżeli nagle ten kurek znika, to OK, przy tej skali finansowania są zabezpieczeni na najbliższy czas, ale jest to nieprawdopodobny system...
K. HYTREK-PROSIECKA: Pytanie, czy zniknie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Masz Sakiewicza i Karnowskich - to jest prywatność w jakimś tam sensie, mimo że utrzymywana na garnuszku państwowych pieniędzy. Ale z drugiej strony to co się zadziało systemowo z przejęciem mediów lokalnych przez spółkę skarbu państwa i wpuszczenie w te redakcje, które do tej pory właśnie cechowały się tym, że patrzyły lokalnej władzy na ręce i nie tylko były niezależne, nagle okazuje się, że właśnie od wszystkich Karnowskich i Sakiewiczów ci ludzie się rozpierzchli, nie znają się na robocie w ogóle, są nikim - a już na pewno w świecie dziennikarskim.
K. HYTREK-PROSIECKA: Część osób się zna, tylko że po prostu są tak osadzone politycznie, że jest to bez znaczenia.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To ich dyskwalifikuje, właśnie. Nagle oni zaczynają rządzić. To jest też element układanki, o której pisze Andrzej i o której pewnie jest w tej książce, czyli jeżeli docieramy Telewizją Polską do tych ludzi, którzy na nas głosują, docieramy regionalnymi dziennikami, do których do tej pory mogliśmy nie docierać...
K. HYTREK-PROSIECKA: Wyobraź sobie, że na Węgrzech doszło to do tego stopnia, że oligarchowie powiązani z Fideszem przejęli nawet media lifestyle’owe, bo tam przecież też w zupełnie inny sposób mówi się o rzeczywistości. Przejęli nawet pisma kobiecie, do tego stopnia to doszło.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tutaj masz już poprzez Orlen dostęp do regionalnych mediów...
K. HYTREK-PROSIECKA: Które mają dużo większą siłę niż media ogólnopolskie – mało kto ma tego świadomość.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Zdecydowanie. Teraz zaczynają uderzać w telewizję, która jako jedyna w jakimś sensie opowiadała ten bardziej realny świat. Kółko się zamyka, już nic więcej nie ma. Pozostaje internet, ale też jego skala nie jest taka, jaką jest 4 mln widzów każdego dnia o konkretnej godzinie, oglądających 20-parę minut programu.
K. HYTREK-PROSIECKA: To jest tak jak ludzie z Trójki poszli do 357 czy Radia Nowy Świat.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jeżeli ktoś przychodzi do ciebie do radia i zaczynać ci zabierać jeden klocek, drugi klocek, trzeci klocek i zaczynasz się z tym czuć źle, to jeżeli masz siłę, to wstajesz i wychodzisz. Takie brandy jak Kydryński, Mann, Niedźwiecki, Rosiak i cała plejada, oni też wokół siebie mają taką zbudowaną wiedzę i wiarygodność, że jak dzisiaj powiedzą: "To ja będę robił swoje dla was w tym i w tym miejscu", to ci ludzie w sekundę przechodzą do niego, dają mu swoje pieniądze, on ma ogromną swobodę w tej swojej niszy i może robić to na poziomie, którego widzowie od niego oczekują. To jest ten moment, kiedy pilnujesz tej marki do końca. Nie dajesz się zniszczyć.
K. HYTREK-PROSIECKA: Nawet jeśli odchodzisz z dużego medium, dużego brandu, to ten widz czy czytelnik jednak oczekuje od ciebie kontynuacji tych wartości, które prezentowałeś na antenie, funkcjonując pod tym brandem. Rozmawialiśmy o brandzie parlamentaryzmu, marszałka Sejmu, polskiej polityki, ale tutaj też szalenie istotny jest brand dziennikarski w całej tej sytuacji. To co jest uderzające, że nie wszystkie media wyraziły w sposób jednoznaczny solidarność z TVN. Jakby czując się, że są obok albo nie mając świadomości kompletnie ryzyka, które gdzieś tam się czai z boku. To jest też dla mnie bardzo duże zaskoczenie. To jest też taki czas próby dla polskiego świata dziennikarskiego. Tak jak mówiłeś, że w momencie kiedy weszli Amerykanie, widać było zmianę komunikacji w mediach społecznościowych na poziomie zawodowym czy na poziomie prywatnym – jednak rzeczywiście jakieś standardy zostały wprowadzone – tak dzisiaj oni rzeczywiście pokazują, że ten wysoki standard dziennikarski jest, że oni się czują związani z tą misyjnością mediów i tutaj naprawdę chylę czoła. Ludzie popełniają błędy, wszyscy dziennikarze są tylko ludźmi i też popełniają błędy, czasami mają wpadki, czasami prezentują niewłaściwe zachowania – tak jak każdy inny potrafią wstać i przeprosić, ale koniec końców to oni prostują ten swój kręgosłup moralny albo się nisko schylają.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Mówimy o tym, że żyjemy w bardzo podzielonym świecie i w bardzo podzielonym kraju. Patrzyłem sobie przed naszą audycją na jakieś badania CBOS z 2019 roku, mówiące o tym właśnie, jakich programów informacyjnych ludzie najczęściej szukają, gdzie czerpią wiedzę. Nie mam świeższych dowodów, ale to się niespecjalnie powinno zmienić. TVP 1 - 53 proc., TVP 2 - 39 proc., TVP Info - 36 proc., Polsat - 54 proc. - więcej niż publiczna telewizja - Polsat News - 28 proc, TVN - 48 proc., TVN24 - 32 proc. Jakby zebrać do kupy publiczną telewizję i Polsat ze swoim programem głównym i informacyjnym, dodać do tego TV Trwam - 9 proc., Republikę - 3 proc. - to jest zdecydowana większość. Widzów "Wiadomości" wystarczy, żeby wygrać w Polsce wybory.
K. HYTREK-PROSIECKA: Ciekawa jest też ta informacja, która pojawiła się teraz, że Polsat otwiera swój kanał. Wydarzenia 24 to się chyba ma nazywać.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To będzie inne niż Polsat News?
K. HYTREK-PROSIECKA: Właśnie też mnie to zastanowiło, czy to ma być takie właśnie polsatowskie TVN24? To jest informacja z wczoraj, więc też bardzo ciekawa w kontekście tego, co się dzieje na rynku medialnym. Niewątpliwie przetasowania są duże. Jestem ciekawa, jak to się skończy. Myślę, że to jest proces, który jeszcze potrwa, ale jednoznacznie widać, że wajcha została przełożona. Pytanie co zrobi teraz Senat z taką ustawą?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nawet jeżeli powie "nie", bo tak zapowiada marszałek Senatu, to znów wróci do Sejmu i znowu trzeba ciułać i płacić.
K. HYTREK-PROSIECKA: Ale więcej.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To się zapłaci. Jarosław Kaczyński ma swoją czarną torbę, w której ma bardzo dużo pieniędzy i spółek skarbu państwa - ma czym płacić. Nie jego, to wydaje.
K. HYTREK-PROSIECKA: Niestety. Wiesz, co jeszcze zauważyłam bardzo ciekawego? – żeby nie poruszać tylko ciężkich tematów. Zauważyłam, że przy okazji historii związanej z „Lex TVN” rozwinęło się bardzo słowotwórstwo. Ja zawsze bardzo lubię to obserwować, jak wyglądają dyskusje przy okazji tego rodzaju kryzysu w mediach społecznościowych. Wynotowałam sobie właśnie też nawet sformułowania, których ty wczoraj użyłeś, czyli „ociepizm”, „kukizm”, „szejm”, czyli synonim Sejmu. Ponieważ padały zarzuty, że obrońcy TVN-u zachowują się tak samo niekulturalnie jak obrońcy Zjednoczonej Prawicy, a jednak oczekuje się od nich czegoś więcej, więc użycie staropolskiego języka zauważyłam w mediach społecznościowych. Np. zamiast burdelu mamy zamtuz, zamiast powiedzieć komuś, że jest prostytutką, to jedna z osób pracujących w mediach publicznych została nazwana koćpiergałą. Chciałam ci powiedzieć, że jest to chociaż o tyle budujące w tej całej sytuacji, że taki język nieparlamentarny jednak przybiera jakąś elegancką formę. To jest taki element pozytywny, który w całej tej sytuacji odnotowałam.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Delikatnie, bo to oznacza, że mimo wszystko brakuje innych sformułowań niż przekleństwa na to, co się dzieje.
K. HYTREK-PROSIECKA: To jedyne co się niestety ciśnie na usta w tej sytuacji.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Pamiętam taką audycję Michała Figurskiego po wygranych wyborach przez Andrzeja Dudę za pierwszym razem, kiedy Michał taki jeszcze niewyspany, nierozbudzony wita się rano ze słuchaczami, zaczyna coś opowiadać i puentą tego wszystkiego jest: "Nosz ku*wa mać". Patrząc po tym wszystkim, co się teraz ostatnio zadziewa, to jest moment, w którym patrzysz na telewizję, widzisz, co się dzieje i myślisz sobie: "Ku*wa". I nie możesz nic zrobić. Możemy wyjść na ulicę, ale musielibyśmy tam stać w liczbie miliona przez długie dni, ale to niewiele zmieni.
K. HYTREK-PROSIECKA: Świat już zauważył, to jest we wszystkich mediach na świecie. Zauważył Departament Stanu, zauważył zastępca Misji Wielkiej Brytanii… Wszyscy już wiedzą.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jak był Trybunał Konstytucyjny, to wszyscy to wiedzieli, ale liczyliśmy na Europę, że coś zrobi. Dzisiaj mamy to, co się zdarzyło z wolnymi mediami i teraz czekasz na Amerykę...
K. HYTREK-PROSIECKA: Věra Jourová zapowiedziała, że „deeply concerned” są wszyscy – to wiadomo. To jest moje ulubione sformułowanie od wielu lat, o którym też zawsze na antenie mówiłam, że Unia na pewno jest „deeply concerned”. Ale Věra Jourová zapowiedziała taką ciekawą rzecz, która nie wiem, na ile zostanie wdrożona, ale zapowiedziała, że potrzebny jest europejski akt dotyczący mediów funkcjonujących w ramach Unii Europejskiej, który mógłby je zabezpieczać. Wszystko super, tylko ja mam pytanie zasadnicze… Ja pamiętam czasy jeszcze siedząc na antenie TVN24 BiS, kiedy wszyscy mieli ubaw z nazywania Viktora Orbana małym dyktatorkiem. To był moment, kiedy trzeba było reagować, nie dzisiaj. Dzisiaj już jest za późno. Dzisiaj to naprawdę niewiele zmieni, bo Węgry są małym krajem, ale Polska jako gospodarka, jako partner polityczny w tej samej konstelacji to już jest zupełnie inna skala i inny format gry. Więc ja czytam oczywiście te tweety, posty, oświadczenia – to wszystko jest budujące, ale…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Myślisz, że z Węgrami im się nie udało, to tym bardziej z Kaczyńskim im się nie uda?
K. HYTREK-PROSIECKA: Obawiam się, że nawet jeśli się uda, to… Też pytanie co się uda, a co się nie uda. Myślę, że to jest skalujące, więc ofiar będzie więcej, stawka jest znacznie wyższa. To już się wydarzyło, więc precedens jest, bo przecież to już było w przypadku Węgier, to też nie było nic nowego. Więc pytanie co dzisiaj kraje europejskie są w stanie zrobić, żeby zatrzymać tego typu aktywność? Nie wiem.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nie wiem. Największym wyzwaniem, smutkiem jest to, że właśnie my sami wewnętrznie jako ludzie patrzący i niezgadzający się z tym, nie jesteśmy w stanie zrobić nic. Liczyliśmy na świat i ten świat... OK, Amerykanie mają pieniądze, żeby pozwać polski parlament za to, co zrobił. Super, ja uważam, że niech płacą ogromne miliardy, choć wiem, że to będą moje miliardy.
K. HYTREK-PROSIECKA: No i sankcje. Tylko, że Kaczyński nie jeździ na zakupy do Nowego Jorku.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale jakie sankcje? To nie są sankcje takie, jak się nakłada na Białoruś. Nie ma instrumentów na świecie, które mogłyby powiedzieć panu Jarosławowi, że przekroczył granicę. Więc on ją po prostu sobie przestawia tam, gdzie chce.
K. HYTREK-PROSIECKA: I cierpi na tym brand „Polska”.
Prowadzący
Jarosław Kuźniar – dziennikarz, host, szkoleniowiec public speaking. Uczy liderów storytellingu, budowania historii, dbania o narrację ludzi i marek.W jego 30-letnim doświadczeniu dużą rolę odegrała praca w mediach: prasa, radio, telewizja i digital, m.in. Trójka, Radio ZET, TVN24, TVN, Onet. Obecnie mentor Voice House Academy, CEO Kuźniar Media i redaktor naczelny Voice House. Autor „The Host”, podręcznika skutecznego mówienia do ludzi.