Perlage Stories. Gościem Szymon Radzimierski
Szymon Radzimierski karierę w mediach rozpoczynał jako kilkulatek. W sieci można o nim przeczytać: podróżnik, aktor, bloger, łowca przygód, a nawet mówca motywacyjny. Odwiedził kilkadziesiąt krajów, pisze książki, bierze udział w kampaniach. Kim jest dzisiaj? Jak patrzy na siebie z perspektywy czasu? W rozmowie z Jarosławem Kuźniarem będzie miał okazję powspominać, ale też opowiedzieć o tym, co jest dla niego ważne tu i teraz.
Dziennikarze mówią o nim: najbardziej wygadany chłopak w Polsce. Jednak ta dojrzałość i mądrość wypowiedzi nie wzięła się znikąd. „Wydaje mi się, że byłem wychowany w takim duchu, że jeśli ja chcę coś powiedzieć, to mogę to powiedzieć. I nauczyłem się tego przede wszystkim od moich rodziców, ale nauczyłem się także tego, że mogę mieć swoje własne opinie dzięki podróżom” – mówi Szymon. Posłuchajcie rozmowy dwóch odległych pokoleń, które potrafią świetnie się ze sobą porozumieć.
- Podcasty
- Perlage Stories
- Perlage Stories. Gościem Szymon Radzimierski
Dziennikarze mówią o nim: najbardziej wygadany chłopak w Polsce. Jednak ta dojrzałość i mądrość wypowiedzi nie wzięła się znikąd. „Wydaje mi się, że byłem wychowany w takim duchu, że jeśli ja chcę coś powiedzieć, to mogę to powiedzieć. I nauczyłem się tego przede wszystkim od moich rodziców, ale nauczyłem się także tego, że mogę mieć swoje własne opinie dzięki podróżom” – mówi Szymon. Posłuchajcie rozmowy dwóch odległych pokoleń, które potrafią świetnie się ze sobą porozumieć.
Transkrypcja
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Panie Szymonie - już chyba teraz tak trzeba się do ciebie zwracać, co? Gdzie się podział ten kilkulatek?
S. RADZIMIERSKI: To jest dobre pytanie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Odjechał w świat.
S. RADZIMIERSKI: Tak, troszeczkę tak. Wydaje mi się, że zmieniam się, rzeczywiście. Zarówno wyglądem, jak i też psychicznie. Wydaje mi się, że to jest taki czas – dorastanie – w którym człowiek się bardzo, bardzo zmienia.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Szymon, mając te parę lat, wysiadając z jednego, drugiego studia, w którym się spotykałeś czy ze mną, czy z innymi moimi kolegami dziennikarzami - zawsze ekipa mówiła: Kurcze, to jest chyba najbardziej wygadany chłopak w Polsce. Czy to ci zostało?
S. RADZIMIERSKI: Chciałbym myśleć, że tak. Liczę na to, że tak. Zawsze staram się myśleć głębiej o pewnych tematach, próbuję zawsze patrzeć na świat z innych perspektyw…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Podróże to dały?
S. RADZIMIERSKI: Tak. To na pewno jest coś, co spowodowały podróże, ale także moi rodzice, którzy od zawsze uczyli mnie, że jeśli patrzę na coś w ten sam sposób zbyt długo, może warto jest jednak zmienić perspektywę, żeby sprawdzić, czy na pewno mam rację, czy na pewno… Nie umiem tego do końca wytłumaczyć, ale wydaje mi się, że jeśli mamy pewne przekonania, warto jest je czasami weryfikować. Co jakiś czas patrzeć na nasze własne poglądy z innej perspektywy, po to, żeby po prostu widzieć świat w troszeczkę inny sposób.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Dojrzewać, tak? W ten sposób mierzysz swoją dojrzałość czy swoje dojrzewanie?
S. RADZIMIERSKI: Wydaje mi się, że zmiana poglądów, ewolucja moich poglądów mogłaby być jednym z tych czynników, na podstawie których się oceniam.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jesteś - myślę - jednym z niewielu młodych chłopaków w Polsce, który może popatrzeć na swoje archiwalne nagrania, które były bardzo publiczne. Czy widząc tego Szymona 8-9 letniego, który z pełną pasją opowiadał o zwiedzaniu świata, zawstydzasz się czy jesteś dumny z niego?
S. RADZIMIERSKI: Częściowo jestem zawstydzony, dlatego że… Częściowo jestem też… Mam bardzo dużo emocji, kiedy oglądam te filmiki. Ponieważ – po pierwsze – jestem trochę zawstydzony, to prawda, dlatego że – umówmy się – momentami byłem mocno obciachowy, nie? Ale – z drugiej strony – jestem też z siebie dumny – tak jak pan powiedział – dlatego że widzę, że mimo tego że dużo osób nie brało mnie na poważnie, byłem pewny siebie i zawsze wiedziałem, czego chcę. Pamiętam te filmiki, które nagrywałem, to chyba było na Borneo: Tutaj zobaczcie na tę fabrykę, która produkuje ogromne ilości dymu, przez nie tutaj te lasy są zanieczyszczone, umierają zwierzęta. Więc częściowo jestem zawstydzony, kiedy to oglądam, ale w bardzo dużej części jestem także dumny z siebie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Co też jest ważne i co się bardzo często powtarzało - ja myślę o swoich emocjach po rozmowie z tobą - byłeś takim chłopakiem, o którym pewnie wielu rodziców oglądających, myślało sobie: Ja bym chciała lub ja bym chciał, żeby mój syn mówił tak mądrze jak Szymon. Skąd brała się ta twoja - jednak mimo wszystko, mimo lat - dojrzałość?
S. RADZIMIERSKI: Wydaje mi się, że to brało się z bardzo wielu różnych… Jest bardzo wiele powodów, dla których wypowiadałem się wtedy w ten sposób. Nie wiem, czy można to nazwać dojrzałością. Bardzo się cieszę, że pan to w ten sposób widzi, ale wydaje mi się, że każde dziecko ma swoje własne poglądy i każde dziecko jest dojrzałe, tylko po prostu wiele osób wstydzi się wypowiadać te swoje poglądy. Wydaje mi się, że byłem wychowany w takim duchu, że jeśli ja chcę coś powiedzieć, to mogę to powiedzieć. I nauczyłem się tego przede wszystkim od moich rodziców, ale nauczyłem się także tego, że mogę mieć swoje własne opinie dzięki podróżom. Dlatego że często nasze opinie się różniły. Prawda jest taka, że wydaje mi się, że na początku, kiedy jest się jeszcze dosyć małym dzieckiem, opinie ma się właściwie takie same jak swoi rodzice, ale w miarę jak się staje coraz starszym i starszym – te opinie troszeczkę się rozchodzą. Mogą dalej być podobne, ale wydaje mi się, że nigdy nie ma się już dokładnie takich samych opinii jak swoi rodzice. I wdaje mi się, że to jest jakby najważniejszą rzeczą, żeby po prostu patrzeć na świat w swój własny sposób.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyli dawać dziecku też szansę wypowiedzieć swoje zdanie, niezależnie od sytuacji, niezależnie od wiedzy lub niewiedzy?
S. RADZIMIERSKI: Dokładnie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czy ty w takim razie jesteś na tyle zorganizowanym chłopakiem, który się nie będzie nigdy przeciwko rodzicom buntował?
S. RADZIMIERSKI: Nie. Wydaje mi się, że każdy będzie się przeciwko rodzicom buntował, dlatego że jednak to też jest nieodłączna część okresu dojrzewania. Więc wydaje mi się, że będę się przeciwko rodzicom buntował, ale jestem im bardzo wdzięczny za to, że sprawili, że jestem tym człowiekiem, którym dzisiaj jestem.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Powiedziałeś jedną rzecz: wyskoczył mi ostatnio na YouTube’ie film sprzed lat, gdzie jestem. Myślę, że ten YouTube tobą jest oczywiście dosyć mocno wypełniony. Czy to publiczne bycie przed kamerą kinową, przed kamerą telewizyjną programów przeróżnych pozwoliło ci przygotować się do tego świata, w którym dzisiaj jesteś? Świata, który jest bardzo zdigitalizowany? Świata szkoły online, która wymaga pracy z kamerą non stop?
S. RADZIMIERSKI: Na pewno ułatwia mi to np. bycie na lekcjach online, bycie przed kamerą. Nie czuję się dziwnie, mówiąc do kamery, chociaż dalej często patrzę na nauczyciela w trakcie, kiedy mówię, na jego kamerkę zamiast patrzeć prosto w kamerkę na swoim komputerze. Ale wydaje mi się, że to nie jest najważniejszą rzeczą. Całe nasze pokolenie wychowało się w tym świecie technologii. My od zawsze piszemy ze sobą zamiast rozmawiać twarzą w twarz. Oczywiście także rozmawiamy twarzą w twarz, powiedziałbym, że przede wszystkim. Ale umawiając się na spotkania, tego typu rzeczy, o wiele rzadziej już dzwonimy nawet do siebie. Najwygodniejszym i wydaje mi się najczęstszym sposobem komunikacji jest właśnie pisanie ze sobą. Więc w naszym pokoleniu – moim zdaniem – mówienie do kamery czy mówienie do telefonu jest czymś normalnym. Na pewno te wywiady, filmy, tego typu rzeczy o wiele lepiej mnie przygotowały, ale nie mają chyba aż tak dużego znaczenia, jeśli chodzi o lekcje online.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Choć zadając to pytanie, a teraz słysząc twoją odpowiedź, pomyślałem sobie, że w sumie przecież nie chodzi o technologię. Tak jak teraz na nas patrzy też ileś kamer, trochę je ignorujemy, bo ważniejsze jest to - i to jest moje kolejne pytanie - skąd się brała w tobie ta pewność siebie, mimo 7, 10 czy 14 lat? Kiedy się odzywałeś, to właściwie nic nie było w stanie cię zatrzymać. Skąd byłeś tak pewny siebie, z czego to było?
S. RADZIMIERSKI: Szczerze mówiąc – nie wiem. Nie wiem, skąd to się… Słucham?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: A może nie byłeś, ale dobrze grałeś pewnego siebie?
S. RADZIMIERSKI: Wydaje mi się, że nie. Ja od zawsze… Ja jestem bardzo ekstrawertycznym człowiekiem, jak pewnie pan zauważył. Ja nigdy nie mam problemów z poznawaniem ludzi, z wyrażaniem swoich opinii. Wydaje mi się, że bardzo dużą rolę grają w tym zarówno moi rodzice, jak i podróże. Wydaje mi się, że większość mojego wychowania, tego, kim dzisiaj jestem, bazuje właśnie na tym, co pokazali mi rodzice i to, czego nauczyłem się w podróżach. Ale w trakcie podróży czasami widziałem rzeczy, które bardzo mnie bolały. Coś, co chciałem zmienić w tym świecie. I chyba z tego wzięło się to, że wiedziałem, że to, czy ja się czuję komfortowo czy niekomfortowo, jest absolutnie nieważne, ponieważ są rzeczy, które trzeba zmienić w tym świecie. Więc ja muszę przejść przez tę swoją barierę, że – nie wiem – boję się być przed kamerą, muszę po prostu mówić, muszę ludziom coś przekazać, ponieważ chcę, żeby ludzie coś wiedzieli, chcę, żeby ludzie coś zobaczyli. Chcę powiedzieć im coś, co widziałem, coś, co ja uważam, że trzeba zmienić.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale jeżeli widziałeś coś, co trzeba zmienić w Afryce i opowiadałeś o tym ludziom, mając wtedy 8-9 lat - myślisz, że to było dla nich wiarygodne? A może inaczej: czy było uwiarygadniające to, że młody chłopak, widząc, jak wyglądać nie powinien świat, jest w stanie wywołać zupełnie inną reakcję niż gdyby to opowiadał dorosły?
S. BRODZIAK: Wydaje mi się, że tak. Dlatego że dorośli często – w ogóle ludzie – patrzą na problemy w Afryce, w krajach takich jak Borneo – mam na myśli, że w Azji ogólnie, np. Borneo to nie jest kraj – w krajach takich jak Indonezja np. problemy, takie jak opowiadałem kiedyś o Borneo. Patrzą na to, jak bardzo odległe problemy, które w ogóle nas nie dotyczą. Więc wydaje mi się, że kiedy dziecko pokazuje, że taki problem dotknął także jego, ludzie patrzą na to w troszeczkę inny sposób, ponieważ nawet jeśli wiele osób uważa, że opinie dzieci się nie liczą, to ich uczucia – owszem. Dlatego, że dziecko patrzy na świat w taki bardzo czarno-biały sposób. Coś jest albo dobre, albo zła. Albo jest się szczęśliwym, kiedy się coś widzi, albo jest się smutnym. Kiedy dziecko mówi: „Jestem smutny, kiedy widzę, że dzieje się coś takiego na świecie”, to wydaje mi się, że dorośli słuchają.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Masz takie poczucie, że jesteś człowiekiem, który idzie z jakąś misją przez życie czy nie?
S. RADZIMIERSKI: Mam poczucie, że idę z jakąś misją przez życie, ale jeszcze nie jestem pewien, jaką misją. Wiem, że chcę coś zmienić na świecie. Wiem, że chce sprawić, że świat będzie lepszym miejscem.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: W jaki sposób może to zrobić chłopak z Polski?
S. RADZIMIERSKI: Nie jestem na sto procent pewien jeszcze, co chcę zmienić, ale wiem, że jak na razie szukam tej jednej rzeczy poprzez zmienianie wszystkiego, poprzez próbę przynajmniej zmieniania wszystkiego, co mi się nie podoba.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Kiedy zabierałeś się za książki i opisywałeś swoje przygody, swoje podróże w książkach, mając te parę lat dosłownie, to to był początek tego wszystkiego? Właśnie żeby otworzyć ludziom oczy na problemy świata, które ty widzisz, a oni być może nie?
S. RADZIMIERSKI: Wydaje mi się, że… moja pierwsza książka nie miała w sobie zbyt dużo przemyśleń. Po wydaniu jej zdecydowałem, że chcę jednak coś zrobić z tym, co tam się dzieje, ponieważ były niektóre rzeczy w tej książce, które były dosyć ważnym, na temat tego, co się dzieje na Borneo. Na temat wypalania lasów, zabijania zwierząt… Od początku tego, co zacząłem robić, z roku na rok, z miesiąca na miesiąc chcę coraz bardziej iść w tę stronę aktywizmu, w stronę zmieniania świata na lepsze. Ale ma pan rację: wszystko zaczęło się od tej pierwszej książki, która nie miała na celu opowiadać o tym, co tam się działo i że chciałbym to zmienić. Ona miała na celu po prostu opowiedzieć o mojej podróży na Borneo. Ale kiedy zacząłem przypominać sobie tę podróż, przypomniało mi się to, że kiedy widziałem te palące lasy, to, w jaki sposób są niszczone i pomyślałem, że ja to widziałem, ale może niektórzy ludzie o tym nie wiedzą… Napiszę o tym. Niech ludzie dowiedzą się, co tam się dzieje. Napisałem o tym i przy następnej książce pomyślałem: W tym kraju także były niektóre rzeczy, które mi się nie podobały, które także chciałbym zmienić – o tym też napiszę. I z każdą następną rzeczą, z każdym nowym postem, z każdą kolejną książką czy postem na blogu chciałem coraz więcej zmienić w tym świecie. I zacząłem się zastanawiać, że w sumie teraz, jak ludzie już czytają moje książki, słuchają moich wywiadów, to rzeczywiście mogę to zrobić.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Dzisiaj masz 14 lat. Wspominałeś o słowie, które stało się bardzo modne w twoim pokoleniu: aktywizm. Dołączanie do różnych ruchów, które próbują coś zmienić. Czy masz takie poczucie, że my, dorośli, was wspieramy w tym czy was lekceważymy w tym?
S. RADZIMIERSKI: To bardzo zależy. Znam dorosłych, którzy bardzo wspierają dzieci, nastolatków właśnie w tym, żeby być aktywistami, ale jednocześnie znam dosyć dużo przykładów dorosłych, którzy absolutnie bagatelizują…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: "Wracaj do książek"...
S. RADZIMIERSKI: Słucham?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: "Wracaj do książek".
S. RADZIMIERSKI: Tak, dokładnie: „Wracaj do książek, ucz się więcej, i tak nie zmienisz nic, więc po prostu siedź cicho, jesteś dzieckiem, nie powinieneś mieć opinii”, tak? Dzieci i ryby głosu nie mają. Ale plusem jest to, że coraz więcej osób orientuje się, że to jest nasza przyszłość. I to, że my wychodzimy…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale poczekaj: osób, czyli nas dorosłych się orientuje, że to jest wasza przyszłość, więc was widać na ulicy powinno być więcej?
S. RADZIMIERSKI: Tak. Wydaje mi się, że dorośli zaczynają rozumieć, że oni wychodzą na ulice, dlatego że teraz im się coś nie podoba w kraju. A my wychodzimy na ulice przede wszystkim dlatego, że wiemy, że jeśli będzie tak dalej szło jak idzie teraz, to może być gorzej. A to jest nasza przyszłość i my chcemy, żeby było lepiej i też dlatego wychodzimy na ulice.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyli dorośli reagują na to, co tu i teraz się dzieje, wy myślicie trochę bardziej do przodu?
S. RADZIMIERSKI: Tak mi się wydaje.
REDAKTOR J. KUŹNIAR Jak widzisz młodą Szwedkę, która ciągnie za sobą swoje pokolenie, globalnie zupełnie, to to jest dla ciebie wiarygodne?
S. RADZIMIERSKI: Tak. To jest dla mnie wiarygodne, ponieważ zauważam z czasem coraz większą tendencję do głębokich rozmów w naszym pokoleniu. To jest do tego stopnia, że ja poznaję nowych ludzi, my gadamy przez godzinę na tematy, jakieś takie tematy… Nazwałbym to: normalne, czyli – nie wiem – rozmawiamy tutaj o książkach, o serialach, o teatrze i po tej – mniej więcej – godzinie, następnie zaczynamy rozmawiać o depresji, o polityce, o uchodźcach, o tego typu tematach, które – umówmy się – są dosyć ciężkimi tematami. Zauważam, że ludzie w moim pokoleniu są bardzo chętni do prowadzenia głębokich rozmów, do dyskutowania na temat tego, co oni widzą, co chcieliby zmienić.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Skąd to się bierze? Bo do takich rozmów - zakładam - potrzeba trochę kontekstu, wiedzy, doświadczenia, może środowiska tego najbliższego, rodziny, rodziców, którzy albo ci pomogą w tym albo cię do tego przygotują, albo cię nie zatrzymają?
S. RADZIMIERSKI: Tak. Moim zdaniem to jest część tego właśnie buntu przeciwko rodzicom, ale nie tylko przeciwko rodzicom, przeciwko ogólnie autorytetom. Wydaje mi się, że to jest coś, co zdarza się bardzo często w momencie, w którym ludzie dojrzewają. I w tym pokoleniu, wydaje mi się, że autorytety przez dużą część naszego życia – zarówno nasi rodzice, jak i osoby właśnie publiczne – mówiły, że dzieci nie powinny się wypowiadać. I my w tym momencie buntujemy się przeciwko temu właśnie w ten sposób.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale dlatego, że macie dostęp do sieci, w której jest mnóstwo różnych rzeczy, ale także wiedzy i dlatego wy, zabierając zdanie, podejmując dyskusję, zabierając głos w jakich tematach, jesteście lepiej przygotowani, niż kiedykolwiek były pokolenia w waszym wieku?
S. RADZMIERSKI: Posiadanie internetu w dyskusjach jest zarówno ogromnym plusem, jak i niestety ogromnym minusem. Dlatego że w internecie można znaleźć bardzo, bardzo dużo niewiarygodnych źródeł. Czasami w trakcie rozmów ktoś podaje jakiś argument, ja mam takie: No dobrze, ale jakie jest twoje źródło? I odpowiedź jest: Wygoogluj sobie. Prawda jest taka, że my znajdziemy dowody na to, że ziemia jest płaska w internecie. Znajdziemy dowody na wszystko w internecie. Tylko, że część z nich po prostu nie będzie poprawnie wykonanych.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czy masz takie poczucie - a propos tego, o czym mówisz teraz - że dla swoich rówieśników to, że podróżowałeś, to, że widziałeś więcej, to, że dotykałeś, to, że doświadczałeś, jesteś bardziej wiarygodny?
S. RADZMIERSKI: Nie. Wydaje mi się, że podróże bardzo dużo mnie nauczyły, ale jednocześnie moja wiedza także musi być bazowana na jakichś faktach tak? Moje opinie muszą być bazowane na czymś, co przeżyłem, albo na jakichś statystykach. Nie mogę po prostu mieć jakiejś opinii i kiedy ktoś będzie próbował ze mną dyskutować na ten temat, to ja powiem: No taką mam opinię, dlatego że dużo podróżowałem, więc mam rację. Podróże bardzo dużo mnie nauczyły i często na podstawie tych podróży bazuję swoją opinię, ale kiedy dyskutuję z ludźmi na temat tych moich opinii, moich przekonań…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: ...to bywa za mało?
S. RADZIMIERSKI: Tak, muszę im np. podawać przykłady. Co mnie przekonało do tego, że jakiś tam sposób prowadzenia ekonomii jest lepszy od innego sposobu. Ja im podaję przykład…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: I wy, 14-latkowie, o takich rzeczach gadacie?
S. RADZIMIERSKI: Tak.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Kiedy? Między jednym Netfliksem a drugim?
S. RADZIMIERSKI: Nie, na nockach np.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: "Nockach"?
S. RADZIMIERSKI: Tak, na nockach. Po prostu przyjeżdżamy, do siebie do domu w parę osób, no i siedzimy sobie, gadamy, i czasami zdarzają się takie dyskusje. Ja ogólnie, moje opinie są…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Na trzeźwo?!
S. RADZIMIERSKI: Na trzeźwo. Moje opinie są ogólnie teraz bardzo po lewej stronie…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jak każdego szanującego się aktywisty.
S. RADZIMIERSKI: Słucham?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jak każdego szanującego się aktywisty.
S. RADZIMIERSKI: Wie pan co? Nie wiem. Dlatego że ja kiedyś… Ja bardzo szanuję także osoby, które są po prawej stronie. Ja kiedyś miałem takie podejście pod tytułem: Jakim cudem można być – nie wiem – np. za Konfederacją? Jak można myśleć, że to jest dobra partia? A następnie poznałem taką grupę przyjaciół – na początku to byli znajomi oczywiście – poznaliśmy się na jedną nockę, zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, po jakimś czasie oni stali się moimi przyjaciółmi. To była grupa takich 4-5 osób, gdzie większość z nich jest właśnie za Konfederacją…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Mają... w okolicy twojego wieku, tak? W okolicy 15 lat?
S. RADZIMIERSKI: Tak. Mają absolutnie przeciwne poglądy do moich, ale ja się przyznam: ja się dzięki nim bardzo dużo nauczyłem. Prowadziliśmy bardzo głębokie dyskusje na temat wszystkich naszych przeciwnych właśnie opinii, przekonań, co doprowadziło – po pierwsze – do tego, że bardzo dużo się nauczyłem. Po drugie do tego, że zacząłem rozumieć to, że może ktoś ma inną opinię, nawet absolutnie, kompletnie inne przekonania, nie znaczy, że jego przekonania są gorsze. Ponieważ przyznam się, że miałem kiedyś takie podejście, że to, co ja uważam, to jest dobre przekonanie i inne przekonania też są dobre, ale moje jest najlepsze. I nie powinno się mieć takiego podejścia. Dlatego nauczyło mnie właśnie, nauczyła mnie ta nasza przyjaźń, że każda opinia jest dobra.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tylko ich guru to jest Janusz Korwin-Mikke. Czy wyobrażasz sobie, że on może być twoim guru?
S. RADZIMIERSKI: Nie. Przyznam się, że nie. Nie wyobrażam sobie tego, ponieważ – tak jak mówię – mamy absolutnie, kompletnie inne opinie…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale potraficie ze sobą gadać.
S. RADZIMIERSKI: Ale potrafimy ze sobą rozmawiać.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nie wystawiają cię w środku nocy za drzwi. "Lewaku, idź!".
S. RADZIMIERSKI: No właśnie zdarzają się sytuacje, w których dyskusje robią się bardziej…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: ...gorące.
S. RADZIMIERSKI: Bardziej gorące. Tak, dokładnie. Że np. ktoś zacznie krzyczeć itd. Ale zawsze wtedy trzeba się uspokoić. Jak powiem tak: ja wolałbym, o wiele wolałbym dyskutować z elokwentną osobą, która jest np. właśnie za Konfederacją, która ma kompletnie przeciwne poglądy do moich niż z osobą, która niezbyt wiele wie i jakby jest po lewej stronie, ale jest po lewej stronie tylko dlatego, że wszyscy inni są. Wydaje mi się, że ja wolałbym prowadzić wyedukowane dyskusje z osobą po drugiej stronie. Chociaż też – powiem szczerze – nie lubię w ten sposób dzielić…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyli jest jakaś nadzieja w tym waszym pokoleniu.
S. RADZIMIERSKI: Tak, tak. Wydaje mi się, że całe nasze pokolenie chce zmiany. Nawet jeśli w różne sposoby, ponieważ są osoby, które są po prawej stronie, są osoby, które są po lewej, są centryści…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: "Centryści"? Ty masz 14 lat.
S. RADZIMIERSKI: Ale mamy swoje poglądy.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To dobrze, dobrze.
S. RADZIMIERSKI: My chcemy zmiany. Wydaje mi się, że główna rzecz, której chcą osoby w moim pokoleniu, to jest zmiany. Jeszcze nie ustaliliśmy tylko w którą stronę…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Właśnie to jest problem też, nie? Bo jeżeli ktoś przychodzi i mówi: "A ja bym chciał inaczej", ja mówię: "Ja też, ale pogadajmy o tym: jak?" - tu już zaczyna się problem. Kiedy widzę Gretę wychodzącą na ulicę - powiedzmy, że to jest dziewczyna z twojego pokolenia - to wiemy, jakiej zmiany ona chce. Jest też bardzo duża grupa, nawet dorosłych, która właśnie bardzo chętnie by ją zaprowadziła do ławki szkolnej, powiedziała: Tu jest twoje miejsce. Skąd się bierze to, że chcecie wychodzić na ulice, chce się angażować w ogóle w sprawy, które teoretycznie powinny być załatwiane przez waszych rodziców?
S. RADZIMIERSKI: Nie wiem. Szczerze, odpowiadając na pytanie: nie wiem. Ja od zawsze czułem taką potrzebę… Czułem coś takiego, że to jest mój obowiązek. To jest mój kraj, to jest moja ojczyzna, to, co się w nim dzieje, to jest zarówno… to jest moje życie i to, co się będzie działo w przyszłości w moim życiu. Więc ja od zawsze czułem takie wręcz zobowiązanie wobec mojego kraju, żeby tą polityką się interesować, żeby mieć jakieś swoje opinie, bo wydaje mi się, że to jest obowiązek każdego obywatela, dlatego że to jest nasze życie. Dlatego tak ważne jest np. głosowanie w wyborach, ponieważ to że na kogoś zagłosujemy, może zmienić przebieg naszego życia, dosłownie. Wydaje mi się, że to jest bardzo ważne.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Są tacy, którzy mówią: No właśnie, niestety konfederaci zmieniają moje życie, ale nie tak, jak ja bym chciał - że nawiążę do twoich kolegów z nocek.
S. RADZIMIERSKI: Tak, ale na tym polega demokracja, tak? Jeśli większość kraju zdecyduje, że Konfederacja jest najlepszą partią, aby wieść nasz kraj, no to nawet jeśli się z tym nie zgadzam…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Zawsze można wyjechać.
S. RADZIMIERSKI: Można wyjechać, można, ale…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czekasz na ten moment, kiedy będziesz mógł pójść zagłosować?
S. RADZIMIERSKI: Tak, bardzo. Bardzo czekam na ten moment. Nie mogę się doczekać, żeby móc zmieniać w tym kraju… żeby móc rzeczywiście coś zmieniać w tym kraju, już tak bezpośrednio.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czy dla twoich kolegów jest ważne twoje wcześniejsze publiczne życie i bycie? To, że jesteś człowiekiem z kina, jesteś człowiekiem z telewizji, że jesteś autorem paru książek podróżniczych - że jesteś generalnie tym Szymonem, o którym oni mogli słyszeć?
S. RADZIMIERSKI: Jeśli chodzi panu o to, czy to zmienia naszą relację – powiedziałbym, że nie. Dlatego że ja jestem tą samą osobą, którą zawsze byłem niezależnie od tego, czy jestem w filmach czy w wywiadach, czy dlatego, że mam książkę. Zawsze byłem Szymon i jestem tym samym Szymonem, którym byłem, zanim kiedykolwiek zacząłem pisać książki. Oczywiście zmieniłem się, ale to przez dojrzewanie, a nie dlatego że np. pojawiłem się w telewizji. Więc wydaje mi się, że to nic nie zmienia…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Byłeś w kinie, masz swój film - stary, możesz wszystko.
S. RADZIMIERSKI: Dlatego ja zawsze na początku, kiedy poznaję się z nowymi ludźmi, nigdy nie mówię im o tym. Po jakimś czasie, prędzej czy później, jeśli z kimś się znam taka osoba się dowiaduje, ale nigdy im o tym nie mówię. Pamiętam, jak zmieniałem szkołę, dochodziłem do klasy i po jakimś czasie zaprzyjaźniłem się właśnie z tą grupą moich znajomych i oni mi powiedzieli, że za pierwszym razem, jak tam dochodziłem – nie pamiętam czy jedna z nauczycielek, czy wychowawczyni -powiedziała im, że ja będę dołączał do tej klasy i kim jestem. Pierwsza myśl, którą mieli: „To będzie zadufany w sobie dzieciak, który będzie myślał, że jest najlepszy”. Dlatego zawsze unikam mówienia, co robię, kim jestem w sferze publicznej po to, żeby ludzie najpierw mnie poznali, a nie stworzyli już sobie opinię na temat mnie, zanim przeprowadzą ze mną chociaż jedną rozmowę.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Kiedy wspominałeś o tematach waszych nocek, jeden z nich to były problemy z depresją. Czujesz, że to jest duży kłopot w twoim środowisku? Skąd się bierze?
S. RADZIMIERSKI: Nie wiem, skąd to się bierze. Wydaje mi się, że o to trzeba by się było spytać psychologa. Nie czuję się wykwalifikowany, żeby na to odpowiedzieć.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale przyznają się tobie koledzy, że mają z tym kłopot?
S. RADZIMIERSKI: Duża część osób którą znam, miała kiedyś jeśli nie depresję, to coś, co przypominało depresję, może niezdiagnozowaną depresję albo przynajmniej jakieś epizody tego typu. Jest to problem, który – myślę – jest bardzo ignorowany, jest takim troszeczkę tematem tabu, tak samo jak np. samookaleczanie. Wydaje mi się, że w naszym wieku są takie 3 problemy, rzeczy, które są właśnie tematem tabu, na szczęście powoli się to zmienia. To są moim zdaniem: samookaleczanie, depresja i edukacja seksualna. To są takie 3 rzeczy, o których dorośli nie chcą wciąż rozmawiać i przyznam się, że ja im się nie dziwię, bo to są jednak bardzo niekomfortowe tematy, zarówno żeby dorośli rozmawiali… Zakładam że dorosłym jest niekomfortowo, rozmawiając z nami o tym, a nam jest niekomfortowo, rozmawiając z dorosłymi o tym, ale jednak są to takie tematy, które wydaje mi się, że trzeba poruszyć.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tylko zobacz: siedzą sobie tutaj dwaj faceci, którzy są z różnych pokoleń, nie wiem, czy z różnych światów, ale z różnych pokoleń. Ty jesteś wychowany przez digital bardzo, masz dostęp do nieograniczonej wiedzy, nieograniczonych możliwości ekspresji tego wszystkiego, co chcesz zrobić. Za moich czasów to wyglądało trochę inaczej. Stąd pytanie: czy właśnie ten bardzo głośny świat, świat gdzie jest mnóstwo kamer, możliwości bycia publicznym itd. to jest coś, co też wywołuje tę depresję dziś u was? To, że wszyscy chcą być piękni, to że wszyscy porównują się nawzajem?
S. RADZIMIERSKI: Na pewno. Jest to na pewno jeden z powodów, przynajmniej tak mi się wydaje. Przede wszystkim te niemożliwe standardy, o których mówiłem wcześniej, do których nie da się dorosnąć, do których ludzie się porównują. Po drugie, to że trzeba skądś – jeśli chodzi np. o samookaleczanie – trzeba skądś wziąć przykład. Tak samo jeśli chodzi o inne choroby, takie jak np. bulimia czy anoreksja – ludzie często najpierw to gdzieś widzą albo gdzieś o tym słyszą i dopiero potem rozpoznają to u siebie. To na pewno ma dosyć duży wpływ na to, ale wydaje mi się, że jest także w drugą stronę pod tym względem, że internet może w tym też troszeczkę pomóc. Pod tym względem, że są np. grupy, są strony dla ludzi, którzy mogą rozmawiać ze sobą na temat tego, jakie mają problemy. Jeśli np. nie mają przyjaciół w rzeczywistości, to mogą znaleźć ludzi, którzy przeszli przez podobne doświadczenia online i z nimi na ten temat rozmawiać. A jeśli mają przyjaciół w rzeczywistości, ale mają 12, 13 lat to nie mogą po prostu – jeśli czują się źle – o pierwszej w nocy nie mogą wyjść z domu i pójść do swojego kolegi, dlatego że rodzice ich nie wypuszczą. Wtedy telefon bardzo pomaga, ponieważ mogą z taką osobą pisać na temat tego, co jest nie tak. Więc – tak jak mówię – internet działa w dwie strony. Z jednej strony powoduje, troszeczkę może powodować depresję, ale – przynajmniej ja obserwuję to w dzisiejszym świecie, wśród moich znajomych np. – ale z drugiej strony może także pomagać, można znaleźć tam wsparcie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jako publiczna osoba mówisz o tym, że jesteś ekstrawertykiem. Takim prawdziwym czy to jest dlatego że masz poczucie, że twoi widzowie, czytelnicy oczekują tego, żeby Szymon to był ten odważny, pewny siebie, uśmiechnięty, ten który zawsze każdego zagada?
S. RADZIMIERSKI: Nie, ja rzeczywiście jestem ekstrawertykiem. Nigdy nie miałem problemów z nawiązywaniem znajomości. Jest jedna historia, którą moi rodzice zawsze opowiadają, kiedy o tym mówię. Ja uczyłem się angielskiego od momentu, jak byłem małym dzieckiem, ale na początku umiałem tylko parę takich podstawowych słów. W pewnym momencie byliśmy – nie pamiętam gdzie to było, chyba w Bangkoku – pamiętam, że staliśmy gdzieś obok ulicy, tam była taka fontanna i w tej fontannie pływały sobie rybki. Dla mnie te rybki były ogromne, bo taka rybka była dłuższa niż moja ręka, więc ja patrzyłem na te rybki zafascynowany. Byłem wtedy bardzo mały, miałem 5, 6 lat. I teraz gdzie tutaj wchodzi moje bycie ekstrawertykiem – podbiegałem do randomowych ludzi na ulicy, ciągnąłem ich za rękę i krzyczałem: „Big fish, big fish!” i pokazywałem tę fontannę, w której pływały te duże ryby. Więc przez całe moje życie uwielbiałem nawiązywać kontakt z ludźmi, dlatego dosyć ciężko mi jest w trakcie lockdownu jednak, siedząc cały czas samemu w domu. Ja od zawsze, nawet kiedy przychodziłem do nowej szkoły, zawsze gadałem ze wszystkimi. Więc jestem ekstrawertykiem także w prawdziwym życiu, a nie tylko dlatego, że ludzie to lubią.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Zdarza się twoim kolegom widzieć w tobie taką osobę, do której można przyjść, zapukać i poprosić o pomoc?
S. RADZIMIERSKI: Tak. Ja bardzo lubię pomagać ludziom, lubię kiedy moi znajomi przychodzą do mnie, a ja mogę im pomóc w pewien sposób. Wydaje mi się, że bycie ekstrawertykiem do tego stopnia jak ja jestem, ma też pewne swoje minusy. Ja czasami mogę być bardzo… aktywny, że tak to nazwę.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nadaktywny.
S. RADZIMIERSKI: Nadaktywny, tak. Już pomijając to, że np. rozmawiam na lekcjach, tego typu rzeczy, to nawet w rozmowach z moimi znajomymi może mi się przypomnieć coś w połowie tego, jak mój kolega coś mówi i ja mu po prostu przerwę i zacznę mówić, jakby on mi musi przypomnieć: „Szymon, ja mówiłem”.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: No, ale wciąż masz kolegów.
S. RADZIMIERSKI: Tak, wciąż mam kolegów. Więc wydaje mi się, że to bycie ekstrawertykiem – tak jak wszystko – ma zarówno swoje plusy, jak i minusy. Ale lubię być ekstrawertykiem.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Która z podróży była taką, którą zapamiętałeś, bo wywarła na tobie - z uwagi też na wiek - najmocniejsze, najgłębsze, też najtrudniejsze przeżycia?
S. RADZIMIERSKI: Powiedziałbym, że tą podróżą była Etiopia. To była jedna z najcięższych podróży, w których kiedykolwiek byłem. Był to zły pomysł, że to był pierwszy raz, jak w ogóle byliśmy w Afryce. To był zły pomysł, że od tego zaczęliśmy, dlatego że to było miejsce gdzie ja jednocześnie nie lubiłem tego kraju i nie lubiłem ludzi w tym kraju, a jednocześnie bardzo im współczułem i ich rozumiałem. Kiedy byliśmy w Etiopii widzieliśmy – np. w wioskach kiedy byliśmy w Dolinie Omo – widzieliśmy ludzi, którzy mieli ogromne problemy przede wszystkim z utrzymaniem. To jest do tego stopnia, że w niektórych wioskach trzeba było iść np. dwie doby do najbliższego sklepu. Ci ludzie mieszkali w drewnianych chatach. To było tak, że kiedy nasz przewodnik powiedział nam, że teraz jedziemy do najbogatszego plemienia, to było plemię Mursi, i kiedy my przyjechaliśmy, zobaczyliśmy że oni dalej nie mają ubrań, jedyne, co mają, to takie skórzane ubrania domowej roboty, mieszkają w chatkach z patyków… Bogactwo to było to, że mieli dużo krów, więc mieli co jeść. Pierwsze rzecz, która mi przyszła do głowy: „Co jedzą, skoro mają dużo krów? No krowy, tak?”. Okazało się, że nie. Oni nie jedzą krów, dlatego że to byłoby marnotrawstwo, oni nacinają żyły krowom w ten sposób, żeby ich nie zabić, tylko żeby zebrać krew, następnie mieszają to z mlekiem krów – i to jest ich posiłek.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ile miałeś lat?
S. RADZIMIERSKI: Wydaje mi się, że miałem wtedy 10, 11 lat. Z jednej strony patrzyliśmy na to i widzieliśmy tych ludzi, byliśmy przerażeni tym, co było uznawane za bogactwo, tak jak przed chwilą mówiłem. Z drugiej strony ci ludzie byli bardzo niemili. Też zależy od miejsca, w którym byliśmy, np. w tym plemieniu Mursi ludzie byli akurat bardzo mili, otwarci, ale w wielu innych miejscach zdarzały się takie sytuacje… My kiedyś przyjechaliśmy tam na taki rynek, żeby zobaczyć, jak wyglądają rynki. Jak tylko wyszliśmy z auta, otoczyła nas grupa ludzi i tak jak normalnie np. jak jesteśmy w Azji, jeśli jesteśmy w miejscach, gdzie w większości białe osoby nie docierają, a jak docierają, to jest ich tam mało, to ludzie podchodzą, dotykają nas po twarzy, po włosach… Natomiast tam nas nie dotykali, tylko nas szarpali. Do mnie dosłownie podchodziły osoby i mnie zaczynały szczypać w ten sposób, ciągnąć za włosy i to tak naprawdę ciągnąć. Byliśmy przerażeni, nie wiedzieliśmy w ogóle, co się działo. Z jednej strony widziałem tych ludzi, patrzyłem na to, w jakich oni żyją w warunkach i byłem przerażony, a z drugiej strony byłem przerażony, dlatego że ci ludzie byli agresywni i ja nie wiedziałem, co ja mam robić. Były takie sytuacje, że my szliśmy ulicą i do mojego taty podszedł facet i mówi: „Daj mi okulary”. „Co?”. „Daj mi okulary, ja nie widzę bez okularów”. „Ale ja też nie widzę bez okularów”. „To sobie możesz kupić nowe”. Niektórzy z tych ludzi założyli, że im – jeśli ktoś coś ma – to im się to należy. To nie była prośba, że: „Słuchaj mam problem, nie widzę. Czy mógłbyś mi dać okulary?”, to było po prostu stwierdzenie: „Mi się należą twoje okulary”. I ja rozumiem, skąd to się bierze, ponieważ w trakcie tego głodu w Etiopii tam były wysyłane środki, żeby ludziom pomagać. Wydaje mi się, że stąd to się bierze, że ci ludzie mają takie podejście, że jak czegoś nie mają, to zasługują na to, żeby im to dać.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czego taka podróż uczyła 10-latka?
S. RADZIMIERSKI: Że nic nie jest czarno-białe. To była chyba pierwsza taka podróż, która mi pokazała, że nie ma stricte ludzi złych i ludzi dobrych, nie ma rzeczy złych i rzeczy dobrych, nie ma tak właściwie nic, co jest czarno-białe, wszystko ma swój powód. Mieliśmy bardzo ambiwalentne odczucia po wróceniu z Etiopii, długo nam to zajęło, żeby się z tego otrząsnąć. Dopiero rok później, 2 lata później pojechaliśmy z powrotem do Afryki, dlatego że baliśmy się, że wszędzie tak będzie, a nie byliśmy pewni, czy jesteśmy gotowi na tak ciężką psychicznie podróż. Więc to była chyba taka najcięższa podróż, którą kiedykolwiek odbyłem, ale dużo mnie nauczyła.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyj to był pomysł, żeby Szymon był podróżnikiem? Rodzice zaczęli tę historię czy ona sama się napisała przy jakiejś podróżniczej okazji?
S. RADZIMIERSKI: Powiedziałbym, że ona się sama napisała. Oczywiście rodzice zaczęli ją pod tym względem, że podróżowaliśmy razem, ale np. pomysł na bloga był mój. Może ja opowiem od początku. Zaczęliśmy podróżować z rodzicami, taka pierwsza hardkorowa podróż była chyba jak miałem 1,5 roczku – Tajlandia, Malezja, Singapur. Ja podróżuję, odkąd pamiętam, nawet wcześniej tak właściwie, jeszcze zanim cokolwiek pamiętam. Mieliśmy któregoś dnia w szkole, to była 3 lub 4 klasa, na języku angielskim mieliśmy zrobić prezentację na temat jednej z naszych podróży. Ja zrobiłem prezentację na temat mojej podróży do Laosu, wtedy była to moja ulubiona podróż. Spodobała się ona bardzo zarówno mojej klasie, jak i mojej nauczycielce. Byłem bardzo zestresowany, nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłem i kiedy to skończyłem, wróciłem do domu, byłem bardzo szczęśliwy. Następnego dnia dowiedziałem się, że pani chce, żebym ja przedstawił tę prezentację w gimnazjum. Teraz niech pan sobie pomyśli: 3 klasa – gimnazjum. To już są dorośli ludzie, gimnazjaliści dla trzecioklasistów są już nad grobem.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Mówi 14-latek, który jest już po grobie, jak rozumiem?
S. RADZIMIERSKI: Tak, dokładnie. Ja byłem bardzo zestresowany, nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłem, pamiętam do dzisiaj, że po prostu wręcz mi się oddech trząsł, więc wyszedłem tam, zrobiłem tę prezentację taki zestresowany, skończyłem… i dostałem owację na stojąco. Znowu byłem z siebie bardzo, bardzo dumny, wróciłem do domu, powiedziałem swoim rodzicom. Nie pamiętam, kto to zaproponował, ale w ten sposób narodził się pomysł na bloga. Pierwszy mój post na blogu to jest właśnie post o mojej podróży do Laosu, który jest tak właściwie moją prezentacją zapisaną po angielsku i potem przetłumaczoną na polski. Potem doszły książki, filmy, programy.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czy lubisz ten świat? Czy chcesz go, dojrzewając, zostawić za sobą?
S. RADZIMIERSKI: Lubię ten świat. Lubię, ale nie jestem pewien, czy jest to coś, co chcę robić całe swoje życie. Swoją przyszłość chciałbym związać z filmem, chyba.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Masz do wyboru: polityka, film albo aktywizm.
S. RADZIMIERSKI: Tak, czemu nie wszystkie naraz? Mam jeszcze trochę czasu żeby wybrać, nie jestem na 100 proc. pewien, co chcę robić w przyszłości. Wydaje mi się, że chcę to związać z filmem jako reżyser. W tej dziedzinie chciałbym zostać, ale jeśli chodzi np. o pisanie książek, o tego typu rzeczy – jeszcze nie zdecydowałem.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Przyjdzie taki moment kiedyś, że zadzwonisz do Doliny Krzemowej, do właścicieli YouTube i powiesz, żeby wykasowali wszystkie archiwalne rzeczy związane z Szymonem?
S. RADZIMIERSKI: Nie. Jestem pewien, że nie. Dlatego że to są bardzo miłe wspomnienia z mojego życia.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ludzie mają to na kasetach VHS w domu, po co to pokazywać publicznie?
S. RADZIMIERSKI: Wydaje mi się, że jak będę dorosły, będę patrzył na to, na te filmiki – jeśli kiedyś mi się jakiś wyświetli – z taką nostalgią, troszeczkę z taką tęsknotą, ale jednocześnie będę po prostu dumny z siebie, dlatego że wydaje mi się, że robię naprawdę dużo. Staram się robić wszystko, co w mojej mocy, żeby tylko sprawić że świat będzie lepszy i to jest jeden z moich sposobów na robienie tego. Więc jeśli ktoś obejrzy mój wywiad z panem albo ten program na Travel Channel, który kręciliśmy, to liczę na to, że jeśli to ma szansę zmienić chociaż troszeczkę podejście do życia nawet jednej osoby, to nie warto tego usuwać.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Kiedy uznasz, że jesteś dorosły? "Dlaczego pan o to pyta?". Dlatego że wszyscy do tej pory myśleli, że jesteś dorosły niezależnie od tego, czy miałeś 7, 12 czy 14 lat. Co się musi zadziać, żebyś ty sam pomyślał sobie: "Dobra, stary, teraz to już niech nikt nie mówi o Szymonku, bo to jest Szymon"?
S. RADZIMIERSKI: Może jak będę umierał? Całe swoje życie od wszystkich dorosłych, od wszystkich mądrych ludzi zawsze słyszałem, że człowiek całe życie się uczy, więc jeśli człowiek całe życie się uczy, to nigdy tak właściwie nie dorasta. Ja jestem usatysfakcjonowany tym, że nigdy nie dorosnę, dlatego że ja zawsze patrzyłem na ludzi, którzy są starsi ode mnie jak po prostu już na dorosłych, każdy tak chyba robił. W drugiej klasie osoby z piątej klasy to już są dorośli, w piątej klasie osoby z gimnazjum to są dorośli, w gimnazjum osoby z liceum to są dorośli, liceum, studia itd. Tak patrzyłem od zawsze, ale ostatnio zauważyłem, że jak powoli mijam te następne progi, że jestem już dorosły według mnie sprzed paru lat, orientuję się, że tak właściwie nic jeszcze nie wiem. Więc będę dorosły chyba wtedy, jak już będę umierał, bo nic więcej nie będę się mógł nauczyć.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Niech to będzie piękna puenta 14-latka. Bardzo dziękuję.
S. RADZIMIERSKI: Dziękuję bardzo.
Prowadzący
Jarosław Kuźniar – dziennikarz, host, szkoleniowiec public speaking. Uczy liderów storytellingu, budowania historii, dbania o narrację ludzi i marek.W jego 30-letnim doświadczeniu dużą rolę odegrała praca w mediach: prasa, radio, telewizja i digital, m.in. Trójka, Radio ZET, TVN24, TVN, Onet. Obecnie mentor Voice House Academy, CEO Kuźniar Media i redaktor naczelny Voice House. Autor „The Host”, podręcznika skutecznego mówienia do ludzi.