S. RADZIMIERSKI: Wydaje mi się, że miałem wtedy 10, 11 lat. Z jednej strony patrzyliśmy na to i widzieliśmy tych ludzi, byliśmy przerażeni tym, co było uznawane za bogactwo, tak jak przed chwilą mówiłem. Z drugiej strony ci ludzie byli bardzo niemili. Też zależy od miejsca, w którym byliśmy, np. w tym plemieniu Mursi ludzie byli akurat bardzo mili, otwarci, ale w wielu innych miejscach zdarzały się takie sytuacje… My kiedyś przyjechaliśmy tam na taki rynek, żeby zobaczyć, jak wyglądają rynki. Jak tylko wyszliśmy z auta, otoczyła nas grupa ludzi i tak jak normalnie np. jak jesteśmy w Azji, jeśli jesteśmy w miejscach, gdzie w większości białe osoby nie docierają, a jak docierają, to jest ich tam mało, to ludzie podchodzą, dotykają nas po twarzy, po włosach… Natomiast tam nas nie dotykali, tylko nas szarpali. Do mnie dosłownie podchodziły osoby i mnie zaczynały szczypać w ten sposób, ciągnąć za włosy i to tak naprawdę ciągnąć. Byliśmy przerażeni, nie wiedzieliśmy w ogóle, co się działo. Z jednej strony widziałem tych ludzi, patrzyłem na to, w jakich oni żyją w warunkach i byłem przerażony, a z drugiej strony byłem przerażony, dlatego że ci ludzie byli agresywni i ja nie wiedziałem, co ja mam robić. Były takie sytuacje, że my szliśmy ulicą i do mojego taty podszedł facet i mówi: „Daj mi okulary”. „Co?”. „Daj mi okulary, ja nie widzę bez okularów”. „Ale ja też nie widzę bez okularów”. „To sobie możesz kupić nowe”. Niektórzy z tych ludzi założyli, że im – jeśli ktoś coś ma – to im się to należy. To nie była prośba, że: „Słuchaj mam problem, nie widzę. Czy mógłbyś mi dać okulary?”, to było po prostu stwierdzenie: „Mi się należą twoje okulary”. I ja rozumiem, skąd to się bierze, ponieważ w trakcie tego głodu w Etiopii tam były wysyłane środki, żeby ludziom pomagać. Wydaje mi się, że stąd to się bierze, że ci ludzie mają takie podejście, że jak czegoś nie mają, to zasługują na to, żeby im to dać.