Co ty wiesz o winie?
Wiedza Polaków o winie jest coraz większa. Rośnie świadomość – wielu z nas pije mniej, a lepiej. Największa satysfakcja sommeliera? Ludzie, którzy przychodzą i potrafią zaskoczyć pytaniem, jakie samemu ekspertowi dostarcza cennej lekcji. Więcej: rozmówcy z niektórymi swoimi klientami znają się od 15 lat.
Pamiętają, co oni kiedyś pili, jak pili i jak to się zmieniało. Teraz – nie ze względów zdrowotnych, tylko dojrzałości i świadomości – jedna butelka świadomie dobranego Bordeaux cieszy ich bardziej niż sześć butelek innego wina. Właśnie o pasji do smaków i ewolucji gustu rozmawiamy w pierwszym odcinku WineCast.
Pamiętają, co oni kiedyś pili, jak pili i jak to się zmieniało. Teraz – nie ze względów zdrowotnych, tylko dojrzałości i świadomości – jedna butelka świadomie dobranego Bordeaux cieszy ich bardziej niż sześć butelek innego wina. Właśnie o pasji do smaków i ewolucji gustu rozmawiamy w pierwszym odcinku WineCast.
Transkrypcja
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jak tu siedzimy przy stole we czwórkę - ale mnie wyjąć na chwilę - to który z was ma największą wiedzę o winie?
A. MIŚKÓW: Certyfikowaną na pewno Dawid. Piotr z racji doświadczenia.
P. KAMECKI: Świetnie powiedziane, dokładnie tak jest.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak zawsze uczniowie o tobie mówią?
P. KAMECKI: Myślę, że ludzie niepotrzebnie się tym specjalnie egzaltują. Wino tak jak inne rzeczy, których musisz posmakować… Jak masz 20 lat to posmakowałeś X, a jak masz 50 lat to posmakowałeś X silnia i to na tym polega – oczywiście upraszczając. Coś w tym jest, doświadczenie robi swoje i na pewno chęć rozwijania się cały czas, bo wiele osób staje w miejscu po prostu i stoi już.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To w którym miejscu tego waszego rozwoju jesteście? Dawid?
D. KULKIEWICZ: Ja względnie na początku, bo wino jest tematem, który dla mnie nigdy się nie kończy. Tak jak Piotr powiedział, z czasem ta wiedza i doświadczenie się zwiększają, a na samym początku człowiek jeszcze nie wie, w którą stronę chce iść, bo jest tyle ciekawych wątków do odkrycia. Gdzieś tam błądzę i próbuję się określić, dlatego wciąż raczej startuję.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyli to jest trochę jak z pójściem na studia medyczne - idziesz po prostu na medycynę, a potem zaczynasz się niszować?
D. KULKIEWICZ: Dokładnie tak.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ty w którą stronę chcesz iść?
D. KULKIEWICZ: To jest dobre pytanie, bo nie wiem. Jest parę rzeczy, których nie chciałbym robić, a parę rzeczy, które na pewno chętniej. Wolałbym się skupić na rzeczach takich indywidualnych. Lubię pracę z klientami, którzy wiedzą, czego chcą i w takiej sferze konkretów jest mi się łatwiej obracać, niż zajmować całym przekrojem wina, oferty.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: A gdybyś ty był klientem - które z rzeczy, które macie, które sprzedajecie, o których opowiadacie, są dla siebie najbardziej interesujące?
D. KULKIEWICZ: Klasyczne. Łatwiej mi się odnaleźć w rzeczach klasycznych, od dawna ugruntowanych. Jest parę regionów, które bardzo lubię i parę miejsc w nowym świecie, które próbuje się odnosić do tej europejskiej klasyki – czy to w Kalifornii, czy na południu w Ameryce. To są takie miejsca, gdzie czuję się bezpiecznie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Skąd się wziąłeś w winie?
D. KULKIEWICZ: Trochę przypadkiem, drogą pokrętną. Kiedyś bardzo chciałem gotować, ale szybko się okazało, że z mojego gotowania absolutnie nic nie będzie i stamtąd droga do wina była już dość krótka. Przed chwilą powiedzieliśmy, że wino to jest tak naprawdę zajęcie na całe życie, więc spodobało mi się to i zostałem.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Że nie będziesz musiał zmieniać, tak?
D. KULKIEWICZ: Trochę tak. To jest przygoda, która nie ma końca.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czy ważny jest nauczyciel w tym wszystkim? Zapomnij, że Piotr siedzi vis a vis ciebie. Gdyby nie Piotr, to zastanawiam się, czy w tym świecie łatwo się obracać, łatwo go rozumieć. Jeżeli nie ma kogoś, kto - z racji doświadczenia, może lat spędzonych w tym biznesie - jest w stanie poprowadzić kogoś, kto jest zafascynowany, ale nie bardzo wie, za którą butelkę albo którą historię, albo który region, który kraj się chwycić?
D. KULKIEWICZ: Na pewno ktoś taki jest niezbędny, żeby w tym całym ogromie wszystkiego pomóc się odnaleźć i umieć zwrócić uwagę, zainteresować, zafascynować, zainspirować kogoś młodego, kto wiele by chciał, a nie bardzo wie, co z tą chęcią robić. Ktoś, kto wskaże drogę, jest absolutnie niezbędny.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: A ty skąd się wziąłeś w winie?
A. MIŚKÓW: Ja też trochę z przypadku się znalazłem, po prostu pracowałem w sklepie z alkoholami.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Alkoholami, czyli innymi niż wino też?
A. MIŚKÓW: Tak. To był sklep w strefie wolnocłowej – Baltona słynna – i dzięki zdobytemu tam krótkiemu doświadczeniu naturalnie migrowałem w stronę również alkoholu, czyli już bardziej specjalistycznie wina.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czy w Baltonie ludzie mieli czas, żeby się zatrzymać i pogadać?
A. MIŚKÓW: Nie, absolutnie. Ja tam złapałem takiego drobnego bakcyla, że chciałem się interesować. Pojawiło się tam, w cieniu dosłownie, wino i troszkę zacząłem się tym interesować. Trafiłem do sklepu specjalistycznego i – tak jak już pytałeś Dawida o potrzebnych ludzi na swojej drodze – to ja spotkałem takich ludzi na samym początku swojej drogi, spotykałem ich oczywiście również później. Chyba dzięki temu wzrastałem w odpowiednim otoczeniu, które natchnęło mnie, zaraziło swoją pasją, bo bez tego ta praca chyba nie mogłaby trwać, nie mogłaby dawać satysfakcji takiej, jaką daje dzisiaj.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jak słucham was teraz, myślę sobie, że bardzo dużo jest części wspólnych między moim środowiskiem, moim głównym zawodem, czyli dziennikarstwem a tym, o czym tutaj rozmawiamy. Też trafiłem na ten czas, kiedy byli ludzie, którzy mieli czas się zatrzymać i coś powiedzieć - bez tego rzeczywiście błądzenie by trwało, być może zupełnie inaczej bym się zachowywał, zupełnie innych rzeczy bym się uczył albo w ogóle nie uczył i leciał trochę siłą odśrodkową, więc to rzeczywiście fajnie, że to się nam łączy. Natomiast pytanie: czy dzisiaj kiedy, teoretycznie albo albo praktycznie, ta wiedza o winie jest większa, to wasza praca też jest trudniejsza, bo ludzie zadają coraz ciekawsze pytania, wymusza to na was jeszcze jedną lekcję? Jak to działa, Dawid?
D. KULKIEWICZ: Zdecydowanie tak. Ludzie przychodzą i potrafią zaskoczyć pytaniem o rzeczy, o których w życiu nie słyszałem. Ta świadomość jest coraz większa, publikacji różnego rodzaju jest coraz więcej, coraz łatwiej do nich dotrzeć, ludzie mają bardzo łatwy kontakt ze wszystkim, co się dzieje na świecie. To już nie czasy kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu, kiedy trzeba było się bardzo starać, żeby się dowiedzieć, co słychać w innych miejscach. Teraz to wszystko jest podane od razu – trzeba nadążyć, żeby gdzieś tam nie zostać tyle.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Dzisiaj ten, który sprzedaje wino w takim specjalistycznym sklepie jak twój czy w ogóle opowiada o tym winie w sposób specjalistyczny, to jest ktoś, kto powinien mieć wiedzę - to jasne, ktoś, kto powinien mieć osobowość. Co jeszcze?
P. KAMECKI: W pierwszej w ogóle kolejności wiedza jest oczywiście niezbędna i jest na wysokiej pozycji, ale najważniejsza cecha, to trzeba po prostu lubić ludzi. Lubić z nimi rozmawiać, mieć z tego przyjemność, wchodzić w rozmowę, w interakcję, mieć trochę takiej – jak to kiedyś mój klient powiedział – „Pan, panie Kamecki, ma taką gastronomiczną kindersztubę”. To pewnie nam wszystkim po Bristolu zostało, gdzie pracowaliśmy. To jest coś takiego, że czasami trzeba się ukłonić głębiej, czasami trzeba przymknąć oko jak klient coś wygaduje i po prostu z szacunkiem, dużą kulturą – i później wchodzą te rzeczy merytoryczne typu wiedza. Ale także duża otwartość, bo – tak jak Dawid powiedział – ten dostęp do wiedzy jest ogromny dzisiaj i klient chce być na pierwszym planie i – nie mówię, że stara zasada, że klient ma zawsze rację – ale coś w tym rodzaju i trzeba umieć nawiązać ten kontakt. Jeden klient będzie merytorycznie bardzo ciągnął rozmowę. Drugi, że gdzieś tam był i widział, i tam jest najlepiej, i trzeba z nim jakby pobyć w tym ogródku chwilę. To jest bardzo wielowymiarowa praca i jak spoglądam na cały rynek – polski, światowy, wszystko jedno i takie uniwersum sklepów z winem – to wszyscy mają wino, wszyscy mają dostęp do wina, każdy ma stół, kieliszki, ale właśnie te różnice, że jeden jest oblegany, a drugi nie, polegają na tym, kto tam jest na miejscu i to jest absolutnie kluczowy element w tej układance.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Udaje ci się rozmawiać z ludźmi, przełamywać te pierwsze lody? To jest łatwe czy trudne zadanie?
A. MIŚKÓW: To jest coś, co z jednej strony można mieć w sobie, ale – tak jak ze wszystkim, jak z każdym zawodem – trzeba to ćwiczyć i trzeba na tym podłożu dobrej szkoły, relacji do bycia kimś otwartym też ćwiczyć i wsłuchiwać się w to, co klienci do nas mówią.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale jednocześnie to jest ćwiczenie na żywym organizmie, nie przećwiczysz tego w studio podcastowym albo przed lustrem.
A. MIŚKÓW: Tak. To jest tak, jak Piotr mówił o sobie, że jednak to doświadczenie bierze górę. To jest tak jak z jazdą samochodem – mój tata mówił, że po 100 tys. km zaczynamy jeździć samochodem. Tutaj jest podobnie.
P. KAMECKI: Doświadczenie z taką otwartością, bo doświadczenie samo… Mamy przecież klientów i znajomych, którzy mimo doświadczenia plotą nam jakieś banialuki, ponieważ się zatrzymali w którymś momencie i są w takim kręgu, z którego nie potrafią wyjść, ponieważ nie są otwarci. My jako obsługujący bez otwartości nic po prostu nie zrobimy, bo to później skończy się jakimś konfliktem.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Piotr jest pewnie już po 100 tys. km. A ty?
A. MIŚKÓW: Ja myślę, że też.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Dawid, a ty? Jak daleko zajechałeś?
D. KULKIEWICZ: W pół drogi, do jakiegoś solidnego początku. Też nie chcę powtarzać, że tak zaczynamy cały czas od podstaw, natomiast jest cały czas dużo do nadrobienia.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Skąd czerpiesz wiedzę? Poza tym, że masz okazję pracować z Piotrem, ale dzięki temu też, że sprowadzacie wino i sprzedajecie je tutaj w Polsce, pewnie masz dostęp do ludzi, którzy na świecie o nim opowiadają i je sprzedają. Gdzie ty się uczysz?
D. KULKIEWICZ: Internet jest przebogatym źródłem. Jestem z tego pokolenia, które uważa, że tam właściwie wszystko można znaleźć.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak samo dużo prawdy, jak i nieprawdy. Jak potrafisz oddzielić prawdę o winie od nieprawdy o winie?
D. KULKIEWICZ: Ja wierzę w klasyczne punkty odniesienia. Są ludzie, którzy od X lat się tym zajmują, udowodnili swoją wartość i jak oni coś powiedzą, to wszyscy mówią: „OK, tak jest”. Wierzę w kilka takich osób, nazwisk, serwisów, mam swoich ulubionych z dość różnych kręgów – na tym się opieram. Unikam blogów mocno entuzjastycznie nastawionych do samych siebie, a dopiero na drugim planie stawiających merytoryczność i informację.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To jest plaga internetu, tak swoją drogą. "Ja, ja, ja... A jeszcze jest wino, cholera, zapomniałem. To może w kolejnym odcinku".
D. KULKIEWICZ: Coś w tym stylu. Głównie internet, dużo książek, które są coraz ciekawsze. Nie wszystkie są bardzo techniczne, tylko ludzie fajnie przekazują wiedzę w taki bardzo codzienny sposób, bez sztucznych definicji, tylko prostym językiem. Wymienić?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jeśli możesz - bardzo proszę. Nasi słuchacze zaczną notować, ale zostawimy im w notatkach też linki do tego.
D. KULKIEWICZ: Pierwszą osobą, która należy do tego typu, o którym mówiłem, a która mi się bardzo spodobała, jest pan Eric Asimov. On najpierw był krytykiem kulinarnym długie lata dla „New York Times”, a teraz ma tam swoją rubrykę o winie. To jest facet, na którego też się powołują inne publikacje, więc ma swoją pozycję, a przy okazji opowiada o tym po ludzku. Prowadzi szkołę wina, gdzie zachęca ludzi do próbowania określonych win, które pokazuje, zwraca uwagę na kilka rzeczy, na które uczestnicy powinni zwrócić uwagę, dyskutuje. Stara się pokazać, że wino jest dla wszystkich, a nie tylko dla wąskiej grupy wybranych. Natomiast na co dzień to jest pani Jancis Robinson, która nie wymaga w kręgach winiarskich przedstawienia, i paru innych znanych krytyków, którzy się przewijają w newsach, rubrykach, które czytam i później do nich sięgam, żeby znaleźć coś więcej.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Wiedzieć, wiedzieć, wiedzieć... Jeżeli już ta wiedza jest, a pojawia się klient, czy ten klient tak naprawdę od was tej wiedzy przede wszystkim chce? Czy może on chce fajnego spotkania, fajnej rozmowy, fajnej emocji? Im więcej wiesz - super. Natomiast to nie zawsze się przydaje. Jak to działa w praktyce?
A. MIŚKÓW: Na końcu liczy się przyjemność i w rezultacie – dla nas co najważniejsze – zaufanie klienta. Tak naprawdę jesteśmy od tego, żeby klient czuł się dobrze i to my musimy się dostosować do poziomu jego zaawansowania, chęci i otwartości, takiej stricte winiarskiej, specjalistycznej wiedzy.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czujesz, że jest coraz większa ta otwartość i chęć?
A. MIŚKÓW: Tak. Zdecydowanie otwartość jest coraz większa i wiedza jest coraz większa, dlatego – tak jak Dawid powiedział – wymaga to od nas coraz większego zaangażowania i niezatrzymywania się w jednym miejscu, cały czas pogłębiania tej wiedzy.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Pamiętasz jakąś sytuację, w której zostałeś zaskoczony pytaniem?
A. MIŚKÓW: Tak, niejednokrotnie. Nie pamiętam konkretnej sytuacji, natomiast ja w takim momencie zawsze staram się powiedzieć, że nie wiem dzisiaj, ale na pewno sprawdzę. I sprawdzam, wracam do źródeł. Lepsze takie rozwiązanie niż zmyślać.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To prawda, zdecydowanie. Znów się łączymy z moim światem. Lepiej powiedzieć: "Dziś nie wiem, sprawdzę i wrócę", niż brnąć w ślepy zaułek. Piotr, tobie tej wiedzy brakuje, ale czy tej wiedzy od ciebie klienci oczekują zawsze?
P. KAMECKI: Nie, absolutnie. Ja czym dłużej żyję na świecie winiarskim, tym bardziej wiem, że – oczywiście bez tej wiedzy czujesz się nagi, bo w którymś momencie ktoś nagle mówi: „Król jest nagi” i tak jest – ale zdecydowanie oczekują takiego przeprowadzenia przez ten świat wina albo tylko profesjonalnej obsługi, dostępności wina, dostawy itd. Najczęściej oczekują rozmowy, takiej budującej klimat, a nie wiedzy teoretycznej. Jest oczywiście taka grupa, wśród naszych klientów też mamy taką grupę, i myślę, że najlepszym partnerem jest dla nich Dawid, ponieważ on wiedzę na ten temat ma dużą.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Skrywa ją w tym studiu, ale dużą, tak?
P. KAMECKI: Tak, skrywa. I interesuje się też niszowymi aspektami, trendami wina, o których ja np. mogę w ogóle nie mieć pojęcia, czy słyszałem o nich, ale nie jest w stanie się wypowiedzieć. Najważniejsze jest, żeby na koniec… Takie trio nasze dzisiaj, uważam, że spełnia 110 proc. potrzeb naszych klientów. Jesteśmy w stanie we 3 ich obsłużyć, ponieważ każdy ma inne cechy i to jest dla mnie jeden z największych sukcesów, jakie mam – nie sam biznes, tylko właśnie ludzie i nasz zespół, który wspaniale tych klientów obsługuje. Jednych tak, drugich inaczej, trzecich w jeszcze inny sposób. Jesteśmy trzej muszkieterowie zdecydowanie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: O jakiej twojej niszy mówi Piotr?
D. KULKIEWICZ: Piotr mówi o tych wszystkich winach organicznych, naturalnych, które do niego – nie chcę powiedzieć „nie przemawiają”, bo to nie jest chyba to – ale jest to dość daleko poza strefą komfortu Piotra. Mi, z racji wieku i takiej świeżości, jaką to wszystko wnosi do dość klasycznego świata wina, łatwiej się w tym odnaleźć.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: A masz takie poczucie, że dzisiaj klient, który przyjdzie i zobaczy całą półkę organic - to dużo ludzi przy niej stanie i zacznie pytać: "Co to znaczy?, "Skąd one są?", "Czym one się różnią?", "Czego tam nie ma, a co jest w innych winach, że tam nie może być organic, a tutaj jest"? Jak to działa?
D. KULKIEWICZ: Coraz więcej ludzi albo szuka tych win, albo jak je widzi, to jest nimi bardziej zainteresowana, niż by się nam to wydawało, bo wszyscy kojarzą wino albo jako coś bardzo prestiżowego, trochę nudnego, albo gdzieś z supermarketów jako nie do końca wiadomo co. Jak się pojawia produkt, który na pierwszym planie pokazuje, że jest z takich upraw, ze zdrowych owoców itd., to jest takie pytanie: „Dlaczego nagle o tym mówią, co było wcześniej, że dziś jest to ważniejsze, niż się wydawało?”.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Powiedziałeś ważną rzecz: "Jestem z takiego pokolenia". To znaczy: z tej grupy ludzi, którzy stawiają na jakość produktów?
D. KULKIEWICZ: Na pewno tak. My najpierw przeżyliśmy rewolucję gastronomiczno-kulinarną, gdzie wszyscy mówili, że jedzenie ma być prosto z pola na talerz. Były czasy, że kuchnia była bardzo popularna, wszyscy albo chcieli gotować, albo się tym interesowali.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Patrz: Dawid.
D. KULKIEWICZ: Dokładnie. A później w naturalny sposób przeszło to do wina. Dzisiaj wszyscy też chcą raczej nie wino z wielkiej posiadłości, superdrogie, na które wiele osób nie może sobie pozwolić, tylko coś od gościa, który jest podobny do kogoś, kto to wino pije, robi wino i lubi to, co robi, a nie jakoś bardzo na tym zarabia.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale jednocześnie… Bo z Chorwacji też można przywieźć w plastikowych butelkach trochę wina od takiego właśnie gościa, ale rozumiem, że mówimy o trochę innym doświadczeniu.
D. KULKIEWICZ: Trochę tak. Bo ci ludzie, o których teraz mówimy, wina, które mam na myśli, to są rzeczy, które łączą klasyczne podejście, doświadczenie często wielopokoleniowe ze świeżością, z szukaniem nowego wyrazu.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyli unowocześniamy tego gościa, stojącego przy drodze w Chorwacji z plastikową butelką wina, krótko mówiąc.
D. KULKIEWICZ: No OK. Będę musiał się potem z tego tłumaczyć.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To jest fajne doświadczenie, tylko zakładam, że nawet jeżeli to byłoby tego typu wino, to ono jest trochę inaczej podane, ono ma trochę inną historię. Sprofesjonalizowany jest ten przekaz.
D. KULKIEWICZ: No tak. Wino organiczne czy naturalne, czy prosto od rolnika nie jest jakimś przypadkowym tworem, tylko wynika z przygotowania tego gościa, który je robi, do tego czym, on się zajmuje. Więc raczej bym tego gościa, który w plastikowych butelkach na drodze je sprzedaje, nie mieszał.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Rozumiem tę granicę. Gdzie - poza Chorwacją - takich organicznych miejsc, gdzie produkuje się wino, jest coraz więcej?
D. KULKIEWICZ: Na pewno Austria. To jest kraj, który przeżył duży szok winiarski, tam była dość poważna afera stosunkowo niedawno i po tej aferze przyszło nowe pokolenie. To są właśnie ludzie, którzy często wywodzą się ze starych winiarskich rodzin, mają mnóstwo doświadczenia, gotowe budynki gdzie to wino powstaje, uprawy ze starymi drzewami, a jednocześnie jako młodzi ludzie byli wszędzie, uczyli się wszędzie, wiedzą co teraz jest modne i fajne, jak to się robi. Łączą fajnie te dwie, teoretycznie zupełnie różne, strefy i wychodzi z tego bardzo ciekawy produkt.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: A twoja nisza?
A. MIŚKÓW: Niestety albo stety zostałem przypięty do dość obszernego tematu, jakim jest Bordeaux. Ja w Bordeaux w zasadzie wzrastałem i od tego zaczynałem swoją przygodę winiarską. Wydaje mi się to naturalne, natomiast patrząc na dzisiejszy rozwój ludzi, którzy pracują z winem, niekoniecznie każdy taką samą drogę przebywa. Ja oczywiście też innymi winami się chętnie zajmuję, inne wina pijam, natomiast to jest dość wąska specjalizacja, w której ja się czuję dobrze.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Takich ludzi, którzy coś o Bordeaux wiedzą, jest trochę. Gorzej, jeżeli zaczniesz pytać o szczegóły.
A. MIŚKÓW: Tak. Ja byłem mocno zszokowany, kiedy podczas degustacji, którą organizowaliśmy my czy pojawiałem się na nich jako gość, jako degustator można powiedzieć, pytałem ludzi, którzy są ze mną w tym biznesie od 20 lat: „Wiesz, ja tego Bordeaux to nie za bardzo czuję”. Myślałem, że to jest oczywista sprawa, a się okazuje, że nie dla każdego i nie każdy to rozumie, nie każdy to czuje, nie każdy wie, z czym to się je. To jest świat – wbrew pozorom – bardzo obszerny, pełen niuansów, różnic. My często lubimy szufladkować w ogóle – chorobą, myślę, tego światka winiarskiego naszego od strony konsumenckiej jest to, że my uwielbiamy generalizować: francuskie wina są takie, a Włosi to są tacy… W ogóle chyba w życiu lubimy takie generalizacje.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak zawsze łatwiej. Ale później, kiedy się zacznie to uszczegóławiać, to się nagle otwierają zupełnie nowe światy.
A. MIŚKÓW: Wino, jak rzadko która materia, nienawidzi takich generalizacji i jest materią na tyle obszerną, że sprowadzenie wszystkiego do jednego mianownika byłoby dla niej krzywdzące. Tak samo jest z winem Bordeaux – jest tutaj bardzo wiele różnic i cały czas się to zmienia.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Pogadajmy przez chwilę, Piotr, o tym pokoleniu, które wchodzi. Ty opowiadasz o swoim zespole jako o 3 muszkieterach, Dawid opowiada o sobie jako o wyrazicielu pewnego czasu, pewnej grupy ludzi, która zaczyna inaczej patrzeć na wino. Jak popatrzymy dzisiaj na rynek winiarski w Polsce, ale nie na tych, którzy produkują, tylko tych, którzy potrafią o tym opowiadać - ale młodszych niż ty - to skąd oni się biorą? Co ich fascynuje? Kim są twoi uczniowie?
P. KAMECKI: Ja myślę, że samo wino ich fascynuje. Jak zobaczymy, skąd ludzie przychodzą, to nie przychodzą po szkole gastronomicznej czy technikum rolniczym, tylko ludzie, którzy na początku swojej kariery akademickiej szli w kierunku bankowości czy innych kierunków. To wino w którymś momencie zaskakuje, robi się „klik” i wiele osób w tym zostaje. To jest to właśnie fajne.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale są w Polsce jakieś szkoły? Pamiętam swoją wyprawę na Morawy w Czechach, gdzie w cudownej wiosce była bardzo fajna szkoła wyższa, w której można było nauczyć się o winie właściwie wszystkiego. Czy to w Polsce też funkcjonuje?
P. KAMECKI: W Krakowie jest chyba jakiś fakultet – enologia. Tylko teraz, co tak naprawdę temu klientowi jest na koniec potrzebne? Czy ktoś, kto wino rozbierze na kawałki, do jego DNA, czy może ktoś, kto o tym winie opowie, stworzy taką strefę komfortu, poda, zapewni wszystko, co jest z tym winem związane? Do czego zmierzam? Myślę, że ten świat sommelierski jest fajny, ponieważ to jest wino ze wszystkich stron jakby dotknięte. Ktoś, kto nie wie w ogóle, kim jest sommelier, zawsze mówi: „A, to degustator”. Tu jest to sedno, że degustator to jest osoba, która zajmuje się degustacją, czyli jest w stanie opisać wino właściwie, powiedzieć, skąd to wino jest, jak zostało zrobione, czy jest stare, czy młode, czy jest dobre, czy jest niedobre itd. Sommelier to jest jego część pracy, a właściwie większa część pracy to jest podanie tego wina, czyli przygotowanie go i to, że mówimy, że… Głównie detaliści, duzi detaliści starają się uprościć klientowi życie i mówią: „To do ryby, to do mięsa, francuskie takie, włoskie takie”. Dziś można w ciemno pomylić wino z Ameryki Południowej z winem z Bordeaux, więc to nie jest żaden problem. Zmierzam do tego, że…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Żeby wyraźnie rysować różnicę między sommelierem a tym, który tylko to wino smakuje. Ja zastanawiam się, kim jest to młode pokolenie, które przychodzi dzisiaj i zaczyna o winie opowiadać, zaczyna wino sprzedawać, zaczyna budować w Polsce taką kulturę wina?
P. KAMECKI: Jest to niejednorodna grupa. To nie jest grupa zawodowa, to są pasjonaci wina, którzy odnaleźli w tym jakąś radość i docelowo nawet swoją drogę zawodową. W sklepach winiarskich, w restauracjach, u importerów są osoby, które są z zupełnie różnych zakątków globu i branż. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jesteśmy krajem, który swego czasu płynął wódką bardzo szeroko. Dzisiaj tych alkoholi już trochę jest, bo jest wódczana rzeka i rzeka whisky i jest też całkiem spora rzeka wina. Stąd pytanie: jak wy, młodzi, na to patrzycie? To jest wciąż pasja, to już jest zawód, czy to jest coś, co wam w duszy najbardziej gra? Adam, Dawid, jak to działa?
A. MIŚKÓW: Gdyby nie było pasją, to nie tkwilibyśmy w tym całym sobą na 100 proc. czy nawet 150 proc. Ta pasja na pewno jest. Oprócz tego, oczywiście jest to zawód, nikt nie uprawia tutaj filantropii. Natomiast zdecydowanie ta pasja jest czymś, co stanowi paliwo dla nas i pozwala też być autentycznym. To jest, myślę, clou całej tej sprawy.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: W sumie też, kiedy spotykacie się z waszymi klientami, jesteście w roli aktorów, wychodzicie z tą butelką przed nich i odgrywacie swoją rolę najlepiej, jak się da - jest w tym dużo podobieństwa?
A. MIŚKÓW: Oczywiście, tak. Aktorów, którzy muszą odgrywać różne role. To jest ta druga strona naszej pracy i taki warsztat pracy, umiejętność dostosowania się do klienta, wsłuchanie się w to, co on tak naprawdę chce usłyszeć, z czym chce wyjść, a finalnie efektem jest budowanie zaufania i stworzenie komfortu dla klienta.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: I sprawienie, żeby wrócił. Dawid, wyprowadź mnie z błędu albo utwierdź w przekonaniu: niezależnie od wiedzy, jaką macie, zawsze jesteście pół kroku za klientem. Raczej się jego słucha niż się go wyprzedza, tak?
D. KULKIEWICZ: Przede wszystkim klientowi nie można opowiedzieć wszystkiego, co się chce, bo to go zanudzi. Nie chcę mówić, że to my jesteśmy dla klienta, a nie klient dla nas – ale coś w tym stylu. My mamy go obsłużyć, przydać się zdecydowanie bardziej niż on nam. Więc to raczej on nam zadaje pytania, on nas wywołuje, my możemy go zaangażować, zainspirować, ale jakby wokół niego. Z nim pracujemy bardziej niż on z nami.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czujesz, że to jest twój zawód? I że to będzie zawód na życie?
D. KULKIEWICZ: Bardzo bym chciał, ponieważ najchętniej bym się z tej drogi nigdzie nie ruszał. Bardzo przyjemnie się pracuje, ponieważ rośnie zaangażowanie ludzi i zainteresowanie tematem. Szczególnie w social mediach widać, jak dużo to dla ludzi znaczy i jak bardzo są tym zainteresowani, że to wino jest hobby i pasją. Bardzo łatwo i przyjemnie dla wszystkich się obracać w takiej grupie, bo ona napędza sama siebie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czy dzisiaj widzicie, że na rynku jest konkurencja między tymi, którzy raczej wódka lub jej pochodne, raczej wino i jego rodzaje lub whisky i tym bardziej rodzaje tego whisky? Czy tu jest miła współpraca, czy miła konkurencja między fanami różnych rodzajów alkoholi? Piotr?
P. KAMECKI: Zdecydowanie współpraca. Wódka ugruntowała swoją pozycję i tutaj nic nie spada, a nawet rośnie. Piwo tak samo – jesteśmy chyba w pierwszej 5 w Europie czy nawet pierwszej 3, ale nie chcę mówić o niesprawdzonych liczbach. W każdym razie, to są grupy osób, które się przenikają. Są oczywiście wyznawcy wódczani, wyznawcy winni, wyznawcy białego wina, bo „czerwonego nie pijemy, bo ma taniny i brudzi nasze szkliwo drogie” – też takich mamy klientów i klientki. Więc to się fajnie przenika i to się wszystko razem… Widać takie trendy, że rośnie świadomość i też mam wielu klientów, którzy po prostu piją mniej, mówią, że piją mniej, a lepiej. Fajnie jest ich obserwować, jak np. znam takich klientów 15 lat i pamiętam, co kiedyś pili, jak pili i teraz nie ze względów zdrowotnych, tylko dojrzałości, świadomości – że jedna butelka dobrego Bordeaux wybranego przez Adama to jest radość, którą przekładają na wiele więcej niż 6 butelek jakiegoś taniego wina. Fajnie się to rozwija.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Adam, wspominałeś, że pracowałeś kiedyś z whisky. Które jest łatwiejsze - opowiadanie historii whisky czy historii wina?
A. MIŚKÓW: Dzisiaj dla mnie łatwiejsze jest opowiadanie o winie, bo mam zdecydowanie więcej doświadczenia i wiedzy. Obie materie na pewno są ciekawe, obie materie są na pewno bardzo szerokie – nie wiem, czy równie szerokie, ale prawdopodobnie tak. Zgłębianie tematu whisky gdzieś zarzuciłem, być może na emeryturę sobie zostawię taką drogę.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Myślę o tym podobieństwie poszukiwania rodów, które stoją za destylarnią w tamtym przypadku, a tutaj winiarnią - im mniejsze tym ciekawsze, im bardziej ukryte w tej Szkocji czy gdziekolwiek indziej, tym lepiej. Polacy zaczynają eksperymentować z whisky, Japończycy też to robią, więc wydaje mi się, że w tym sensie jest to bardzo podobny świat. Tu historie i tu historie do opowiedzenia.
A. MIŚKÓW: Myślę, że tak. Natomiast wino – nie chcę tutaj niczego faworyzować – natomiast jest łatwiejszym o tyle, że można go więcej wypić po prostu.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: I to jest prawie że puenta naszego dzisiejszego spotkania. Dawid - piwo, wino, wódka, whisky?
D. KULKIEWICZ: Stawiam na wino. Jako alkohol pierwszego wyboru że tak powiem, ale też jakby na razie skupiam się na tym, jeśli chodzi o przygotowanie. Każdy z tych alkoholi to jest inna, przynajmniej tak samo duża materia i wszystkiego naraz się nie da.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Masz takie poczucie, że twoi klienci, którzy przychodzą, stoją przed tą półką z napisem "organic" - że to są ludzie, którzy wcale nie stronią od piwa, jeśli jest fajne, dobrą wódkę też wypiją, whisky czasem też spróbują? Czy to są skrajni winiarze?
D. KULKIEWICZ: Czasem się zdarzają. Tak jak Piotr mówił o wyznawcach: czasem jest taka grupa, tzw. die-hard i oni wyznają tylko wino i nic innego. Natomiast wydaje mi się, że tak samo można wskazać grupę ludzi, którzy po prostu lubią dobry alkohol i zarówno z whisky, jak i z wina potrafią wyciągnąć coś dla siebie. Tym bardziej, że mówiliśmy o jakichś punktach wspólnych i zdecydowanie da się poznawać różne alkohole przez pryzmat…
P. KAMECKI: Jakości tak naprawdę.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Przez chwilę wspominaliśmy o rynku piwnym, który się bardzo nam rozczłonkował - jest tych butikowych, kraftowych browarów od groma. Czy to samo widać w winie? Czy wino jednak jest trudniejsze do zrobienia przez umownie każdego i dlatego tutaj takiej rewolucji nie ma? Jak to widzicie?
P. KAMECKI: Trudniejsze. Znaczy też jest koncernizacja tego wina i są ogromne firmy, które produkują ogromne ilości z mniej lub bardziej pośledniej jakości owoców. Tak jak i piwo, ale w piwie te mikrobrowary i rzemieślnicze piwa widzę, że w Polsce się wspaniale rozwijają – zresztą nie tylko w Polsce. Ale jeśli mówimy o rynku naszym, w winie, to nie jest jakiś odłam, tylko to jest podstawa – te małe rodzinne firmy to jest podstawa winiarstwa. Więc myślę, że trudniej jest zrobić wino, bo wino jest bardziej zależne od pogody, trudniej je poprawić w procesie technologicznym. Można je w tzw. piwnicy tuningować, ale to wychodzi smak. Aczkolwiek nie chcę tutaj… A może właśnie chcę – chętnie bym usiadł i porozmawiał z piwiarzami nad tymi aspektami, komu i co trudniej się robi.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To już mamy trzeci odcinek załatwiony. Myśleliśmy, że można iść tylko ścieżką wina, ale rzeczywiście, jeśli mówimy o alkoholu sensu stricte i jego różnych twarzach, jego różnych odcieniach, ale jednocześnie też tej pasji, która w was siedzi, którą, mam nadzieję, było słychać, to może rzeczywiście to jest fajne, żeby się tą wiedzą podzielić.
P. KAMECKI: Łączy nas smak. W tych wszystkich dziedzinach, które wymieniłeś – czy whisky, piwo, wódka, czy wino – tę jakość poznamy po smaku i te osoby, które są w stanie to ocenić, siadają do jednego stołu i wtedy jest super rozmowa. My jako winiarze też mamy z tego radość – żeby degustować inne jakościowe produkty.
Prowadzący
Wieloletni prezydent SSP, żywa legenda branży winiarskiej. Jeden z najbardziej utytułowanych sommelierów w Polsce. Kilkukrotny finalista i kandydat na Mistrzostwach Polski, Europy i świata, wieloletni prezes zarządu Centrum Wina, współwłaściciel i prezes zarządu Wine Taste by Kamecki, partner w firmie Winkolekcja, dystrybutor Riedel – The Wine Glass Company. I w końcu pierwszy Polak na stanowisku Wiceprezydenta Międzynarodowego Stowarzyszenia Sommelierów – ASI – Association de la Sommellerie Internationale odpowiedzialny z Europę.
Jarosław Kuźniar – dziennikarz, host, szkoleniowiec public speaking. Uczy liderów storytellingu, budowania historii, dbania o narrację ludzi i marek.W jego 30-letnim doświadczeniu dużą rolę odegrała praca w mediach: prasa, radio, telewizja i digital, m.in. Trójka, Radio ZET, TVN24, TVN, Onet. Obecnie mentor Voice House Academy, CEO Kuźniar Media i redaktor naczelny Voice House. Autor „The Host”, podręcznika skutecznego mówienia do ludzi.