Perlage Stories. Małgorzata Domagalik
Przez lata Małgorzata Domagalik uchodziła za zdystansowaną, surową postać polskich mediów. Dla jednych czule bezkompromisowa, dla innych polska wersja głównej bohaterki filmu „Diabeł ubiera się Prady”. Zbierała gromy od wrogów i brawa od swoich rozmówców.
Nie była to rozmowa pozbawiona humoru, uszczypliwości, wymownego milczenia i emocji. Jarosław Kuźniar i Małgorzata Domagalik potrafią rozmawiać ze swoimi bohaterami, zasłuchiwać się w ich historie i wyciągać z nich szczerość. Ale czy udało się to samo w ich bezpośredniej rozmowie? Czy sprostali sztuce wywiadu?
- Podcasty
- Perlage Stories
- Perlage Stories. Małgorzata Domagalik
Nie była to rozmowa pozbawiona humoru, uszczypliwości, wymownego milczenia i emocji. Jarosław Kuźniar i Małgorzata Domagalik potrafią rozmawiać ze swoimi bohaterami, zasłuchiwać się w ich historie i wyciągać z nich szczerość. Ale czy udało się to samo w ich bezpośredniej rozmowie? Czy sprostali sztuce wywiadu?
Transkrypcja
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Sprawdzam, czy wszystko przygotowane, bo ty jesteś podobno bardzo trudnym rozmówcą, prawda?
M. DOMAGALIK: Chyba nie. Wręcz przeciwnie – tylu ludzi, którzy ze mną…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: ...próbowało gadać.
M. DOMAGALIK: Nie! Którzy mówili rzeczy nieprawdopodobne, szczere, otwarte, to wydaje mi się, że nie. Ja słucham. Przerywam bardzo często, tego się nigdy nie oduczę, ale ja słucham. Inaczej: ja chcę wiedzieć.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale dzisiaj to ja chcę widzieć.
M. DOMAGALIK: No to pytaj. Ściągam rękawiczki, mam je dlatego. Nie ściągam ich jak Rita Hayworth w „Gildzie”, tylko dlatego że myślę, że przy każdej okazji musimy mówić – ja w każdym razie – że traktuję koronawirusa bardzo poważnie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak. Są tacy, którzy ani Ziemi nie uważają za okrągłą i koronowirusa za zagrożenie. Ale cieszę się, że edukacyjną nutę w tej rozmowie też przemyciłaś.
M. DOMAGALIK: A ja się cieszę, że siedzimy w dystansie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Zdecydowanie. I tego się trzymajmy. Natomiast ty budujesz dystans do ludzi też duży, nie?
M. DOMAGALIK: Nie. Ja bardzo szybko skracam dystans.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Co trzeba zrobić, żeby zasłużyć na to, żeby Domagalik skróciła dystans?
M. DOMAGALIK: To w ogóle odwracam: co musi zrobić Domagalik, żeby zasłużyła, że dystans jest skrócony? Ja tak to widzę. A nie ten ktoś. Mówię całkiem serio. Teraz jestem w takim trudnym momencie swojego życia, mówiłam ci przed tą rozmową. Tydzień temu walczyłam o życie swojej mamy, to się udało. Ale ludzie, którzy się pojawi wokół, którzy oferowali pomoc – czasami to coś drobnego, czasami bardzo istotnego, dało mi po raz kolejny dużo do myślenia. I potem się okazuje, że ktoś mówi: Bo wie pani, bo 10 lat temu w windzie, jak umierał mój mąż, to pani powiedziała: „Dzień dobry, nazywam się Małgorzata Domagalik, wiem, że pani dzisiaj pochowała męża. Chyba musimy się napić kawy”. I wiesz, ja to gdzieś tak puszczałam, bo się wydawało, że to może nawet było nie na miejscu. Okazało się, że to było pomocne. Nie, ja skracam dystans. Ja wszędzie, gdzie jestem… Czasami sobie myślę, że mam ADHD. Ale ono w moich czasach, kiedy ja się rodziłam, a ciebie jeszcze nie było na świecie, nie było zdiagnozowane. Ja w windzie nie potrafię, wiesz, w ten sposób. Ja muszę zagadać. Krótko. Do dziecka, do psa, do pani. Chociaż dzisiaj nie gadam, tylko mówię: ”Sorry, czy mogę jechać sama?”. Właśnie koronawirus.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tym bardziej robisz nie najmilsze wrażenie na ludziach, nie? Bo generalnie...
M. DOMAGALIK: A ja nie mam z tym problemu.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Że co?
M. DOMAGALIK: Że tak jak ty mówisz „robię nie najmilsze wrażenie”. Ponieważ na tych ludziach, na których mi zależy, którzy są blisko mnie, są moimi przyjaciółmi bliższymi, dalszymi, robię dobre wrażenie, bo znamy się… Ja mam takie przyjaźnie, które trwają naprawdę po kilkadziesiąt lat.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyli ci, którzy mówią, że jesteś oziębła, zdystansowana, oschła, oni się nie znają?
M. DOMAGALIK: Mężczyźni?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Kobiety też.
M. DOMAGALIK: No właśnie, ale popatrz: zapytałam, czy mówią tak mężczyźni, że jestem oziębła?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: A ci, którzy tak mówią, nie mają racji?
M. DOMAGALIK: W ogóle w to nie wchodzę. Zawsze uważam, że jeśli ktoś tak mówi, to ma swój powód. Tylko że on się z tym męczy, nie ja.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: I to jest bardzo dobra recepta generalnie dla tych, którzy robią coś publicznie, nie? Tak myślę sobie, że jeżeli jesteś w stanie mieć do tego dystans albo nie wpuścić tego do środka, to możesz spokojnie żyć.
M. DOMAGALIK: Ale Jarek, to byłaby nieprawda. Bo skłamałabym, gdybym powiedziała, że mam do tego dystans, że jest mi wszystko jedno, że staram się nie czytać różnych rzeczy o sobie, bo to nie jest przyjemne. To naprawdę nie jest przyjemne. Ale ja sobie dam radę. Ja myślę o tych, którzy sobie nie dają rady. I teraz uderzę w takie nuty serio.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Bardzo proszę.
M. DOMAGALIK: Ja myślę o chłopcu, który ma 14 lat i nie daje rady, i zawiązuje sobie sznur na szyi. Ja myślę o osobie, która potem… Ja teraz skończyłam książkę – i to w ogóle nie jest o tym teraz ta rozmowa – o bardzo zhejtowanym człowieku. Tam jest taki dialog między nami: czy on daje radę? Czytając o sobie, że jest „wsiokiem, osłem, durniem, debilem, Guardiolą z Truskolasów”. Zresztą te słowa padają z ust uznanych dziennikarzy. Rozumiem, że obciachem są te Truskolasy? I on mówi, że on daje sobie radę. A pytam: a gdybyś był słabszy? „To byłoby pozamiatane.”
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tylko bo pracowałaś w mediach też wtedy, kiedy...
M. DOMAGALIK: Nie było.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: No właśnie, jakby tego świata nie było. A było łatwiej? Było inaczej? Było ciekawiej? Było spokojniej? Było mądrzej?
M. DOMAGALIK: Czy ty wiesz, a może nie wierzysz, że ja o istnieniu Pudelka dowiedziałam się od jednego ze swoich prezesów 4 lata temu?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Co powiedział? "Musimy to zrobić"?
M. DOMAGALIK: Nie, żebym tam zajrzała, bo piszą źle o naszej gazecie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: O gazecie czy o tobie?
M. DOMAGALIK: Nie, o gazecie. Wiesz, ja nie jestem tak znana, żeby Pudelek o mnie pisał. Ale to na pewno jest… To jest straszne. To jest straszne. Są tacy, którzy mówią… Pamiętam, kiedyś Boguś Linda czy Bogusław Linda mówił mi: idź tam, poczytaj. I on szedł jako ten idol, ten facet, ta postać. I jak przeczytał o sobie, to ledwo się do kanapy doczołgał, bo to nawet nie chodzi o to, że tam było źle. Tam jest inne pytanie: dlaczego?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale - z drugiej strony - na świecie takich gazet, które w ten sposób działają i mają się dobrze, jest sporo. Nawet ci, którzy trafiają tam na okładki czy na łamy, właściwie czasem bardzo się z tego cieszą, że tam są.
M. DOMAGALIK: A mi się wydaje, że nie czytają, wiesz? Że jednak tam jest dokładny podział na to, co jest „up” – taką gazetą, że jak napiszą o tobie, że jesteś np. niemądry, to się przejmujesz. A reszta gdzieś tam się kręci. Ale cieszę się, że wiele, wiele lat mi zaoszczędzono w ten sposób.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Zdrowia?
M. DOMAGALIK: Dyskomfortu jakiegoś. To nie jest miłe, chciałbyś powiedzieć: ale nie, to jest nieprawda. Ale dlaczego? Właśnie: dlaczego? Przecież ja jestem taka czy siaka czy owaka. Zwłaszcza, że to jest taka brutalizacja nieprawdopodobna. Nieprawdopodobna. Jak pytałeś o te rozmowy, to ja powiem teraz takie zdanie: Jarek, ty kapitalnie rozmawiasz. I wiesz, co przeczytam pod tym zdaniem? „Dlaczego Domagalik go broni?”. A ja powiedziałam „Jarek, ty kapitalnie rozmawiasz”. Lubię cię. A jaki jest podpis?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Sprawdźmy, czy jest Polką, bo mówi dwie miłe rzeczy w ciągu kilku chwil.
M. DOMAGALIK: Nie, nie miłe. One są miłe, ale są prawdziwe. Lubię cię, nawet cię nie znając, może dlatego cię lubię. Wszystko podlega interpretacji. Widzisz kobietę zamożną, powiedzmy, celebrytkę, która idzie z torebką. Może tę torebkę jeszcze schować w worek, ale ten worek też zostanie oceniony.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jeśli będzie kosztował tyle samo, to...
M. DOMAGALIK: Ale to nie ma znaczenia żadnego. Idzie z torebką i czytasz: chwali się torebką. My wszystkiemu nadajemy kontekstu, to jest bardzo niebezpieczne. To jest bardzo niebezpieczne.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tylko że zobacz: z jednej strony ty jako dziennikarz, ja jako dziennikarz nadajemy czemuś kontekst, nasi czytelnicy, widzowie, zakładają, że my wiemy więcej, więc jak nadajemy ten kontekst, to on jest obiektywny, prawdziwy, sprawdzony i też z tego korzystamy. To się wszystko tak w jakimś sensie zuniwersalizowało i otworzyło, że każdy może nadawać kontekst, bo każdy może wejść w rolę twoją i moją, być dziennikarzem.
M. DOMAGALIK: OK, ale dodaj do tego PESEL. Dodawaj kontekstu…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: 78012912...
M. DOMAGALIK: Poczekaj. Jak chcesz zobaczyć, ile mam lat, wystarczy wejść w Wikipedii.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Zamazałaś podobno. Kazałaś wymazać.
M. DOMAGALIK: Nie, tam jest tylko jeden błąd, ja się urodziłam 7 dni później. Tylko tyle.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyli jesteś młodsza o 7 dni, niż Google podaje.
M. DOMAGALIK: Nie ma to znaczenia. Ale wiedziałam, że nigdy nie mogę się dać złapać w pułapkę wieku. Ale jak ty mówisz, że każdy może nadać kontekst – OK. Ale niech będzie napisane: Jan Kowalski, Łomża, Czerwińskiego 5. I niech napisze o tobie, o mnie, co chce, ale ze świadomością, że jest jakaś odpowiedzialność. Ja często wchodzę np. na tygodnik „Der Spiegel”. Ja często czytam sobie komentarze, jakie są pod tekstami. No, są inne.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale „Der Spiegel” nie jest Pudelkiem, no umówmy się.
M. DOMAGALIK: Ale to zostawmy Pudelka. Wejdź na komentarze pod „Gazetą Wyborczą”, „Newsweekiem” i innymi.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Zastanawiam się, nie wiem tego, ale jest też taki moment, kiedy zaczęłaś od rękawiczek i od tego, że pokazujesz, że dla ciebie to ma znaczenie.
M. DOMAGALIK: Tak, bo uważam, że osoba publiczna – jeśli taką jestem, chyba jakoś tam jestem i nie będę tutaj udawała, że nie jestem, bo moje 5 minut trwa już 30 lat prawie i lubię się też za to zawodowo – no to to mnie obliguje do tego, żeby powiedzieć.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak, tylko myślę sobie o tym, że właśnie porównywało się społeczeństwa północnej Europy, gdzie jednak...
M. DOMAGALIK: Mieszkałam tam.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: ...protestantyzm decyduje, że zachowujesz się w ten sposób. Jakby państwo nie musi ci tego narzucać, ty sam wiesz, co powinieneś zrobić, żeby wszyscy byli bezpieczni. A w Polsce masz taką wolną amerykankę...
M. DOMAGALIK: Ale mówisz o koronawirusie?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak, choćby o koronawirusie. Ale stąd też myślę sobie, przechodząc na Niemcy, gdzie też jednak ta religia może mieć wpływ na to, jak się społeczeństwo jako takie zachowuje, że jest mu czasem dalej do skomentowania czegoś tak, jak robi to Polak.
M. DOMAGALIK: No i co? Jaka jest puenta?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: No że tak mamy, po prostu.
M. DOMAGALIK: No nie, ale ja się na to nie zgadzam. Ja się na to nie zgadzam i pewnie też dlatego o tym rozmawiamy, bo jednak pojawił się ten wątek.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Pojawił, bo też skoro wspominasz o swojej książce, która dotyczy naszego trenera, to...
M. DOMAGALIK: Selekcjonera.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Selekcjonera naszej reprezentacji.
M. DOMAGALIK: A wiesz, jaka jest różnica?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nie, żadnej nie ma.
M. DOMAGALIK: Jest.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: No jaka?
M. DOMAGALIK: Taka, że trener to jest osoba, która ma swoją drużynę 5 czy 6 razy w tygodniu, tygodniami, i to jest trener klubowy. Selekcjoner to jest ktoś, kto dostaje pod swoje skrzydła na kilka dni ludzi z różnych klubów i to jest zupełnie coś innego. Jego praca jest zupełnie inna, on musi poukładać klocki inaczej.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Trudniejsza, zakładam.
M. DOMAGALIK: Inna.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Trochę nie ma wpływu na ulepienie ich tak, jakby chciał.
M. DOMAGALIK: No tak do końca nie ma i to czasowo.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Natomiast cieszyłem się, że rozmawiamy w tym momencie, w którym już ludzie wiedzą, że książka żyje, że jest i że zachwycasz się selekcjonerem polskiej reprezentacji. Bo po drodze były mecze, po których on dostał takie baty, jakich...
M. DOMAGALIK: I słusznie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Słusznie dostał baty?
M. DOMAGALIK: Oczywiście. Tylko wszystko, widzisz, znowu zależy od tego kontekstu. Być może to jest tak, że jak selekcjoner mówi, że jest zadowolony, a ja go znam 8 lat – czego nie ukrywam – to ja mniej więcej znam ten kontekst. Co on mówi? No on mówi, że nas Holandia nie rozjechała 10:1, prawda? Znaczy 10:0. Tylko było 1:0, z tego jest zadowolony. I to jest ze wszech miar słuszne. Ale ja w ogóle nie miałam pisać książki o tym, tylko że ja sobie równolegle nałożyłam dwie rzeczy. Życiorys tego człowieka, którego uważam za bardzo przyzwoitego gościa. I nie chwytam narracji znanego youtubera, dziennikarza, który mówi, że wolałby, żeby on był skurwysynem i dobrze prowadził reprezentację niż porządnym człowiekiem – ja tego nie chwytam. Bo zamierzeniem było, ja chciałam pokazać kibicom – bo ta książka jest dla kibiców…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyli 38 milionów czytelników masz.
M. DOMAGALIK: Nie, bo piłka jest dla kibiców, a nie dla dziennikarzy. Dziennikarze są podrzędni. Bo w piłce są najważniejsze dwie rzeczy, jak mnie nauczyli piłkarze: powietrze i kibic. Widzisz, co jest na stadionach pandemicznych, gdzie nie ma…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nie ma powietrza w pewnym sensie.
M. DOMAGALIK: Tak, nie ma racji bytu. I ta narracja, jak jednego dnia czytasz pod samo koniec, że umie czytać grę. Świetnie robi zmiany. Kiedy słuchasz Wojtka Szczęsnego, który mówi, że to jest jego pierwszy trener z tych selekcjonerów, który rozumie nowoczesną piłkę itd. To samo mówi Glik, to samo mówi Fabiański. A ty nagle czytasz… Właściwie, wiesz co? Ta książka pisze się dalej. Ona się jeszcze nie okazała, ona już jest komentowana.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Widzisz? Już nawet lecą butelki.
M. DOMAGALIK: Żywa telewizja, żywa telewizja. Znaczy żywa rozmowa. No to mówisz „nie!”. Ty co powiedziałeś, że co? Jak ja uważam, że jaki jest? Wspaniały?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Że jest dobrym człowiekiem.
M. DOMAGALIK: Nie, nie. Chyba to nie jest akurat wada, że jest fajny, uczciwy człowiek poza układami. Ja to cenię.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nie, w ogóle nie. Natomiast też zakładam, że szanujesz go jako...
M. DOMAGALIK: Ale mówimy o rzeczach merytorycznych.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ty wiesz więcej o piłce nożnej, niż myślę, że cała nasza ekipa...
M. DOMAGALIK: Myślę, że nie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Niezależnie od tego, czy rzucają butelkami po Perlage czy nie.
M. DOMAGALIK: Myślę, że nie. A Perlage dobra woda. Żeby to nie było, że reklama.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: On się zna na tym, co robi, tak?
M. DOMAGALIK: Bardzo się zna na tym, co robi.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: A skąd ty to wiesz?
M. DOMAGALIK: Dlatego, że… Dzięki temu, że 8 lat temu poznałam Kubę Błaszczykowskiego, a potem napisałam o nim kultową – tak, kultową – książkę, która została wydana też w Niemczech w twardej okładce, a każdy kto zna rynek niemiecki wie, co to znaczy. Zostałam do tej rodziny wpuszczona. Czytam o sobie, że się wkupiłam. Nie wiem, jak się można wkupić. Znaczy kupujesz kilogram cukierków czekoladowych, przychodzisz i mówisz: Panowie, wasze drzwi są zamknięte przed mediami, ale ja jestem miła, proszę otworzyć. To jest za proste. Ale ja się interesuję piłką, oglądam. Też jak się z kimś przyjaźnię – tak jak z Jerzym Brzęczkiem – zaczęłam oglądać mecze ligi, które mnie generalnie w ogóle nie interesują, bo ich poziom mi nie odpowiada. I zaczęłam patrzeć, co on robi. Wiesz, jak się książka zaczyna? Bo to jest dosyć fajne. Nie wiesz. Książka się zaczyna w ten sposób, że już jesteśmy w trakcie jej pisania i selekcjoner przychodzi na spotkanie i mówi: „Wiesz, jak powinnaś zacząć tę książkę?” Ja mówię: „Wiem”. On mówi: „Tak?” Ja mówię: „Tak”. „A jak?”. A ja mówię: „Tak”. „A jak?”.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Dobra rozmowa.
M. DOMAGALIK: Ale poczekaj. Jest Częstochowa 2013, ja przyjeżdżam. Nie znam Brzęczka, jesteśmy „pan”, „pani”. Przyjeżdżam do nich do domu, gdzie spotykam się z przyjaciółmi Kuby Błaszczykowskiego, który wtedy jest gwiazdą Borussii. Oni są przerażeni, bo nie chcą mi nic mówić o Kubie, bo uważają, że ja mu zrobię krzywdę. W tym momencie wyskakuje na taras wspomniany Jerzy Brzęczek, który mówi: „Pani Małgosi mówimy wszystko, Radziu”. Po czym patrzy na mnie i mówi tak: „Zobaczy pani, kiedyś napisze pani książkę o mnie”. A ja, właśnie tak jak ty, z taką miną sobie myślę: A dlaczego ja miałabym o panu książkę napisać? Trenerze II ligi Raków Częstochowa. Popatrz: i to my zapamiętaliśmy, ten moment, ja i on. Minęło 7 lat, ale ja chciałam w ogóle napisać książkę o czymś innym. Ja chciałam napisać książkę o facecie, który urodził się pod krzakiem agrestu, bo takich ludzi podziwiam. Nikt mu nie otwierał żadnych drzwi, my o nim nic nie wiemy, naprawdę. Kim był w Austrii, kim był w Izraelu, kim był w Polsce, jaki miał stosunek do zawodników jako trener. I został nagle selekcjonerem. Ma 50 lat i pomyślałam sobie: 50 lat to jest czas jakichś tam rozliczeń. Żadnej biografii. Wiesz, bo ktoś mi powiedział, że świetna jest biografia Antoniego Piechniczka, naprawdę, podobno świetna, ja jej nie przeczytałam. Ale ona powstała 25 lat od tego, co było istotne. Kogo to dzisiaj obchodzi?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale on mówiąc ci wtedy jeszcze „Pani o mnie napisze książkę”, pokazywał, że jest właśnie tak pewnym siebie chłopakiem, czy co?
M. DOMAGALIK: Masz rację. Myślę, że miał to. Że on wiedział, że o nim się mówi, że jak on sobie coś zaplanuje, że jak oni jechali na olimpiadę, to on mówił: Zobaczycie, wrócimy z medalem. I oni wrócili ze srebrnym medalem. A wiesz co? W ogóle takie historie – na mnie to działa, to jest wszystko filmowe. Przecież teraz się spotkają na mistrzostwach Europy. Trener reprezentacji Hiszpanii, Enrique, który wygrał z polskim selekcjonerem walkę o złoty medal na olimpiadzie. Spotka się z Löwem, z którym grał i w którego drużynie grał nasz selekcjoner. Spotka się z selekcjonerem Rosji Czerczesowem, który był bramkarzem, w której on grał. No na mnie to działa.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jezu, na mnie w ogóle nie. Ale cieszę się, że możemy się pobawić w ten sposób.
M. DOMAGALIK: Na ciebie nie. Ale to jest tak samo, jakbyśmy teraz gadali o golfie. Ja się na golfie nie znam i nie chcę się poznać.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nie no, w ogóle nie będziemy gadać o golfie. Ale szanowna Małgorzato, poziom tej polskiej piłki jest taki, jaki jest.
M. DOMAGALIK: No jest.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: I jaki jest sens pisać książkę?
M. DMAGALIK: Ale sam sobie odpowiadasz. To dlaczego my mamy uważać, że Jerzy Brzęczek ma być teraz mistrzem świata?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale Polacy tego oczekują. Przecież jest tak za każdym meczem, nawet przy tych ostatnich, kiedy oni grali tak, jak grali i się cieszą, że nie było 0:10 tylko 1:0?
M. DOMAGALIK: Poczekaj, ja ci muszę coś uświadomić. Tylko wiesz, ze mną nie warto rozmawiać o piłce nożnej. Nie dlatego, że się na niej nie znam, bo się na niej znam. Nawet piszą ci, którzy piszą, że książka jest absurdalna, ale są zaskoczeni. Mówiłeś o tej Holandii. Popatrz: dlaczego ja, jako kibic- „jako kibic”, cały czas mówię – siedzę i nie słyszę czegoś takiego: Jeden z najlepszych obrońców świata van Dijk – z resztą piękny mężczyzna, Mulat, w trójce do złotej piłki: on, Messi i Lewandowski – mówi coś takiego po meczu: Ich obrona była nie do przejścia. Tak mówi piąta drużyna w Europie: „nie do przejścia”. No to teraz sobie mówisz: To znaczy Brzęczek…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyli jestem Polakiem i teraz siedzę, i sobie mówię: Kurcze, van Dijk powiedział, że mamy przynajmniej obronę nie do przejścia, to już połowa sukcesu.
M. DOMAGALIK: Tak, żebyś wiedział. A ja słyszę narrację taką: A my byśmy woleli, żeby przerżnęli 10:0, ale żeby był piękny mecz. Czy mecz, w którym się przegrywa 10:0, jest piękny?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak. Kiedy Lewy strzelił Realowi parę goli. Może nie było ich 10, ale on był piękny.
M. DOMAGALIK: Byłam na tym meczu. 4:1. Było to coś fenomenalnego.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: No właśnie, ale zobacz: z polską piłką niezależnie od tego, jak oni będą grali, zawsze będzie ta narracja tutaj.
M. DOMAGALIK: Nie, nie będzie. Bo ja pamiętam, czego nikt tutaj chyba wokół nas z państwa, z młodych ludzi…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nawet ci rozwalający butelki Perlage.
M. DOMAGALIK: Tak, a ty nie jesteś już taki młody, ale też nie pamiętasz. Ja pamiętam dokładnie niedzielny obiad, kiedy Górski wyśmiewany, obśmiewany, pojechał na mistrzostwa świata do Niemiec. Jedliśmy rosół – czy tam coś innego – niedzielny. I padła pierwsza bramka strzelona Włochom przez nas i wszystkim wypadły łyżki do tego rosołu, rozumiesz? Byliśmy naprawdę wspaniałymi graczami. Wszystkie reprezentacje na świecie mają swoje up and down, prawda?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale my jesteśmy cały czas down, no Małgosia. To, że jesteśmy na Euro, to jeszcze niewiele...
M. DOMAGALIK: Tak, ale słuchaj…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To jest jakiś upadek zupełny.
M. DOMAGALIK: …No to słuchaj: ja rozmawiam np. ze swoimi kolegami z Niemiec. I mówię: Słuchajcie, hejt jest na selekcjonera total. Krytyka, dobra. Nie „hejt”, bo przecież dziennikarze nie mają hejtu. Jak mówią o nim, że jest Guardiolą z Truskolasów czy też, że porównanie trenera do Górskiego to tak jakbym porównywała furmankę do Ferrari, to dziś jest bardzo takie wysublimowane i takie niehejtujące. To jest krytyka konstruktywna.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Kliknie się świetnie.
M. DOMAGALIK: Tak. A Niemiec mi zadaje takie pytanie: „Ale jak jest słaby?” Ja mówię: „No strasznie słaby”. „Ale przecież jedziecie na mistrzostwa Europy”. Ja mówię: „No to co, że jedziecie? Ale to słabe drużyny”. Oni mówią: „Dzisiaj nie ma słabych drużyn”. Żeby cię tak zachęcić…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale co? Do pokochania polskiej piłki? Czy do przeczytania?
M. DOMAGALIK: Do tego, żebyś błysnął tak w towarzystwie. Najlepsi piłkarze mówią, że najgorsze mecze, najtrudniejsze to są ze słabymi drużynami. Dlatego, bo te drużyny są nieprzewidywalne. A z mocnymi drużynami wiesz mniej więcej, czego się możesz spodziewać.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale kiedy ci przyszła do głowy ta piłka nożna? I po co?
M. DOMAGALIK: Mam tak martyrologię teraz wyrzucić?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak.
M. DOMAGALIK: No to słuchaj: martyrologia jest taka, że miałam 11 lat, nie posłuchałam mamy, poszłam z chłopakami grać w piłkę nożną. To ci, co myśleli, że jestem oziębła, chociaż byli za młodzi na to, żeby tak myśleć. Fajnie się śmiejesz. Ale mówisz trochę głośniej, jak się śmiejesz. O, trener! Selekcjoner się fantastycznie śmieje. Uwielbiam, jak się śmieje.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czy mam zadatki na trenera?
M. DOMAGALIK: Co?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Mam zadatki na selekcjonera?
M. DOMAGALIK: Nie. Poszłam, nie posłuchałam mamy, poszłam. Graliśmy w piłkę nożną, nieudolnie wykonałam rzut karny.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Zepsułaś karny?
M. DOMAGALIK: W ogóle go nie strzeliłam. Ale sobie złamałam udową kość i miałam krótszą nogę o 17 cm. Robi wrażenie? Robi. A potem, wiesz, to było pokolenie moich rodziców, oglądało się Górskiego, Huberta Kostkę. Hubert Kostka był autorytetem nieprawdopodobnym. Bramkarz Górnika Zabrze, bardzo wykształcony, studiujący w Szwajcarii. I on np. uważa, w przeciwieństwie nawet do mnie na początku, że Jerzy Brzęczek został za późno selekcjonerem.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Bo bylibyśmy potęgą.
M. DOMAGALIK: Nie, a dlaczego mamy być potęgą? A w czym my jesteśmy potęgą?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Bo naród tego żąda.
M. DOMAGALIK: To jest nieprawda, jest mnóstwo fajnych kibiców, ludzi, którzy kochają piłkę. Byłeś kiedyś na Stadionie Narodowym?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Byłem na Stadionie Narodowym.
M. DOMAGALIK: No to wiesz, jak reagują ludzie, kiedy…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak, ale wiesz, że w Polsce jest tak, że jak im się udaje... Znaczy: nie, jak się udaje, to nam się udaje. Ale jak oni przegrywają, to oni przegrywają.
M. DOMAGALIK: Czasami też się udaje, ale to jest sport, nie ma inaczej. Czy ty wiesz, że Kazimierz Górski, za którego ja zostałam teraz skrytykowana…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Czyli Ferrari?
M. DOMAGALIK: Nie, furmanka, bo chodził w dresach. Dzisiaj Ferrari. Ale oburzam się na to. Oburzam się na to, bo jeszcze jak słyszę, że to jest Górski z Truskolasów, no powiedzmy, że to polskie. Ale jak słyszę nagle taką szyderę, że to jest Guardiola z Truskolasów… To znaczy: ten Guardiola nie jest ważny. Te Truskolasy. Te „wsioki”. To się nie należy im. Na to się oburzam. Ale wątek był jaki?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Wątek był taki, że choćby nie wiem co się zadziało na tym boisku, to zawsze to będzie w jakimś sensie poniżane i gnojone, no. Drużyna jako taka.
M. DOMAGALIK: No nie, bo wiesz, jak się kończy książka? Która pisze się każdego dnia teraz, to jest niesamowite, że to wszystko, o czym ja napisałam, o tej takiej narracji już zaplanowanej w jakimś sensie. Książka kończy się w ten sposób, że jeden dziennikarz, chyba wymieniony z imienia i nazwiska, staje przed Jerzym Brzęczkiem – o którym prywatnie mówię „Jerry” – i mówi: „Panie trenerze, zerwaliśmy się z miejsc, biliśmy brawo. Co pan powie tym wszystkim, którzy tak, a nie inaczej reagowali na reprezentację?” A trener Jerzy Brzęczek, selekcjoner odpowiada: „Nic”.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: OK, a jeżeli... Zachowam się jak prawdziwy Polak.
M. DOMAGALIK: Ale nie tłumacz się, ja sobie dam radę.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jeżeli na Mistrzostwach Europy nie uda się nic, wrócą zawstydzeni?
M. DOMAGALIK: A dlaczego mają wrócić zawstydzeni? Będą walczyć. Mamy bardzo fajnych graczy. Mamy fajne pokolenie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tylko zobacz: nawet jeżeli mamy bardzo fajnych graczy, to od czego zaczęliśmy naszą rozmowę? Ja przeszedłem przyspieszony kurs edukacji piłki nożnej, różnica między trenerem a selekcjonerem.
M. DOMAGALIK: Nic nie wiesz, nic.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jestem z tego dumny. Ale zobacz: dzięki tobie wiem już, jaka jest ta różnica. Teraz myślę sobie, że to jest jeden z najbardziej parszywych zawodów świata, taki selekcjoner. Bo on ich dostaje dosłownie na parę dni. Oni przez całe miesiące grają zupełnie z kimś innym, pod kimś innym w jakimś sensie. I nawet nie zdążysz tego skleić.
M. DOMAGALIK: Jarek, ja ci odpowiem tak: powstał taki… Ja rzeczywiście ten minidokument zrobiony przez PZPN „Niekochani” zobaczyłam po skończeniu książki, a ją pisałam dwa lata… W marcu. Warto prześledzić, warto zobaczyć, co piszą ludzie. To oglądało po pół miliona ludzi. Ludzie piszą tak: Jezus, przecież myśmy w ogóle tego faceta nie znali. My mamy trenera! To jest super gość. Dlaczego się tego nie dowiedzieliśmy?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To pozwól mi zapytać: po czym poznać dobrego trenera?
M. DOMAGALIK: No wiesz, ja mam jednego idola i nie jest to Jerzy Brzęczek. Jurek, sorry, może w przyszłości, ale to jest Jürgen Klopp, którego ja poznałam. To jest w ogóle osobowość nieprawdopodobna.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tylko że on wychodzi trochę poza boisko, nie? Tam jest tak, że on stał się człowiekiem instytucją.
M. DOMAGALIK: Dobrze, ale dlaczego? Bo nikogo nie udaje.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Być może, ale może ma też taki charakter, który się w fajny sposób przebija nie tylko do samych zawodników.
M. DOMAGALIK: On czasami ma charakter straszny. Ale świetnie, że to pytanie zadałeś. To może byśmy cały czas o tym, bo my o tej piłce, no to jeszcze tatuś oglądał, dziadek, mężowie. Ja np. też „wybieram” – cudzysłów – ale zawsze mnie interesowali mężczyźni, którzy się interesowali piłką. Sprawdziło się Jarek, uwierz mi.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Wyjdę za ciebie, jak mi odpowiesz teraz na pytanie...
M. DOMAGALIK: A nie, ty mówisz teraz o wychodzeniu za mąż.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: No tak mówisz, że wybierałaś facetów.
M. DOMAGALIK: No ale to zaraz ślub?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: No nie wiem, ile to tam trwało. To fajny sprawdzian.
M. DOMAGALIK: Ale popatrz: czy ty wiesz, kiedy Niemcy się dowiedzieli o istnieniu Jürgena Kloppa?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nie.
M. DOMAGALIK: To jest bardzo ciekawa paralela i tak można nawiązać. Wtedy, kiedy mądry szef stacji ZDF, czyli wielkiej państwowej telewizji, usłyszał gdzieś Jürgena Kloppa, który pracował wtedy w Mainz – II liga – jak mówił o piłce. Zbliżały się Mistrzostwa Świata w Brazylii. I on oświadczył Niemcom, że właśnie ten Jürgen Klopp będzie jednym z komentatorów. Nie Günter Netzer, nie wielkie gwiazdy. Zresztą, plakat Güntera Netzera miałam pod biurkiem powieszony. Niemcy zobaczyli faceta, który przyszedł, który nie ma tytułów, medali…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale fajnie gada.
M. DOMAGALIK: Ale gada tak, że całe pokolenie – też trenerów młodych, właśnie drugoligowych, trzecio-, pierwszo- – nagle zobaczyli, że to jest jakaś ścieżka, że to ci niczego nie zamyka.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale co jest ścieżką? To, że nagle potrafisz mówić o tej piłce tak, że wszyscy rozumieją i słuchają?
M. DOMAGALIK: Tak. Że mówisz tak o niej, że ty widzisz, że… Znasz Mariusza Waltera?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ten z szacunkiem ogromnym? Tak.
M. DOMAGALIK: Z szacunkiem. Pamiętam, że wielokrotnie, jak był jakiś fajny mecz, to Mariusz mówił, że to jest jak grecka antyczna tragedia, że pięknie zagrany mecz, to jest jak gra w szachy. Jürgen Klopp tak to opowiadał. Wiesz, kiedy Jürgen Klopp wygrał Ligę Mistrzów, a nie mieli szans, powiedział swojej drużynie przed decydującym meczem, i może tu spuentujmy już tę piłkę, chociaż… No dobra.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ty w ogóle nie prowadzisz tej rozmowy, ale to nic. Kontynuujmy tę piłkę.
M. DOMAGALIK: Ale ty mi dajesz ją prowadzić, przecież ty byś mógł mnie zagadać albo zbić z pantałyku. I wszedł do swoich chłopaków z Liverpoolu, i powiedział tak: Panowie, wy tego nie wygracie, nie macie szans z nimi wygrać, ale jeśli ktoś miałby z nimi wygrać, to tylko wy. I oni to zrobili. To jest po prostu bycie trenerem. Ja pamiętam też, jakie stresy miał Jürgen Klopp, kiedy już mu się nie układało w Borussii i to nie jest takie…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Mieliśmy zamknąć piłkę, ale możemy oczywiście jeszcze chwilę pograć. Natomiast dla ciebie to jest szczerze pociągające? Czy po prostu masz tę przyjemność, że znasz Kubę, masz dostęp do...
M. DOMAGALIK: Ja mam przyjemność?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: No a nie?
M. DOMAGALIK: Ja myślałam, że Kuba też.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Wierzę, że tak, ale nie mam tej przyjemności, żeby to sprawdzić. Więc masz dostęp do rozmów, do których wielu nie ma dostępu. I właśnie dlatego ona cię porywa? Czy po prostu siedzi ci w sercu głębiej?
M. DOMAGALIK: Nie, naprawdę. Słuchaj, bo to tak, jak powiedziałam o tym golfie. Wiem, że ludzie są tacy, dla których golf jest czymś nieprawdopodobnie pociągającym. Ja o golfie nie mam pojęcia i wydaje mi się, że to jest strasznie nudne. Ale – wiesz – jak zaczynasz już się znać, orientować… Ja na pewno nie wiem, kto gra w II lidze hiszpańskiej na pozycji obrońcy i nie chcę wiedzieć.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: A znasz skład reprezentacji na pierwszy mecz Euro?
M. DOMAGALIK: Na pierwszy mecz Euro? Jeszcze nie znam, bo będzie dopiero za rok, ale na jakieś tam inne to może znam.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale masz tak, że... Dziś to podobno jest moda w męskim świecie, że kiedy jest mecz, to my go oglądamy, ale jednocześnie go komentujemy w real time. Zawracasz głowę trenerowi w czasie meczu czasem?
M. DOMAGALIK: Nie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: W ogóle nic?
M. DOMAGALIK: Zawsze wysyłam trenerowi rano…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: ...skład.
M. DOMAGALIK: Nie, kciuk do góry i piłkę. A trener mi wysyła kciuk do góry i biało-czerwoną flagę. Takie ikonki.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Taki patriota z niego?
M. DOMAGALIK: Bardzo. Z Truskolasów, nie zapomnij dodać. „Wsiok”.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: To go przynajmniej jakoś charakteryzuje.
M. DOMAGALIK: Powiedz mi: w jakim kraju na świecie? Bo nie znam takiego kraju. Na pewno nie są to Niemcy, gdzie takie rzeczy się zdarzały. Taka historia, że masz dwóch facetów: Błaszczykowskiego i Brzęczka, że tych dwóch facetów było kapitanami polskiej reprezentacji. Że teraz jeden jest selekcjonerem, a ten u niego gra i naprawdę nie za zasługi, chociaż w książce wielokrotnie się nie zgadzam. I pamiętam, że kiedy usłyszałam, że Kuba jest nominowany, uważałam, że to nie jest ten moment, bo ludzie ich zajadą po prostu. Tylko na całym świecie, np. w Ameryce, to by się zabijali. Zresztą tutaj też, bo te propozycje padają. Tylko nie wiem, jaki to był powstał film… Żeby zrobić o nich film – taki amerykański, rozumiesz? Z tą flagą z tyłu właśnie i te Truskolasy…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Przynajmniej mamy już tytuł odcinka: „Kuźniar z Domagalik rozmawiają o Truskolasach”.
M. DOMAGALIK: A wiesz, uśmiechniesz się, ale jak pisałam książkę z Kubą i pojechałam pierwszy raz do Truskolasów, ty wiesz, że one są tak położone? I to jest kapitalne, że Kuba Błaszczykowski o Truskolasach mówi tak, jakby mówił: Jestem z San Francisco. I one rzeczywiście są trochę takie. A żeby trzymać się książki w grze, byłam pod wielkim wrażeniem, kiedy żona selekcjoner – a to, wiesz, to zawsze jakoś tak cię pozycjonuje – żony selekcjonera zapytałam: „Marzena, a ty też jesteś z Truskolasów?” Usłyszałam: „Nie, ja jestem z wioski obok”. Mnie to wszystko ustawia, to jest mój świat, rozumiesz? To jest mój świat.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Dlaczego oni stali się bohaterami twoich ostatnich lat, miesięcy?
M. DOMAGALIK: Bez przesady. W międzyczasie napisałam książkę o sobie w jakimś sensie, o mediach pani Domagalik. Ale dlatego, że mnie pociągają historie… Wiesz, ja jestem w zawodzie bardzo długo. Zrobiłam wiele programów, kilkaset rozmów z gwiazdami największymi. Np. jak rozmawiałam z Tomem Jonesem – największą gwiazdą, jaką w życiu spotkałam – to moment, kiedy on powiedział, że jak rozwalił pierwsze porsche po pijaku w Londynie i przyjechała mama, wzięła ścierkę i tą ścierką go zwaliła po głowie i powiedziała: „Ty dupku! Ja nie chcę takiego syna”, to już widziałam, że mam żywego człowieka. Kiedy rozmawiałam z Joe Cockerem, było bardzo miło, ale wiesz, kiedy się zaczęło? Jak zaczęliśmy mówić, że on hoduje zielone pomidory. Znaczy: wszędzie szukam podstaw, od korzeni. Bo – wiesz – jak jesteś synem doktora, profesora, studiowałeś na Harvardzie, bo było łatwo, mi to nie imponuje. Znaczy: doceniam to, doceniam tę wiedzę. Ale imponuje mi, jeśli ludzie przekraczają takie granice, które są w zasadzie nie do przekroczenia.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Gdzie są twoje zielone pomidory?
M. DOMAGALIK: Moje zielone pomidory to są pielmieni, które zrobiła wczoraj pani Olga. I z którą siedzę i ona się modli cały czas tam po ukraińsku, i opowiada mi o swojej rodzinie, i siedzę, i wierzę głęboko, że świat jest normalny, jeszcze gdzieś. Że tam tysiąc kilometrów od granicy, gdzie ona mieszka, jest może biednie, chędogo, ubogo, nie wiem jak, ale że są ludzie. Mnie interesuje człowiek. To nie jest moje powiedzenie, ten „urodzony pod krzakiem agrestu”, to mi powiedział kiedyś Jan Nowicki, żeby nie przeoczać ludzi w swoich historiach, którzy właśnie urodzili się pod krzakiem agrestu.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: No zobacz: ale przez długie lata prowadziłaś gazetę, która nie opisywała ludzi „spod krzaku agrestu”.
M. DOMAGALIK: Owszem, bo opisywałam np. Nowickiego, który się urodził w Kowalu.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale to jednak już był ten Nowicki, Nowicki. To nie był ten pan Jan, który tam wyrósł, ale jeszcze nie wiemy, co z niego będzie.
M. DOMAGALIK: Wiesz co? Ale zrobiłam np. takie akcje jak „Siła jest kobietą”, bo to jest moje hasło. Zrobiłam taką dużą akcję „Bije tylko słaby”, gdzie kilkuset prominentnych od premierów poprzez piłkarzy mówili, żeby nie bić. Mamy na swoim koncie przeszczep udany po śmierci Agaty Mróz i wiesz, kto dał szpik? Z „Mistrza i Małgorzaty”- Maciej Stuhr. I pamiętam tę sesję, kiedy zrobiliśmy zdjęcia i zadzwonił telefon, a Maciek się boi zastrzyków, generalnie.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jak każdy szanujący się mężczyzna.
M. DOMAGALIK: Nie. Jak każdy tchórzliwy mężczyzna. I powiedział: „Jestem dawcą”. I żyje ta dziewczynka, miała wtedy 8 lat. I my wszyscy zaczęliśmy bić brawo, a Maciek był blady jak ściana, bo wiesz, to nie jest takie hop-siup. Więc to dziś jest prosto. Zresztą wszystkie moje rozmowy, było ich kilkaset w tym cyklu „Mistrz i Małgorzata”… To – wiesz – najciekawsze były pytania np. dotyczące właśnie tych zielonych pomidorów albo relacji ojciec-syn. Z tego można byłoby – podpowiadam – napisać nieprawdopodobną książkę.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Każdy psychoterapeuta od tego powinien zaczynać rozmowę.
M. DOMAGALIK: Nie wiem, nigdy nie byłam u psychoterapeuty, być może to błąd.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale relacja matka i córka w twoim przypadku jest ważna?
M. DOMAGALIK: Tak, moja matka jest moją kanapą u psychoanalityka, zawsze była. Ja zawsze mówię tak w ten sposób o swojej mamie. Każdy mówi – znaczy: każdy, no – „mama”, „mama”. Ja: mpże to jest najfajniejszy człowiek, jakiego spotkałam w życiu.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Bo nie zawiódł nigdy?
M. DOMAGALIK: Nigdy.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Bo przytuli zawsze?
M. DOMAGALIK: Nie. Ochrzani, ale nigdy nie zawiódł…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Za co ostatnio?
M. DOMAGALIK: …zawsze był.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Za co ostatnio zostałaś ochrzaniona?
M. DOMAGALIK: Że nie piję dużo wody i skończę tak jak ona.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: I to jest najważniejsza postać?
M. DOMAGALIK: W moim życiu? Absolutnie. Absolutnie i radziłabym wszystkim, żeby mieli taką postać, to znaczy kogoś takiego. Taką postacią był mój ojczym, już właściwie będzie 10 lat, kiedy odszedł. Bardzo go szanowałam za stosunek do pracy, takiej pracy bardzo serio. Może powiem coś takiego intymnego, ale właśnie ja mam takie poczucie, że trzeba takie rzeczy mówić. Bo to mnie nie interesuje, że ktoś napisze na Pudelku: A co ona tam bredzi?. Kiedy odchodził mój tato, który w ogóle stworzył całą okulistykę na Dolnym Śląsku, mama zapytała: „A Staszku, powiedz, jakbyś tak miał wybrać między mną a swoją pracą?”. I tato odpowiedział: „Kotku, nie obraź się, ale pracę”. I wszyscy byliśmy zadowoleni, bo wiedzieliśmy, że on mówi…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: ...szczerze.
M. DOMAGALIK: Tak, że to tak jest. Wiesz, to nie jest „córeczka-mamusia”, to jest mądry człowiek. Ja mam mądrego człowieka. Ja tę mądrość sprawdziłam, bo wiesz, że jak masz 17 lat, to uważasz, że twoi rodzice są po prostu tak beznadziejni…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Wszystko przede mną.
M. DOMAGALIK: No, to wiesz, że to tragiczne. Ja byłam krnąbrnym dzieckiem, ale zawsze mówiłam, że jakby mama mi czegokolwiek zakazywała w niemądry sposób, to ja bym źle skończyła. Zawsze miałam taką pozorną wolność. Ona wiedziała, jak to robić. I zobaczyłam, że są mądrzy, fajni po prostu.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Powiedziałaś, że twoje 5 minut trwa już ładnych kilka...
M. DOMAGALIK: 37 lat.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: W tym zawodzie w ogóle jest emerytura?
M. DOMAGALIK: Zależy, jak do niego podchodzisz. Jeśli tak jak ty, czy tak jak Tomek Sekielski, który też tutaj siedział i jeszcze… – nie chcę wymieniać – to nie. Bo ja miałam zaszczyt – mówię to naprawdę z powagą – cieszyć się dużą sympatią Teresy Torańskiej, która kiedy wiedziała, że robiłam np. w TVN24 pierwszy – on wtedy złamał bojkot, potem już nigdy nie przyszedł do tej telewizji – pierwszy na żywo program „Ona i On” z Jarosławem Kaczyńskim, to Teresa wysyłała mi taśmy, mówiła co, jak. Chociaż ona mi powiedziała: „Jestem na ciebie wkurzona, bo ja już się z nim kumpluję i mi odmówił”. A może myślał, że przychodzi do blondynki i przyszedł? Ale to jest właśnie ta grupa krwi i to trzeba traktować bardzo serio. Ale wiesz co? Jak już tak mówimy serio, bo to też się wiąże z tym „krzakiem agrestu” i z tym wszystkim, bo ja jestem serio. Zresztą widzisz, prawda?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak.
M. DOMAGALIK: Lubię się uśmiechać, bo mi jest do twarzy z uśmiechem, ale jak mówię serio, to już tak jest trudniej. Zawsze w życiu jest coś takiego jak „sprawdzam”. Bo możesz mówić tak np. „A, nie dostałeś się na studia, co tam”. Ja mówię: Sprawdzam. Nie dostałam się pierwszy raz na studia.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Co to były za studia?
M. DOMAGALIK: Kulturoznawstwo. Ale potem zdałam na 258 osób jako ósma. Ale to był dla mnie dramat. Możesz powiedzieć: „A co jest rozwieść się? Weź, zostaw”. Ja to zrobiłam trzy razy. A potem możesz powiedzieć… To jest dla mnie szalenie ważne, zwłaszcza takie rozmowy jak te, kiedy dostałam propozycję do TVN24 do kontynuowania cyklu „Ona i On”, który podniósł niesamowicie oglądalność, można to sprawdzić. Nie chcę powiedzieć, ile w tym paśmie, a to nieprawdopodobne było. I Adam Pieczyński wtedy mówi: „Robimy drugą transzę”… „Transza” – chyba, tak?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: No, sezon.
M. DOMAGALIK: I to był program cotygodniowy na żywo w sobotę w prime time’ie, potem był powtarzany w niedzielę. Zaczął umierać mój tato. I ja przyszłam do Adama i powiedziałam: „Sorry, tato umiera we Wrocławiu. Ja muszę w każdą sobotę lecieć do taty”. I – uwierz mi – ten wybór był bardzo ciężki, bo ja bardzo chciałam robić ten program. I tato umierał trzy miesiące, ja tego programu już nie robiłam, nie było już powrotu. Myślę, że nawet była jakaś obraza. Ale ja wiem, że ja uczestniczyłam w odchodzeniu swojego ojca trzy miesiące na oddziale paliatywnym. Ja wiem więcej: uważam, że dostałam za to nagrodę. Wiesz jaką? Wiem, jak wygląda śmierć. Wiem, jak ludzie odchodzą. Że odchodzą pospiesznie, że odchodzą bardzo spokojnie, że odchodzą pobudzeni, że nagle widzisz młodego człowieka, któremu mówisz, że jutro przyniesiesz mu łososia, bo on chce. Przychodzisz i jego nie ma. A mój tato ciągle żyje. To było moje „sprawdzam”. To jest takie w ogóle uspokojenie. Ja chciałabym zrobić taki program, marzę o takim programie, to jest bardzo „modne” teraz – w cudzysłów ubiorę, bo do śmierci modne? Ale to jest właśnie w Skandynawii, w Niemczech, w Stanach, gdzie ludzie się spotykają. Fajni, różni, też masz takich? I mówią o odchodzeniu, o lęku. Ja się nie boję, bo ja wiem, jak to wygląda. Czasami sobie tak myślę, kiedy jadę samochodem. Często o tym myślę i patrzę na ludzi: że – z jednej strony – to fajnie, że jesteśmy bezrefleksyjni, bo gdybyśmy cały czas myśleli o odchodzeniu, to człowiek by zwariował, prawda? Ale – z drugiej strony – ja sobie myślę: Dostałam bonus. Dzięki tacie wiem, jak to wygląda.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale on powiedział na ostatniej swojej drodze, że jednak wybrałby pracę. To dlaczego nie poszłaś jego drogą? Nie jest tak ważna dla ciebie, jak pożegnanie z nim?
M. DOMAGALIK: Ale nie wiem, może tata mówił o życiu codziennym z moją mamą, która z pewnością nie jest osobą łatwą i nigdy nie była – chociaż piękną i mądrą. Ale no dla mnie nie było…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: ...wyboru.
M. DOAGALIK: To nie jest prawda, bo był. Ja bardzo chciałam robić ten program. On mi dawał dużo spassu… Wszystkiego. Ale tak- lubię się za to, że tak wybrałam. Po prostu. Jeśli ty powiesz, że każdy tak wybierze, no to się cieszę, że każdy tak wybierze.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Myślę, że piękniejszej puenty nie będzie. Bardzo dziękuję, szanowna Małgorzato.
M. DOMAGALIK: A to nie było za smutne?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale dlaczego miałoby być wesołe, jeżeli życie nie jest wesołe?
M. DOMAGALIK: Ale zadaj, proszę cię, jeszcze jedno pytanie, które nie będzie o piłce nożnej.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Dobrze, to umówmy się, że ja ci je zadam, a potem ty mi zadasz pytanie i ja przynajmniej będę chociaż uczestnikiem tego programu w jakimś sensie też. Jedno pytanie, które nie będzie o piłce nożnej, tak? Czy twoja mama kiedyś zwróciła ci uwagę, że źle zrobiłaś coś zawodowo?
M. DOMAGALIK: Owszem. To będzie zabawne, to co ci powiem. Po każdym programie na żywo łączyłam się przy jednym telefonie tato, mama i ja.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: I "Jak córka wypadła?"
M. DOMAGALIK: I mama: „Dlaczego tak siedziałaś?”
REDAKTOR J. KUŹNIAR: O to samo chciałem zapytać.
M. DOMAGALIK: I ja mówię: „Ale mamo, jak mówiłam?”. „Mówisz zawsze dobrze.”. „Tato, mama mówi, że źle siedziałam.”. A tata mówi: „Nie widziałem. Wszystko mi się podobało”. Życzę wszystkim takich relacji, takich mocnych.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale miałaś już swoje lata wtedy, prawda?
M. DOMAGALIK: Co znaczy „swoje lata”?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: No, więcej niż 30.
M. DOMAGALIK: Ale ja uważam, że jak na 120 wyglądam nieźle, prawda? Przyznaj.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jak na 120 nieźle, to prawda. Ale to też jest kwestia tego, że gdyby tu było lepsze światło, to nawet mogłoby być jeszcze lepiej.
M. DOMAGALIK: Na pewno. Ale teraz się tak zastanawiam i takie pytanie ci zadam, Jarku: jak uważasz, patrząc na to światło, czy ja powinnam oglądać ten program już po zmontowaniu? Czy mogę sobie już teraz…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Zdecydowanie. Znam ekipę, która za tym stoi i możesz im zaufać.
M. DOMAGALIK: To jeszcze jedno…
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Choć myślę sobie o tym i nie wiem, czy naszych widzów to może zainteresować czy nie, ale pamiętam spotkania z Marylą Rodowicz, która siadała w studiu i mówiła: "Kochani, wszystkie światła jakie macie na moją twarz, bo chcę wyglądać młodo".
M. DOMAGALIK: To nie, to ja inaczej mam. Nie to, że chcę wyglądać młodo, tylko w miarę najlepiej z tego, jak jest możliwe.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale to jest właśnie dla kobiety, po prostu? Czy co?
M. DOMAGALIK: Nie. I teraz jeszcze coś, bo wspomnieliśmy nazwisko Mariusza Waltera. Pan prezes mówił zawsze tak: „Pamiętaj, siedzisz i tyle razy sprawdzasz, czy wyglądasz dobrze w obrazku, mimo że ekipa się może złościć, aż mówisz: OK”. A wiesz, dlaczego tak robisz?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Ale wtedy, kiedy tak będziesz robić, to każdy by powiedział: "Odbiło jej totalnie".
M. DOMAGALIK: Nie ma znaczenia. Ale wiesz, dlaczego tak robisz? Dlatego, bo szanujesz widza po drugiej stronie. Ja napisałam książkę dla kibiców, bo ich szanuję. A kiedy mówimy, że ty też masz się nie świecić – wiesz – to jest szacunek.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nie stać mnie na droższy make-up.
M. DOMAGALIK: Postaraj się. To jest ta druga strona, dla której my to robimy. Bo my, Jarek, nie rozmawiamy dla siebie. A jednak zgodność formy z treścią jest bardzo ważna.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Mówiliśmy o tym, że każdy dzisiaj może nadawać, każdy dzisiaj może wypożyczyć sobie Bóg wie jaki sprzęt...
M. DOMAGALIK: A to jest ten „Bóg wie jaki sprzęt”?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Natomiast myślę sobie o tym: czy dla widza to jest ważne?
M. DOMAGALIK: Bardzo ważne.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: I co, on wie: "Obejrzę tę Domagalik, ładnie ją oświetlili, w ogóle dobrze umalowana"?
M. DOMAGALIK: O, świetnie. Bardzo fajnie jestem umalowana.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: I udźwiękowiona genialnie, tak swoją drogą. Pies szczekający za oknem, rozbijane butelki, to jest nieważne.
M. DOMAGALIK: Wiesz, kiedy te twoje 5 minut możesz rozsunąć na długi czas?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Na 30 parę, tak?
M. DOMAGALIK: Tak, na 30 parę. Kiedy nie masz takiej buty, że to oto Etna przemawia do Sycylijczyka, tylko myślisz… Bo ja bardzo często, do dzisiaj i jeszcze w tej swojej jakiejś innej aktywności pewnie to powtórzę, dostaję takie pytania od kobiet najczęściej: Skąd pani wiedziała, że ja właśnie teraz o tym myślę? Nie wiedziałam.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Jesteś wiedźmą, po prostu.
M. DOMAGALIK: Ale ja o tym myślę. I uważam, że jeśli – wistuję – że jeśli coś jest dla mnie ciekawe, ważne, poruszające, to jest też poruszające dla pani Kowalskiej. Ty jesteś skąd?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Z Bielawy na Dolnym Śląsku.
M. DOMAGALIK: Z Bielawy.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Takie dolnośląskie Truskolasy. "Spod agrestu”.
M. DOMAGALIK: Dobra. I tak się zastanawiam i mówię to całkiem serio: Że chyba fajnie by było, jakby te panie, które siedzą w Trusko, powiedziały: „Fajna babka”. A Paryż już mnie tak nie interesuje, bo tam też się znają.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak, ta puenta lepsza.
M. DOMAGALIK: Było już pytanie do ciebie?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Było, było. Ja fajnie na nie odpowiedziałem, także tego nie wycinajmy, bardzo proszę.
M. DOMAGALIK: No i życzę ci wszystkiego dobrego, bo te rozmowy naprawdę są po coś i nie interesuje mnie, czy ktoś teraz powie, że ja tak mówię. Bo tak mówię, tak uważam, Jarek. Rozmawiaj. Nie ma nic w dziennikarstwie wspanialszego naprawdę, jak rozmowa dwojga ludzi.
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Tak, choć jest tutaj dzisiaj z nami na planie też młoda dama, która chce być dziennikarzem. I myślę, że to, co jest rzeczywiście dzisiaj największym wyzwaniem dla ludzi robiących to, to umiejętność jednak słuchania, a nie zadawania pytań, prawda?
M. DOMAGALIK: To, że ty dzisiaj to umiałeś?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Nie. To, że w ogóle musisz słuchać, a nie pytać.
M. DOMAGALIK: Tak. Wiesz co jeszcze? Że ludzie patrzą sobie oczy. Kiedy rozmawiasz i patrzysz, a nie uciekasz, to znaczy, że… I też właściwie ciekawe jest, powiedz mi: dlaczego tych dwóch tak niemedialnych – w sensie kontaktów z dziennikarzami sportowymi i innymi – panów, takich jak Kuba Błaszczykowski i Jerzy Brzęczek powiedzieli: „To ona”?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Może uznali, że...
M. DOMAGALIK: …że się nie zna na piłce?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Dokładnie, więc nie będzie drążyć.
M. DOMAGALIK: Oni mówią, że się bardzo dobrze znam. Amen?
REDAKTOR J. KUŹNIAR: Myślę, że po raz kolejny, amen.
Prowadzący
Jarosław Kuźniar – dziennikarz, host, szkoleniowiec public speaking. Uczy liderów storytellingu, budowania historii, dbania o narrację ludzi i marek.W jego 30-letnim doświadczeniu dużą rolę odegrała praca w mediach: prasa, radio, telewizja i digital, m.in. Trójka, Radio ZET, TVN24, TVN, Onet. Obecnie mentor Voice House Academy, CEO Kuźniar Media i redaktor naczelny Voice House. Autor „The Host”, podręcznika skutecznego mówienia do ludzi.